Hokej. Daleko od… podium
GKS Katowice nie sięga daleko, lecz skupia się na ostatnich meczach sezonu zasadniczego.
Derbowa porażka hokeistów z Katowic z JKH GKS-em Jastrzębie 2:4 była bolesna, bo sprawiła, że oddaliło się miejsce na podium! Ba, wręcz przepadło, bo musiałby nastąpić nadzwyczajnych zwrot okoliczności, by mogli na nie wskoczyć.
Do zakończenia sezonu zasadniczego pozostały im 4 potyczki: najpierw zaległość z Gdańskiem, potem wizyty w Sanoku i w Nowym Targu oraz na zakończenie u siebie Cracovia. Do miejsca na najniższym podium najbliżej jest hokeistom z Torunia, a i oświęcimianie nie są bez szans. Wiele będzie zależało od wyniku dzisiejszego zaległego meczu Torunia z Nowym Targiem.
Ważne centymetry
24-letni Kamil Paszek gdy przychodził do GKS-u Katowice w 2019 r. był napastnikiem obdarzonym dobrymi warunkami fizycznymi (188 cm/92 kg). Jednak trener Piotr Sarnik nim w listopadzie pożegnał się z klubem, doszedł do wniosku, że warto utalentowanego zawodnika spróbować przestawić na obronę. Wówczas, tak jak i teraz był deficyt defensorów (Oskar Krawczyk i Patryk Wajda leczą kontuzje) i tak oto Paszek zmienił formację.
– Gdy występowałem w macierzystej Unii Oświęcim też miałem okazję bronić dostępu do bramki jeżeli zachodziła tak potrzeba – uśmiecha nasz rozmówca. – Wydaje mi się, że moje centymetry były wówczas największym atutem. W tym sezonie trener Sarnik uznał, że moje umiejętności pozwalają na grę w defensywie. A dla mnie nie ma znaczenie czy gram z przodu czy z tyłu, najważniejsze, że mogę być na lodzie w dłuższym wymiarze czasowym i być przydatny drużynie. Po meczu pragnę zjeżdżać zadowolony z wygranej i z minut spędzonych na tafli. Jestem do dyspozycji trenerów i od nich zależy jaką mi przydzielą rolę.
Zmartwienie strzelca
Paszek podczas meczu z JKH udowodnił, że nieobce jest mu zdobywanie goli. Dwa razy po jego uderzeniach krążek trafił do bramki Patrika Nechvatala.
– Myślałem, że ten mecz potoczy się zupełnie inaczej i po końcowym gwizdku będziemy się cieszyć z kompletu jakże potrzebnych punktów – dodaje zmartwiony Paszek. – Owszem, goniliśmy wynik, ale nie udało nam się nawet doprowadzić do dogrywki. Straty były zbyt duże. Naszą największą bolączką jest brak skuteczności i mówienie o tym staje się powoli nudne.
W niedzielnym spotkaniu też mieliśmy wiele okazji, ale w kluczowych momentach za dużo kombinowaliśmy i traciliśmy szanse. A przecież liczy się prostota. Czasami warto uderzyć z daleka lub też wrzucić krążek pod bramkę i może coś z tego się wykluje.
Tak było z moim pierwszym golem. Po moim uderzeniu z daleka krążek odbił się od bandy, a potem od przeciwnika i wpadł do siatki. Oczywiście, że miałem przy tym sporo szczęścia. Trzeba jednak próbować, a przy stanie 0:4 nie mieliśmy nic do stracenia.
Patrzeć w przyszłość
Miniony weekend był dla GKS-u ważny, ale zakończył się zdobyciem tylko 2 pkt. Wygrana po karnych w Oświęcimiu była niezwykle cenna, ale porażka w derbach bolesna. Rywal szybko narzucił swój styl gry, był agresywniejszy i, co ważne, skuteczniejszy. Po nieudanym występie w Sanoku hokeiści z Jastrzębia byli teraz w zdecydowanie lepszych nastrojach.
Czytaj jeszcze: Metody wychowawcze
– Chłopaki przyjechali do Katowic po stracie cennego punktu w Sanoku i koniecznie chcieli wszystkich przekonać, że to było dzieło przypadku – mówi trener JKH GKS-u, Robert Kalaber. – Nasza gra w piątek powinna tak wyglądać jak z GKS-em. Nie potrafię powiedzieć, na którym miejscu skończymy sezon zasadniczy, a teraz mamy na głowie finał Pucharu Polski. Chcemy ponownie zdobyć to trofeum.
– Również nie patrzę na pozycję w tabeli, bo teraz najważniejsze, by pozostałe mecze wygrać – dodaje katowicki obrońca. – Nie można lekceważyć najbliższych rywali z Gdańska oraz Sanoka i trzeba zgarnąć komplet punktów. Potem będziemy się przygotowywać do kolejnych występów przeciwko Podhalu i Cracovii.
Katowiczanie w poniedziałek trenowali i analizowali na wideo niedzielną potyczkę z Jastrzębiem. Dzisiaj wybrali się podróż nad morze, by odrobić zaległości ligowe ze Stoczniowcem.
Polska Hokej Liga
Wtorek, 2 lutego
- GDAŃSK, 18.30: Stoczniowiec – GKS Katowice
- TORUŃ, 18.30: Energa – Tauron Podhale Nowy Targ
Na zdjęciu: Na twarzy Kamila Paszka pojawił się uśmiech, bo właśnie przed chwilą zdobył bramkę, ale zjeżdżał z lodu markotny.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus