Karabach – Raków, czyli decydujące stracie o fazę grupową!

Mistrzowie Polski wylecieli dzisiaj do Azerbejdżanu na kluczowy mecz eliminacji do europejskich pucharów. Zwycięzca rywalizacji Karabach – Raków awansuje do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy.


Choć dla Rakowa to dopiero mecz drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, tak może on zapewnić mu fazę grupową. W końcu przejście Karabachu Agdam wypełni cel minimum, jakim jest awans. Oczywiście, mistrzów Polski faza grupowa Ligi Konferencji nie zadowoli, dlatego nie poprzestaną na tym. Mimo to nawet gra w najniższych w hierarchii rozgrywkach jest już dużym zastrzykiem finansowym dla klubu. Ponadto to również mała satysfakcja dla ludzi związanych z Rakowem. Trzeba jednak przygotować się na ewentualność, że podopieczni Dawida Szwargi nie podołają wyzwaniu i nie pokonają rywala.

Niewiele po polskiej stronie

Mistrzowie Polski udadzą się do Baku z jednobramkową przewagą. Historia już pokazała, że starcia z Karabachem na wyjeździe mogą skończyć się upokorzeniem. Przekonał się o tym Lech Poznań w ubiegłym sezonie, gdy po zwycięstwie u siebie jedną bramką uległ na azerskiej ziemi 1:5. Kurban Kurbanow, szkoleniowiec Karabachu doskonale wie, jak wykorzystać atut własnego stadionu.

Statystyki polskich klubów w starciach wyjazdowych z Azerami są beznadziejne. Polskie zespoły w trzech meczach (Legia z powodu pandemii rozgrywała z Karabachem jeden mecz na swoim obiekcie, który i tak przegrała) straciły łącznie 10 goli strzelając ledwie cztery. Owszem, Lech mocno zepsuł statystyki. Mimo to ani Wisła Kraków, ani Piast Gliwice z rywalem także nie wygrały. Raków poleci do Baku z minimalną przewagą. Nie musi z Karabachem wygrywać. Wystarczy „jedynie” zremisować.


Czytaj więcej:


Problemów będzie wiele

Plusem jest to, że częstochowianie pokazali w pierwszym meczu, że Azerowie nie są nie do pokonania. Prawdopodobnie, gdyby nie proste błędy w defensywie, to już dzisiaj można by było wskazywać na awans częstochowian. Tak jednak się nie stało, a niepewność przed wylotem do Baku jedynie wzrasta. W końcu Raków będzie tam walczyć z wieloma problemami. Przede wszystkim rywale dobrze czują się na swoim stadionie.

W dodatku za sobą mają żywiołowych kibiców, gdyż nawet garstka zebrana przy Limanowskiego była słyszalna. Choć nie tak, jak sugerowałaby to transmisja z meczu. Na koniec przewaga widoczna jest w pogodzie. Karabach doskonale radzi sobie w upalnej pogodzie. Mecz o 20 czasu miejscowego (18 polskiego) to aż 30 stopni w słońcu. Będzie to dodatkowe wyzwanie dla Rakowa. Częstochowianie są jednak gotowi do rywalizacji.

Przyszedł i odszedł

W końcu na swoim obiekcie mistrzowie Polski wygrali. Autorem decydującego trafienia był Sonny Kittel. Nowy nabytek Rakowa więc przywitał się z kibicami w najlepszy możliwy sposób. Sęk w tym, że pojawił się on w kadrze meczowej w miejsce byłego już zawodnika Rakowa, Maxime Domigueza. Szwajcar został sprzedany do Gil Vincente za kilkaset tysięcy euro.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że pomocnik do Rakowa trafił w czerwcu… 2023 roku. Po niecałych dwóch miesiącach i pół godzinie gry z Legią w Superpucharze Polski zmienił pracodawcę. Dla Rakowa w tym wszystkim plus jest jeden. Przynajmniej zarobili na swoim byłym już pracowniku solidną gotówkę.


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus