Karna kompania z Katowic

Obrońcy tytułu mistrzowskiego z Katowic wreszcie mogli wystąpić niemal przy komplecie publiczności. Jednak kibicom towarzyszyły niesłychanie emocje, bo ich pupile przegrywali 0:2, a o ich wygranej zadecydowały karne. To zwycięstwo sprawiło, że katowiczanie awansowali na trzecie miejsce w tabeli i mogą uniknąć starcia w z JKH GKS-em Jastrzębie.


Piotr Sarnik, powracający do boksu, tym razem Zagłębia Sosnowiec, przed meczem z GKS-em Katowice zdecydowanie chłodził emocje i, jak sam twierdził, nie odczuwał presji i też nie narzucał jej zespołowi. Już w 3 min doszło do bójki między Brandonem Magee oraz Jakubem Michałowskim, a sędziowie obu krewkich zawodników odesłali do szatni. Trener Sarnik dokonał zmian w poszczególnych formacjach, a na dodatek między słupkami zdecydował się na młokosa Mikołaja Szczepkowskiego. Patrik Speszny leczy złamany nadgarstek i nie wiadomo czy zdąży się wykurować na play offy.

Goście grali bez żadnych kompleksów i w pełni zasłużenie prowadzili po 1. tercji dwoma golami. Oba były zdobyte w podobnym stylu. Z lewej strony tafli najpierw Szwed Tim Friberg, a potem Michał Kotlorz, którzy tym samym pokonali Johna Murraya. Sosnowiczanie solidnie prezentowali w grze defensywnie i w pełni zasłużenie prowadzili.

Obrońcy tytułu posiadają w swoich szeregach wielu doświadczonych zawodników i w końcu złamali opór gości. Trudno się dziwić, skoro gospodarze osiągnęli sporą przewagę i w końcu doprowadzili do remisu. Najpierw Shigeki Hitosato, pozostawiony bez opieki nie dał szans Szczepkowskiemu, a wyrównał Marcin Kolusz, który w trudnych chwilach, jak się później okazało, zawsze zachowuje spokój.

Po tym trafieniu goście sprawiali wrażenie nieco załamanych. O wszystkim miała zadecydować ostatnia odsłona, ale nie przyniosła rozstrzygnięcia, choć oba zespoły szukały swojej szansy.

W karnych doświadczenie gospodarzy wzięło górę i do bramki Zagłębia trafiali: Kolusz i Grzegorz Pasiut (Hitosato i Fraszko nie strzelili). Goście zaliczyli cztery pudła i w rezultacie przegrali to spotkanie. Jednak zasłużyli na słowa uznania, wszak dzielnie stawili czoła GKS-owi, który ponownie jest kandydatem do mistrzostwa.


GKS KATOWICE – ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC 3:2 (0:2, 2;0, 0:0, 0:0) po karnych 2-0

0:1 – Friberg – Blomqvist – Motloch (7:24), 0:2 – Kotlorz – Witecki – Piotrowicz (9:04, 4 na 4), 1:2 – Hitoato – Olsson (36:44), 2:2 – Kolusz – Simek (38:57), 3:2 – Kolusz (karny).

Sędziowali: Przemysław Gabryszak i Patryk Kasprzyk – Sławomir Szachniewicz i Wojciech Moszczyński. Widzów 1100.

GKS: Murray (2); Kruczek – Rompkowski, Kolusz – Wajda, Wanacki – Varttinen, Mrugała (2) – Maciaś; Magee (2+20) – Pasiut – Fraszko, Bepierszcz (2) – Monto – Simek, Olsson – Pulkkinen – Hitosato, Krężołek – Smal – Ciepielewski. Trener Jacek PŁACHTA.

ZAGŁĘBIE: Szczepkowski; Motloch – Kotlorz, Naróg – Andrejkiw (2), Krawczyk – Michałowski (2+20), Choperia; Nahunko – Friberg (2) – Blomqvist, T. Kozłowski – Bucenko – Pawłenko, Piotrowicz – Rzeszutko (2) – Witecki, Kogut – Sikora – Dubinin. Trener Piotr SARNIK.

Kary: GKS – 28 (kara meczu dla Magee) min, Zagłębie – 28 (kara meczu dla Michałowskiego) min


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Nie dzielić skóry…

Nie można dzielić skóry na niedźwiedziu – to stare porzekadło się sprawdziło podczas meczu GKS Tychy z JKH GKS-em Jastrzębie.

Na długo przed spotkaniem, wszechwiedzący fachowcy przekonywali, że w tabeli nic nie zmieni. A tymczasem hokeiści z Jastrzębia, pojawili się wTychach w osłabiony składzie, ale po niesłychanie emocjonującym spotkaniu wygrali 4:3. Kiedy Arkadiusz Kostek w 48 min pokonał Tomasza Fuczika, goście objęli prowadzenie 4:0 i nic nie wskazywało na emocjonujące końcowe fragmenty. A tymczasem Andrej Sidorenko, trener gospodarzy, najpierw wziął czas, a potem wycofał bramkarza. August Nilsson zdobył 2. gola. Fuczik na chwilę pojawił się między słupkami, ale Bartłomiej Jeziorski po raz kolejny trafił do bramki gości. Pod koniec meczu kotłowało się pod bramką przyjezdnych, ale to oni ostatecznie mieli powody do radości.

Jastrzębianie swojej lokaty nie poprawili zakończyli pierwszą część sezonu, ale zepchnęli tyszan poza podium. Teraz będzie trwała korespondencyjna potyczka między dwoma GKS-ami. Tyszanie grają w Sanoku, zaś katowiczanie w Toruniu. Oj, będzie się działo…


GKS TYCHY – JKH GKS JASTRZĘBIE 3:4 (0:1, 0:2, 3:1)

0:1 – Szewczenko – Paś – Rajamaki (6:33), 0:2 – R. Nalewajka – Jansons (30:30), 0:3 – Jansons – Svec – Freidenfelds (32:16, w przewadze), 0:4 – Kostek – Urbanowicz – Rajamaki (47:18), 1:4 – Komorski – Jeziorski (52:42). 2:4 – Nilsson – Dupuy (57:17, w przewadze), 3:4 – Jeziorski -Sedivy (58:42).

Sędziowali: Michał Baca i Paweł Kosidło – Artur Hyliński i Sebastian Iwaniak. Widzów 910

GKS: Fucik; Kaskinen – Pociecha, Jaśkiewicz – Bizacki, Nilsson – Younan, Bagin (2); Jeziorski – Komorski -Sedivy, Marzec – Starzyński – Gościński, Dupuy – Boivin – Mroczkowski, Szturc – Galant – Juhola, Bukowski. Trener Andrej SIDRENKO.

JKH: Balizs; Kostek (2) -Viikainen (2), Jansons – Górny, Szewczenko (2) – Kamieniew (4), Rajamaki – Paś – Urbanowicz, Huhdanpaa – Svec – Kaleinikovas, Ł. Nalewajka – Jarosz – R. Nalewajka, Sinegubows – Freidenfelds – Blanik. Trener Robert KALABER.

Kary: GKS – 2 min, JKH – 10 min