Kazimierz Szynal: W jedności siła

Rozmowa z Kazimierzem Szynalem, prezesem JKH GKS-u Jastrzębie.


Zacznijmy od najtrudniejszego pytania – o finanse. Czy można porównać budżet klubu siatkarskiego oraz hokejowego z tego samego miasta?

Kazimierz SZYNAL: – Te sprawy są objęte klauzulą poufności. Przypuszczam jednak, że budżet Jastrzębskiego Węgla jest znacznie wyższy niż naszego klubu. Ale nie jest to chyba żadną niespodzianką, bo przecież mowa o lidze mistrzów świata.

A jak budżet JKH GKS-u plasuje się w Polskiej Hokej Lidze?

Kazimierz SZYNAL: – Na budżety składają się subwencje, dotacje miejskie, umowy sponsorskie… Trudno mi jednoznacznie powiedzieć, zresztą znów muszę się zasłonić klauzulą poufności. Zakładam, że budżet naszego klubu lokuje się w połowie ligowej stawki.

Na pewno nie możecie się równać chociażby z Comarch Cracovią, którą pokonaliście w finale.

Kazimierz SZYNAL: – Chyba nie tylko z Cracovią, ale również z innymi drużynami, które dokonywały spektakularnych transferów w trakcie sezonu czy też na zakończenie okresu transferowego. Staramy się nie patrzeć na działania innych klubów, lecz realizujemy swoje plany. I tyle. Cieszymy, że nie zeszliśmy z drogi, jaką sobie wytyczyliśmy przed laty.

Zatrudnienie trenera Roberta Kalabera okazało się strzałem w „dziesiątkę”.

Kazimierz SZYNAL: – To prawda, bo znaleźliśmy trenera w pełni zaangażowanego, pracującego z młodzieżą i z zespołem. Decyzja zarządu oraz moja sprzed siedmiu lat okazała się trafna. Jego praca została zauważona i doceniona, bo przecież w czerwcu ubiegłego roku został selekcjonerem reprezentacji Polski.

Czy zgadza się pan ze stwierdzeniem, że zdobycie złotego medalu to nagroda za cierpliwość?

Kazimierz SZYNAL: – Myślę, że wykazaliśmy się przez wiele lat nie tylko cierpliwością, ale również roztropnością. Znamy wiele przypadków klubów, nie tylko z hokejowego podwórka, w których działano wedle zasady „zastaw się, a postaw się”. Te kluby albo zbankrutowały, albo działają na dalekiej sportowej prowincji. To wszystko zależy od polityki, jaką klub sobie założył. W tym momencie musimy wrócić do finansów. Przed wieloma laty założyliśmy sobie, że będziemy prowadzić szerokie szkolenie młodzieży. A za tym się kryje konkretna kasa, bo w skali roku to koszt 300-400 tys. zł, a mówimy tylko o szkoleniu o dzieci i młodzieży. Klub zainwestował, szkolił, ale patrząc z dzisiejszej perspektywy, ta polityka przyniosła wymierne korzyści. I mamy powody do satysfakcji.

Czy z ręku na sercu przyzna pan, że ten zapach złota unosił się nad lodowiskami od początku sezonu?

Kazimierz SZYNAL: – Graliśmy przede wszystkim bez żadnych obciążeń psychicznych. Nim to jednak nastąpiło, zbudowaliśmy drużynę. Tę chcieliśmy latem jak najlepiej przygotować. Jednak koronawirus dał nam się mocno we znaki, podobnie zresztą jak pozostałym drużynom. Musieliśmy nadrabiać stracony czas. Ale… Najpierw wygraliśmy prestiżowy Superpuchar Polski, i to na lodowisku rywala (GKS-u Tychy – przyp. red.), i to był już pierwszy nasz sukces. Potem obserwowaliśmy poczynania naszych rywali, a ci się wzmacniali niemal do ostatniej godziny. A były one duże lub nawet bardzo duże. Gdy w lutym wygraliśmy finał Pucharu Polski, presja psychiczna niemal zupełnie z nas opadła, bo uświadomiliśmy sobie, że w tym sezonie dokonaliśmy już wiele. Że już odnieśliśmy sukces… Nie staliśmy pod ścianą jak niektórzy nasi rywale. To sprawiło, że zespół nabrał pewności siebie i mógł podążać do kolejnego celu, który w końcu osiągnął.

A dlaczego nie daliście się wciągnąć w ten „owczy pęd” związany z transferami?

Kazimierz SZYNAL: – Bo my potrafimy liczyć i szanować pieniądze. Wiemy, ile możemy wydać w skali sezonu. Nasz zespół został skompletowany w okresie letnim, później weszły w grę wyłącznie drobne korekty.

Sezon był trudny, na dodatek bez kibiców. A jednak klub wyszedł z niego obronną ręką.

Kazimierz SZYNAL: – To prawda… Był inny niż wszystkie poprzednie. Muszę jednak wrócić jeszcze do sezonu 2019/20. Przypomnę, że skończył się po ćwierćfinałach play offu. Weszły obostrzenia pandemiczne i nie mogliśmy go sportowo rozstrzygnąć. Chciałbym tylko przypomnieć, że i wtedy nie przegraliśmy, a medale rozdano na podstawie dokonań w sezonie zasadniczym. Nie wiemy – i już się nie dowiemy – co byłoby, gdyby pandemia zaczęła się miesiąc później. A kibice? Ich nieobecność na trybunach wszystkim nam doskwiera. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie wreszcie wrócimy do normalności.


Czytaj jeszcze: Jastrzębianie w potrójnej koronie!

Jakie jest – pańskim zdaniem główne źródło sukcesu zespołu?

Kazimierz SZYNAL: – O naszej sile zadecydował team spirit (duch zespołu – przyp. red.). Graliśmy na zgodnie z zasadą „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Ta drużyna składała się z zawodników, którzy chcieli walczyć dla tego klubu. Nikt do nas nie przyszedł, by się poślizgać. I nie było u nas różnicy, czy ktoś urodził się w Jastrzębiu, w Gdańsku czy też Kanadzie. Wszyscy graliśmy dla tego klubu i taką politykę będziemy prowadzić w dalszym ciągu. I z taką też myślą będziemy tworzyć drużynę na przyszły sezon.

Ale czy ten mistrzowski skład zdołacie utrzymać?

Kazimierz SZYNAL: – JKH GKS w kolejnym sezonie znów zamierza o grać najwyższe cele, choć nikomu nie mogę obiecać, że będzie powtórka takiego sukcesu. A co do składu. Jeżeli zostaną spełnione wszystkie nasze zamierzenia, to mogę zapewnić, że będzie on zbliżony. W tworzeniu zespołu decydujący głos mają trenerzy. Jeżeli widzą w nim danego zawodnika, a on nie postawi wygórowanych warunków, wówczas staramy się go zatrzymać. Mogę zdradzić, że jesteśmy po wstępnych rozmowach z Zacharym Phillipsem; w przyszłym miesiącu powinny zapaść decyzję. Mam nadzieję, że Kanadyjczyka zobaczymy w naszym zespole. Z zasady każda rozmowa dotycząca nowych kontraktów jest trudna, ale mogę zapewnić, że wszystko jest do zrobienia. Proszę pamiętać, że przymierzamy się do występów w Lidze Mistrzów – o ile nam pandemia pozwoli. Przypomnę, że w minionym sezonie rozgrywki zostały odwołane.

KAZIMIERZ SZYNAL
FOT. MAGDALENA KOWOLIK / PRESSFOCUS

A co z lodowiskiem, bo słyszałem, że są problemy z dachem. Czy grozi zespołowi gra na obcych lodowiskach?

Kazimierz SZYNAL: – Właścicielem lodowiska jest miasto. Jest ekspertyza nadzoru budowlanego, że dach wymaga remontu. Nie mam jeszcze informacji, kiedy to nastąpi. Obowiązują pewne formalności przetargowe, a to wymaga czasu. Jest wielce prawdopodobne, że nastąpi to w przyszłym roku, w letniej przerwie. Niemniej nie sądzę, by drużyna musiała się gdzieś przenieść.


Na zdjęciu: Spełniły się sportowe marzenia hokeistów z Jastrzębia. Ale chcą wyznaczać sobie kolejne cele.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus