Kamil Glik: Trzeba pomagać, jak się da

Rozmowa z Kamilem Glikiem, reprezentantem Polski, obrońcą AS Monaco.

Co pamięta pan ze swojego debiutu w reprezentacji Polski?

Kamil GLIK: – Na pewno to, że w meczu z Tajlandią – wtedy właśnie doszło do mojego debiutu – udało mi się zdobyć gola. Dla mnie, jako dla 21-letniego chłopaka, było to wielkie wydarzenie. Jasne, była to drużyna złożona wyłącznie z graczy z polskiej ekstraklasy, ale sam fakt znalezienia się wśród nich świadczył o tym, że zaczynałem się liczyć w naszej piłce.

To było dla mnie duże wyróżnienie, bo po pierwsze – byłem młody, a po drugie – byłem pierwszym w historii zawodnikiem Piasta Gliwice, który zagrał w reprezentacji.

Ma pan koszulkę ze spotkania z Tajlandią? I czy w ogóle – gdzieś pan te koszulki po meczach reprezentacji gromadzi?

Kamil GLIK: – Nie pamiętam, czy mam koszulkę z tego meczu w Tajlandii. Ale z pozostałych spotkań w kadrze sporo tych koszulek się nazbierało. Choć nie ze wszystkich. Dlaczego? Otóż nigdy nie podchodziłem do zawodnika rywala, by się z nim wymienić koszulkami.

Natomiast jeżeli ktoś do mnie podchodził i chciał takiej wymiany dokonać, to oczywiście bez żadnego problemu to robiłem. Sam jednak nigdy nie biegałem za jakimś zawodnikiem i prosiłem się. Generalnie koszulki trzymam i w domu, we Francji, i w Polsce. Kiedyś przyjdzie czas na segregację.

73 razy zagrał pan w reprezentacji… Gdyby miał pan wybrać trzy najważniejsze z nich, to które by pan wskazał?

Kamil GLIK: – Nie odkryję Ameryki, jak powiem, że na mecz z Niemcami w eliminacjach Euro 2016 i historyczną, bo pierwszą w historii wygraną z nimi. To było na Stadionie Narodowym. Pozostałem mecze? Hmm… Na pewno spotkanie z Anglią w eliminacjach mistrzostw świata, kiedy zdobyłem bramkę, a także któryś z meczów podczas Euro 2016, ale trudno mi wskazać na konkretny. Może ze Szwajcarią, może z Portugalią, może to otwierające Euro z Irlandią Północną?

Może ten ostatni z wymienionych, bo uczestnicząc w nim zadebiutowałem na wielkiej imprezie? Nie sposób przecież nie pamiętać, że w kadrze na Euro 2012 zabrakło dla mnie miejsca.

Czy tych spotkań w kadrze będzie sto? A może więcej?

Kamil GLIK: – Mam taką nadzieję. Problem jest taki, że co najmniej kilka meczów wypadło z kalendarza za sprawą koronawisura – dwa marcowe, dwa czerwcowe i co najmniej trzy z Euro… W sumie już siedem. Gdyby nie to, to niebawem miałbym na koncie 80 czy więcej meczów. No ale jest szansa, żeby jeszcze sporo pograć i bardzo tego chcę.

Czuję się dobrze, nie jestem kontuzjogenny, nigdy jakichś poważniejszych urazów nie miałem, a na pozycji, na której gram, mając 32 lata, można jeszcze przez trzy czy cztery sezony grać, i to na dobrym poziomie. No to może jeszcze trochę pogram na reprezentacyjnym poziomie. Byle zdrowie dopisywało.

Jak daje pan sobie radę w tej przymusowej przerwie?

Kamil GLIK: – Wszystkim ona doskwiera. Pierwszy tydzień czy nawet dziesięć dni każdy jakoś przeżył i za normalnym biegiem spraw szczególnie mocno nie tęsknił, ale mijają kolejne dni, a my wciąż jesteśmy pozamykani w domach. Na pewno, nam piłkarzom, trenerom, a i wam dziennikarzom, nie wspominając o kibicach, brakuje tej piłkarskiej codzienności.

Jak pan funkcjonuje w czasie tej pandemii koronawirusa?

Kamil GLIK: – Trenujemy w domach, ale takie zajęcia nie są w stanie zastąpić biegania po murawie, treningu z drużyną, a nade wszystko meczu. Codziennie dostajemy rozpiski od trenerów przygotowania fizycznego. Mamy pracę do wykonania, mamy GPS-y i trenerzy na bieżąco obserwują na jakiej intensywności pracujemy i co robimy.

Jeśli chodzi o tak zwane normalne życie, to mam dwójkę dzieci, więc na nudę nie narzekam, bo wiele się dzieje (śmiech). Zatem na typowe leniuchowanie, w tym czytanie książek czy oglądanie telewizji, nie mogę sobie specjalnie pozwolić.

Już prawie połowa kwietnia. Wierzy pan w dokończenie rozgrywek? Jak do tego tematu podchodzi się we Francji?

Kamil GLIK: – Francja to jeden z tych trzech-czterech krajów, gdzie liczba zachorowań jest ogromna. I na razie nie widać pozytywnych sygnałów, które wskazywałyby, że idzie ku lepszemu; i że lada dzień będzie można zacząć trenować i grać. Według mnie to – w dającej się przewidzieć perspektywie – scenariusz bardzo mało prawdopodobny.

Co w tej sytuacji?

Kamil GLIK: – Nie docierają do mnie rozważania czy spekulacje odnośnie przyszłości. Każdy oczywiście się zastanawia, jak to wszystko się potoczy, choć też w każdym tkwi nadzieja, że nastąpi powrót na boisko. No ale pozytywnych wiadomości znikąd nie ma, dlatego nie sposób powiedzieć, czy ten sezon się zakończy czy zostanie tak jak było po ostatniej kolejce.

Jeśli chodzi o pandemię, to wspomógł pan – wraz z żoną Martą – jastrzębski szpital, przekazując medycznemu personelowi tysiąc maseczek i sto osłon na twarz.

Kamil GLIK: – Dzisiaj pomaga każdy, kto może. Staram się do tego wszystkiego dorzucić swoją cegiełkę. Trzeba pomagać tym, którzy w tej sytuacji mają obecnie największe potrzeby, czyli lekarzom, pielęgniarkom, w ogóle – całemu personelowi medycznemu. Jak my często potrzebujemy ich pomocy, tak oni w takich właśnie ciężkich czasach potrzebują naszego wsparcia, które możemy od siebie dorzucić.

Święta Wielkanocne spędził pan w Polsce czy w Monaco?

Kamil GLIK: – Na początku w ogóle nie myślałem, żeby lecieć do Polski. Potem się zastanawiałem, czy nie lecieć na Mazury, gdzie mam dom, ale pozostalismy w Monaco. Gdybym teraz przyleciał do kraju, to czekałaby nas obowiązkowa dwutygodniowa kwarantanna. Lepszym wyborem było więc pozostanie na miejscu, w Monako. Z Martą i dziećmi zjedliśmy po jajku. Święte tutaj były bardzo skromne.

Na koniec pytanie o pana dziadka, który zmarł dwa miesiące temu, a miał na pana duży wpływ. Sam przecież grał w piłkę i mocno pana dopingował…

Kamil GLIK: – Oczywiście. Dziadkowie ze strony mamy po przeciwnej stronie Jastrzębia. I ja, i brat byliśmy z nimi mocno związani. Dziadek Walter sam grał w piłkę, może nie na szczególnie wysokim poziomie, ale wystarczyło, by zaszczepić we mnie pasję do futbolu, a on sam był moim pierwszym i niezwykle ważnym kibicem. Oglądał wszystkie moje mecze w reprezentacji, no i w ogóle – wspierał jak mógł.

KAMIL GLIK

Fot. PressFocus

Data urodzenia: 3 lutego 1988 rok

Miejsce urodzenia: Jastrzębie-Zdrój

Pozycja na boisku: środkowy obrońca

Wzrost/waga: 190 cm/80 kg

Kariera piłkarska: MOSiR Jastrzębie-Zdrój, Wodzisławska Szkoła Piłkarska, Silesia Lubomia, UD Horadada, Real Madryt „C”, Piast Gliwice, US Palermo, AS Bari, Torino FC, AS Monaco

Mecze/gole w reprezentacji: 73/5

Rodzina: żona Marta, dwie córki: Victoria (6 lat) i Valentina (roczek).

Fot. Adam Starszyński/PressFocus