Kibice GieKSy zaczynają bojkot – co się dzieje na Bukowej?

Stanowisko kibiców, oświadczenia klubu i miasta. „Sport” próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego i czy ze zrozumiałych dla wszystkich powodów fanatycy GieKSy zamierzają bojkotować mecze swojej drużyny.


W porozumieniu wszystkich grup kibicowskich ogłaszamy bojkot meczów przy Bukowej – tak rozpoczynający się komunikat pojawił się we wtorek na facebookowej stronie „GieKSa”, samą siebie przedstawiającą jako „oficjalne konto kibiców GKS-u Katowice”. Wpis opatrzono fotografią rozwieszonego na ogrodzeniu stadionu transparentu „Przestańcie niszczyć nasz klub!”.

Dlaczego klimat wokół GieKSy za kadencji Marka Szczerbowskiego jest tak fatalny? Dlaczego kibice ogłosili bojkot, choć klub jest stabilny finansowo, a miasto – właściciel spółki – zaczęło budowę stadionu? Dlaczego kibice rezygnują z chodzenia na mecze, skoro sportowo GKS ma za sobą bardzo dobrych kilkanaście miesięcy, czego potwierdzeniem było pierwsze od 52 lat mistrzostwo hokeistów, pierwszy od 16 lat awans piłkarzy czy pierwszy w (krótkich) dziejach występ siatkarzy w play offie PlusLigi? I dlaczego aż tak drastyczną decyzję grup kibicowskich – będących w stanie odpuścić nie tylko niedzielny mecz z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, ale też zaplanowane na jesień hitowe starcia z Zagłębiem Sosnowiec, Arką Gdynia czy GKS-em Tychy – mimo wszystko niełatwo jest zrozumieć komuś postronnemu?

Wpis kibiców GieKSy głosi: Decyzja, którą podjęliśmy, jest spowodowana szeregiem działań, z którymi nie możemy się godzić jako społeczność kibicowska, niejednokrotnie ratująca własny Klub przed upadkiem. Rozbieżność zdań pomiędzy nami a obecną ekipą zarządzającą narastała od dłuższego czasu. Wielokrotnie spotykaliśmy się z samym prezesem i ludźmi przez niego zatrudnionymi. Niestety oprócz pięknie brzmiących słów, sytuacja w klubie nie ulegała poprawie. Odnosiliśmy nawet wrażenie, że działania wypracowane przez lata na linii klub-kibice, są przez nich sabotowane.

Jak decyzję o bojkocie skomentował klub? Ze smutkiem przyjmujemy stanowisko o bojkocie, zwłaszcza wobec faktu, że nasza drużyna tak udanie rozpoczęła nowy sezon i pierwszy mecz nowego sezonu przy Bukowej miał szansę zgromadzić sporą publiczność. Wobec wydarzeń, jakie miały miejsce w trakcie ostatniego spotkania z udziałem widowni w Katowicach, czyli GKS – Widzew, Klub postanowił kompleksowo uregulować relacje z kibicami, poprzez propozycję zawarcia porozumienia. Z naszej strony oczekiwanie jest tylko jedno: przestrzeganie prawa. Oczywiście wszystkich fanów chcących dopingować nasz zespół zapraszamy w niedzielę na Bukową. Wciąż pozostajemy też otwarci na zawarcie porozumienia z kibicami.

Mecz z Widzewem, rozegrany 6 kwietnia – porażka 0:2 – był kroplą, która przelała czarę i jeszcze do niego wrócimy. Ale nie był to z pewnością żaden punkt zwrotny, bo relacje między klubem a kibicami psuły się od dłuższego czasu. Pierwszym tak wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak, był transparent wywieszony na jednym z meczów podczas rundy jesiennej ubiegłego sezonu: „Na mecz z Banikiem sami zrobiliśmy frekwencję, wy dalej siedzicie i umywacie ręce!”, nawiązujący do faktu, że towarzyskie spotkanie z zaprzyjaźnionym klubem z Ostrawy, promowane przez kibiców, przyciągnęło na Bukową liczniejszą publikę niż jakiekolwiek ligowe starcie za kadencji obecnego prezesa. Chcieliśmy wtedy porozmawiać z kibicami, zwróciliśmy się z prośbą do prezesa stowarzyszenia „SK1964” Piotra Koszeckiego, ale otrzymaliśmy grzeczną odmowę. Najwyraźniej nie chciano prać brudów publicznie. Do tego wątku będzie jeszcze okazja nawiązać.

W lutym tego roku na stronie kibiców gieksa.pl opublikowany został tekst „Czy Marek Szczerbowski zwija klub od środka?”, w którym wyliczono wszystkie zastrzeżenia do prezesa GieKSy, piastującego swoją funkcję od sierpnia 2019 roku. Co na przykład?

  • Nieobecność na rozpoczęciu budowy stadionu (rzekome faux pas Urzędu Miasta i brak zaproszenia) czy odsłonięciu muralu Jana Furtoka w centrum miasta.
  • Odejścia bądź zwolnienia pracowników, cenionych przez kibiców – Olgi Bieganowskiej (marketing), Grzegorza Górskiego (dział organizacji imprez), Bartosza Malaki (dział sprzedaży), Maurycego Sklorza (rzecznik prasowy) i w konsekwencji zbyt mało rąk do pracy w klubie
  • Burzliwe pandemiczne cięcia w sekcji siatkówki, opisywane przez ogólnopolskie media
  • Zamknięcie sektora nr 1 na trybunie głównej
  • Brak współpracy z bukmacherem, co w innych klubach szczebla centralnego jest standardem
  • Marketing na niskim poziomie
  • Niska frekwencja
  • Zaniedbanie Klubu Biznesu

I jeszcze kilka innych kwestii. Oceniono, że „organizacyjnie klub jest kilka poziomów niżej niż przed przyjściem Szczerbowskiego i jego ludzi”. Raz na czas prezesowi wyciąga się też zakup około 1 procenta udziałów w spółce po cenie niższej niż emisyjna. Tak tłumaczył to w „Dzienniku Zachodnim”: – – Te akcje są elementem związku z klubem i jednocześnie inwestycji, co nie stanowi dla mnie konfliktu interesów. Każdy dzień, w którym wykonuję swoje obowiązki, ma służyć temu, żeby podnosić ich wartość z korzyścią dla GKS-u i wszystkich akcjonariuszy, czyli także dla mnie.

Od lutego lista tych zarzutów tylko się wydłużyła. Doszło do tego, że w maju kibice postawili przy głównym wejściu do budynku klubowego taczkę, symbolizującą ich stosunek do prezesa. Po zdobyciu pierwszego od ponad ćwierćwiecza tytułu hokejowego mistrza Polski radość u części kibiców przeplatała się z kolejnymi pretensjami do klubu. Że nie było zorganizowanej fety, a jedynie ta spontaniczna, po powrocie z ostatniego meczu w Oświęcimiu. Że na tymże meczu Marek Szczerbowski został sfotografowany, jak śpi (nie znając pełnej historii tego zdjęcia). Że – to już konsekwencja tego mistrzostwa i wina miasta, nie klubu – Liga Mistrzów rozgrywana będzie na „Jantorze” w dzielnicy Janów dla garstki wybrańców. Że na odbywającym się w Finlandii losowaniu fazy grupowej wiceprezes Łukasz Czopik wyglądał jak ubogi krewny elegancko ubranych przedstawicieli rywali z Węgier, Szwecji i Szwajcarii, mając na sobie klubową koszulkę polo z logiem… starego partnera technicznego, firmy Macron, podczas gdy GieKSa związana jest umową z Hummelem.

Tego lata niektórzy kibice denerwowali się, że klub wzorem wielu rywali nie zadbał o nowe stroje, tłumacząc, że „pasiaki” były użyte ledwie 12-krotnie, że słabo sprzedają się karnety (rozeszło się około 200, to jakieś 5 razy mniej niż zwykle) czy że nie było prezentacji zespołu. Trąci to jednak hipokryzją, skoro w pewnych kręgach bojkot był tajemnicą poliszynela i zostało powiedziane, by z zakupem karnetów się wstrzymywać. Narzekano na ich wysokie ceny – ale i tak są odrobinę atrakcyjniejsze niż choćby u sąsiadów z Chorzowa. Co do prezentacji, to można tylko zastanowić się, jak tu organizować ją w takim klimacie?

Krótko przed ogłoszeniem bojkotu doszło jeszcze do zakończenia współpracy klubu ze sklepem kibiców „Blaszok” w centrum miasta na ul. Stanisława, dlatego nie licząc kas stadionowych, na niespełna tydzień przed pierwszym meczem sezonu GKS został bez stacjonarnego punktu sprzedaży biletów i karnetów. Rozbiło się o okres wypowiedzenia. – Chcieliście (klub – dop. red.) dodać punkt, że możecie jednostronnie zerwać umowę w każdej chwili bez podania przyczyny – tłumaczyła kibicom na Facebooku GKS-u jedna z osób odpowiedzialna za sklep „Blaszok”, który, dodajmy, wciąż ma ważną umowę sublicencyjną z klubem na produkcję gadżetów z herbem GieKSy.

Wracamy do tego, o czym wspominaliśmy na początku i co zostało też przytoczone w klubowym oświadczeniu: 6 kwietnia, mecz z Widzewem, na którym byliśmy świadkami obrazków z lat 90. Tak opisywaliśmy to w „Sporcie”:

Stadion zamknięty na dwa najbliższe spotkania, półroczny zakaz wyjazdowy dla kibiców, do tego grzywna 10 tys. zł. Taką karę Komisja Dyscyplinarna PZPN wymierzyła GieKSie za wydarzenia ze środowego wieczoru. Wystrzeliwane w trybunę gości fajerwerki z przygotowywanych pod sektorówką rakietnic. Race rzucane w stronę przyjezdnych kibiców i na murawę. Palenie szalików na ogrodzeniu. Wyrywanie krzesełek, rzucanie ich w ochroniarzy. Długa walka ze służbami porządkowymi na tyłach Blaszoka. Takich obrazków, jak podczas meczu GKS-u z Widzewem, nie oglądano przy Bukowej od dawna. W 69 minucie mecz musiał zostać przerwany przez arbitra na niemal pół godziny, choć nie brakowało opinii, że w ogóle nie powinien zostać dokończony – w obliczu zagrożenia zdrowia czy wręcz życia części jego uczestników.

Tyle relacja ze „Sportu”. Niektórzy mogą uznać za wymowne, że w swoim wpisie informującym o bojkocie kibice nie wspomnieli słowem o tamtym meczu. Stowarzyszenie kibiców „SK1964” przez 3,5 miesiąca nie było w stanie odciąć się od tych incydentów.

W zamian rozpoczęło się boksowanie. Już kilka dni później okazało się, że nie dojdzie do skutku akcja „Zagraj na Bukowej”, adresowana do dzieci z katowickich dzielnic, której zwieńczeniem był zawsze turniej finałowy na głównej płycie stadionu. Klub oczekiwał od „SK1964” potępienia wydarzeń z meczu z Widzewem, a skoro to nie nastąpiło, postanowił zawiesić współorganizowany ze stowarzyszeniem kibiców turniej i w zamian zaoferować „Dzielnicowe Mistrzostwa Katowic Szkół Podstawowych”, które nie były tak spektakularne, jak „Zagraj na Bukowej”, ale i tak wzięło w nich udział kilkuset dzieciaków.

„Zagraj na Bukowej” było gotowe do odpalenia – zapewniają nas w klubie.

Kibice zarzucili zaś osobom z klubu organizacyjną indolencję przy „ZnB” i niszczenie marzeń dzieci. „Persona non grata” stał się dla nich Aleksander Matusek, wieloletni spiker, pracownik GKS-u, przez krótki czas rzecznik prasowy, jeden z bohaterów filmu „Dekada GieKSy” i osoba współodpowiedzialna za „Zagraj na Bukowej”. Prezesowi Szczerbowskiemu zarzucano zaś, że u wojewody „wychodził” sobie kolejną karę, przez co przy pustych trybunach grano nie tylko z Odrą Opole i Skrą Częstochowa, ale też GKS-em Jastrzębie i ŁKS-em Łódź. On sam uznawał takie opinie za absurdalne. W mediach społecznościowych krążyły zdjęcia Szczerbowskiego sprzed lat wykonane na stadionie w Chorzowie. Ktoś mógłby skwitować, że skoro kibice wzięli do ręki młotek, to wszędzie zaczęli widzieć gwoździe.

W swoim wpisie na Facebooku „GieKSa” kibice piszą tak: Po wskazaniu przez nas rzeczy do poprawy, pracownicy klubu na czele z prezesem, postanowili przejść do ofensywy. Klub wystosował w naszą stronę projekt ,,porozumienia”, w którym zawarte były między innymi takie punkty jak: wgląd pracowników klubu w oprawy meczowe, cenzura kibicowskich portali, płacenie przez kibiców wszelkich kar, narzucenie współpracy z organami ścigania itd. Całość ,,porozumienia” nakłada na kibiców obowiązki i kary, uwalniając od odpowiedzialności i działań klub. Wskazaliśmy błędne założenia w ,,porozumieniu”, ale po kilku wymienionych mailach klub znowu wrócił do pierwotnego ,,porozumienia”.

Warto zatem pochylić się nad tym porozumieniem. Jego treść opublikował portal interia.pl. Pokrótce i konkretnie, klub zobowiązywał się do:

  • współpracy ze stowarzyszeniem w zakresie wsparcia drużyn oraz budowania dobrego wizerunku Klubu i drużyn oraz propagowania sportu wśród dorosłych, młodzieży i dzieci;
  • nieodpłatnego udostępniania administrowanego przez Fundację Sportowe Katowice parkingu przy ul. Złotej dla Kibiców biorących udział w zorganizowanych wyjazdach na mecze wyjazdowe piłkarzy sekcji seniorskiej, stosownie do odrębnych ustaleń Stron;
  • pokrywania kosztów druku plakatów na wybrane mecze drużyny piłkarzy i hokeistów;
  • udostępniania nieodpłatnie 20 wejściówek na mecze piłkarzy i hokeistów dla osób przygotowujących oprawy meczowe;
  • udostępniania nieodpłatnie wybranych i wskazanych przez GKS Katowice pomieszczeń magazynowych na potrzeby opraw kibicowskich;
  • współpracy przy sprzedaży biletów na sektor kibiców gości na mecze organizowane przez GKS Katowice na Stadionie Miejskim przy ul. Bukowej 1A – w tym w określaniu społecznie istotnych celów, na jakie mogą być przeznaczane środki z tego tytułu;
  • zapewnienia jednego autobusu na wybrane 6 meczów domowych drużyny piłkarskiej w ciągu sezonu, na potrzeby transportu kibiców z miast ościennych;
  • współpracy przy organizacji plebiscytu „Złote Buki”;
  • współpracy przy organizacji turnieju „Zagraj na Bukowej” oraz innych akcji społecznych;
  • nieodpłatnego udostępniania znaku firmowego oraz emblematów na potrzeby prowadzenia portalu internetowego GIEKSA.PL, na zasadach wskazanych przez GKS Katowice, w szczególności w sposób zapewniających poszanowanie znaku firmowego, z zachowaniem zasad szacunku, apolityczności, tolerancji i kultury

To zobowiązania klubu. A do czego klub chciał zobowiązać kibiców, stowarzyszenie?

  • przygotowania we współpracy z klubem opraw kibicowskich;
  • każdorazowego uprzątnięcia terenu parkingu po powrocie zorganizowanych grup kibiców pod rygorem zlecenia przez Klub wykonania zastępczego i obciążenia Stowarzyszenia kosztami takiej usługi;
  • ponoszenia odpowiedzialności za treści i komentarze publikowane w mediach administrowanych lub wykorzystywanych przez stowarzyszenie;
  • dostarczania klubowi list uczestników zorganizowanych grup kibicowskich (w tym wyjazdy meczowe);
  • rozwieszania w przeznaczonych do tego miejscach przygotowanych przez klub plakatów na wybrane mecze drużyny piłkarzy i hokeistów;
  • ponoszenia kosztów kar nałożonych przez PZPN lub inne uprawnione organy w związku z działalnością kibiców podczas meczów domowych i wyjazdowych;
  • współpracy z klubem oraz organami do tego powołanymi w zakresie przeciwdziałania przemocy, agresji, wandalizmowi, nietolerancji oraz zwalczania wykroczeń i przestępstw kibiców.

Z pewnością są tu punkty ingerujące w pewne kibicowskie zasady, nie zawsze będące zbieżne z literą prawa. Czy do tego stopnia, by ogłaszać bojkot? Wnioski do wyciągnięcia i skonfrontowania z wcześniejszym fragmentem wpisu kibiców zostawiamy przede wszystkim Czytelnikom. My pochylmy się tylko nad dwoma:

„Przygotowanie opraw we współpracy z klubem”
Mocno trąci cenzurą, bo przecież nie chodzi o to, że kierownik drużyny przyniesie farby, fizjoterapeuta – pędzle, a księgowa będzie malować.

„Ponoszenia odpowiedzialności za treści i komentarze publikowane w mediach administrowanych lub wykorzystywanych przez stowarzyszenie”
Staniemy po stronie klubu, bo na portalu gieksa.pl bywały materiały niemal jednoznacznie sugerujące, że na wynik danego meczu miał wpływ bukmacherski kod HT/FT czy podkreślające, że „nie trzeba mitycznie ,,grać w piłkę”, żeby umieć rozróżnić, co jest brakiem umiejętności, a co kwestiami pozasportowymi”. Krytyka – tak, ale przekraczanie pewnej granicy w sugerowaniu przyczyn niepowodzeń – no nie.

Mistrzostwo hokeistów, awans i 8. miejsce piłkarzy – najwyższe spośród I-ligowców województwa śląskiego, siatkarze w play offie PlusLigi, do tego najlepszy sezon piłkarek. To wszystko fakty przemawiające, że z tego, co jest istotą funkcjonowania klubu sportowego – czyli wyników sportowych – GieKSa za kadencji Marka Szczerbowskiego jak najbardziej się wywiązuje. Cechuje ją pokora, stabilizacja i progres. Może nie tak szybki, jak chcieliby tego niektórzy, ale zanegować się go nie da. Rafał Górak rozpoczął właśnie swój czwarty sezon w roli trenera piłkarzy. Cztery lata na stanowisku ostatnio spędził Jerzy Nikiel w latach 60.

Okazji do zwolnienia Góraka przez te 3 poprzednie sezony nie brakowało. Być może inny prezes nie wytrzymałby ciśnienia. Szczerbowski wytrzymywał, choć sam przyznawał, że sporo podszeptów kierowano w jego stronę. Ufa jednak Górakowi i dyrektorowi Robertowi Góralczykowi. GKS ma z roku na rok silniejszą drużynę piłkarzy. A może gdyby nie pewne decyzje (albo brak decyzji), nadal tkwiłby dziś w II lidze? Ktoś powie, że powrót na zaplecze ekstraklasy to obowiązek, żaden sukces, tak jak 8. miejsce z poprzedniego sezonu, zwłaszcza że generalnie drużyna walczyła o utrzymanie, a nie baraże o ekstraklasę. Może i tak, ale skrajne deprecjonowanie tego to złośliwość.

Marcin Krupa, prezydent Katowic (wypowiedź z kwietnia): – Nie byłoby sukcesu GKS-u, awansu do I ligi, gdyby nie pewna konsekwencja w działaniu, w prowadzeniu klubu, ale i drużyny. Stabilizacja jest zauważalna od kilku lat, nie tylko poprzez wyniki sportowe – choć oczekiwalibyśmy oczywiście jeszcze lepszych – ale i stabilizację gry, konsekwentne dążenie do wejścia do ekstraklasy. Mam nadzieję, że to się ziści. Najważniejsze jest stawianie dobrych fundamentów tej drużyny, a to zapewniają trenerzy i zarząd klubu. Panie prezesie, bardzo dobra robota. Gratuluję i dziękuję za zaangażowanie w klub.

Trzeba natomiast oddać Piotrowi Koszeckiemu, prezesowi „SK1964”, konsekwencję: niedługo po przegranym w 2020 roku awansie, przed drugim sezonem na II-ligowym szczeblu, mówił w „Sporcie”: – Oddzielam wyniki sportowe od zarządu spółki. Uważam, że to nie jest dobry miernik, by oceniać prezesów rezultatami drużyn.

Kibice nie chcieli używać tego miernika, gdy było nie najlepiej i nie używają go teraz, gdy jest znacznie lepiej. Innym takim miernikiem mogą być finanse, choć trudno, by prezes wypinał pierś do orderów w kontekście miejskiej spółki z tak sytuowanego samorządu jak Katowice. Wiceprezes Łukasz Czopik wyliczał przed radnymi na jednym z posiedzeń Komisji Kultury, Promocji i Sportu, że budżet wielosekcyjnej GieKSy na 2022 rok wynosi 22 mln zł, z czego 17,5 mln to dotacja z miasta.

Marek Szczerbowski podkreśla, że wynik finansowy za 2021 rok byłby najlepszy w historii spółki gdyby nie fakt, że trzeba było utworzyć rezerwy na zobowiązania wynikające z roszczeń ZUS-u, kwestionującego formę zatrudniania zawodników w latach 2015-19. Czyli jeszcze za poprzednich zarządów. ZUS domaga się 4 mln zł, postępowania są w toku. Czy był to błąd czy kreatywna księgowość? Na łamach „DZ” Szczerbowski odparł, że nie odpowie, nim nie zapadnie ostatni prawomocny wyrok.

Szczerbowski o kwestiach finansowych („DZ”): – W zeszłym roku koszty na cztery sekcje wyniosły niespełna 20,5 mln zł, teraz jest podobnie. Żeby zarysować tło: w 2019 roku planowano wydatki na poziomie 37,952 mln złotych. Odliczając spłaty pożyczek realnie chodziło o 28 milionów. W kolejnym roku, gdy przyszedłem na Bukową, zamknęliśmy się w 18 milionach. Znacznie obniżyliśmy koszty, co oznaczało jednocześnie znacznie mniejsze obciążenie dla miasta, a wynik sportowy mamy porównywalny lub lepszy.

Kibice lubią wracać do tamtych czasów – prezesów Cygana i Janickiego – wskazując, że wtedy hulał marketing. Ale należy zadać sobie pytanie, ilu nowych kibiców może przyciągnąć np. filmik z klubową maskotką, Gieksikiem, wyrzucającym przez okno telewizor? Albo inne, nawet i najbardziej pomysłowe akcje, podczas gdy trybuny przy Bukowej tak czy siak częściej świeciły wtedy pustkami niż wypełniały się?

Koszecki przed dwoma laty zastanawiał się, że być może działania PR-owe, marketingowe, ściągnęłyby około 300 widzów. Wtedy to była druga liga. Dziś – pewnie więcej, skoro GieKSa jest szczebel wyżej, z wieloma atrakcyjnymi rywalami. Ale nadal nie byłyby to raczej liczby rzucające na kolana. Najlepszym marketingiem i tak jest cel – na horyzoncie, nie w ustach piłkarzy – i są nim wyniki. Albo – budujący się – nowy stadion.

Klub Biznesu – ten temat wraca wśród kibiców często. W przeszłości miał odpowiednią otoczkę. Wystawne śniadania, kamery, wymiana kontaktów. Byli członkowie Klubu Biznesu napisali wiosną list otwarty do Urzędu Miasta, zwracając uwagę, jak zaniedbał ten temat prezes Szczerbowski.

Wiceprezes Czopik tak tłumaczył to radnym: – Środki pozyskiwane ze strony obecnych partnerów, w zestawieniu z latami ubiegłymi, są porównywalne – przy dramatycznie niższym koszcie ich pozyskania! Wydawać by się mogło rzeczywiście, że od strony ilościowej partnerzy GKS-u w latach minionych to bardzo duża grupa, ale w przełożeniu na środki finansowe, po odliczeniu kosztów ich obsługi, ta grupa generowała 200-kilkadziesiąt tysięcy złotych. Same koszty funkcjonowania działu sprzedaży przekraczały tę sumę. Klub nie wychodził na tym specjalnie korzystnie. Owszem, obecnie być może jest zauważalna nasza mniejsza rozwiązłość marketingowa, ale nie można odmówić temu działaniu efektywności finansowej. Liczby są bezwzględne. Stoję na stanowisku, że działalność sprzedażowa, marketingowa, musi wprost wspierać przychód. Jeśli nie znajduje odzwierciedlenia w złotówkach, trzeba rozważyć jej zasadność. Hokej pokazał, że podejście: produktu sportowy – rozbudowa działalności sprzedażowej – marketing: to właściwa kolejność.

W tym miejscu, uzupełniając wypowiedź Łukasza Czopika, warto zaznaczyć, że – w odróżnieniu od meczów piłkarskich – klub zarabiał na domowych spotkaniach hokejowych. Spora w tym rola kibiców, wypełniających „Satelitę”, do czego nakręcali się rywalizacją dzielnic, prezentując dzielnicowe oprawy itd. Mało wytłumaczalne, jak to się stało, że GKS do niedawna nie miał nawet oferty biznesowej. Potencjalny sponsor wchodząc na stronę internetową nie był w stanie znaleźć konkretnej informacji, w jaki sposób może wesprzeć GieKSę. Niedawno kwestia ta wreszcie została przez klub uregulowana. A wracając jeszcze do dawnego Klubu Biznesu: jeśli ktoś na pojedynczym meczu był w stanie przepuścić na koszt GieKSy równowartość kwoty wyższej niż miesięcznie jej przelewał – to takich biznesmenów przy Bukowej z pewnością nie potrzeba.


Bogumił Sobula, wiceprezydent Katowic, podsumowując sezon 2021/22: – Trzy lata temu jednym z priorytetów było dla nas ustabilizowanie sytuacji finansowej, uporządkowanie struktury, wydatków oraz szkolenie dzieci i młodzieży. Wynik sportowy jest konsekwencją tego, że w sferze finansów dzieje się tak, jak powinno. Trzy lata temu wydatki roczne na klub oscylowały w kwocie około 25-26 milionów złotych. W tej chwili to kilka milionów mniej, mimo że ceny usług i energii, wynagrodzenia – to wszystko rośnie. Wielkie wyrazy uznania dla prezesa, wiceprezesa, za wprowadzenie tej drakońskiej diety, która, jak się okazało, nie odbiła się negatywnie na wynikach sportowych.


Tak kończy się wtorkowy wpis kibiców informujących o bojkocie:
Stawiając na pierwszym miejscu GKS Katowice i chcąc się mimo wszystko porozumieć, poprosiliśmy o mediację UM Katowice, ale otrzymaliśmy odpowiedź, że MOŻE zgodzą się na rozmowy, o ile przeprosimy „prezesa” i samo Miasto Katowice. Ogłoszony przez nas bojkot nie ma na celu uderzenia w sportowców reprezentujących nasze barwy. Dalej mają oni od nas pełne poparcie, tym razem jednak wybrzmi ono w inny sposób. Apelujemy do Miasta, które jest właścicielem, o wysłuchanie naszego głosu. Nie można prowadzić dialogu, jeśli wysłuchuje się tylko jednej strony.

Wracamy do tematu meczu z Widzewem – miasto też oczekuje odcięcia się od tamtych wydarzeń przez grono tych najbardziej reprezentatywnych kibiców i to ważne dla przełamania lodów,
dalszych rozmów.

Poprosiliśmy katowicki Urząd Miasta o zabranie stanowiska ws. bojkotu. Oto odpowiedź (pisownia oryginalna):

Stowarzyszenie Kibiców GKSu Katowice „SK 1964”otrzymało od nas 29 czerwca korespondencję, w której podkreśliliśmy gotowość do rozmów. Jesteśmy otwarci na dialog, z radością przyjęliśmy deklarację Stowarzyszenia, że jego nadrzędnym celem jest dobro GKS’u, jednak nie możemy zaakceptować prób narzucenia swoich zasad, szczególnie, że wcześniejsze wydarzenia z pewnością nie przysłużyły się dobrze Klubowi i Miastu, mowa tu o agresywnych, niezgodnych z prawem postaw kibiców podczas meczu GKS Katowice – Widzew Łódź. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi na wspomnianą korespondencję, a w tej kwestii oczekujemy na jednoznaczne określenie stanowiska Stowarzyszenia. Budowa silnego i stabilnego klubu wielosekcyjnego jest projektem wieloletnim, który ma przynosić korzyści wizerunkowe miastu. Ważnym elementem działania spółki jest także szkolenie dzieci i młodzieży. Liczymy, że rozwój wielosekcyjnego klubu oraz budowa stadionu przyczynią się do wzmocnienia marki GKS Katowice, co pozwoli przyciągnąć sponsorów, którzy przejmą na siebie koszty funkcjonowania klubu. (…) Niechodzenie na mecze – to oprócz pozbawiania się udziału w pozytywnych emocjach, jakie daje osobisty udział w wydarzeniu sportowym – także ograniczanie dochodów Klubu z biletów, a to nie jest zgodne z oczekiwaniami Kibiców i Miasta, by Klub był coraz silniejszy i stabilniejszy.

A kibice? Bez powodzenia „Sport” prosił o rozmowę prezesa „SK1964”. Głos fanów GieKSy trzeba respektować i pamiętać, że to oni w 2005 i 2012 roku ratowali klub, stawiali go na nogi, ale nie można też zapominać, że nie stanowią aż takiej siły, jak niektórzy mogą sobie wyobrażać. O ile wyjazdowo są w czołówce polskich ekip, o tyle u siebie mecze z choćby i 3-tysięczną publiką zdarzają się od święta.

Patrząc na skalę tego, co widać z wierzchu – przede wszystkim dobrych wyników sportowych, poukładanych finansów – puentowanie bojkotem reszty zarzutów może przez kogoś być uznane za strzelanie z armat do wróbli, zwłaszcza jeśli klub deklaruje gotowość do podpisania porozumienia z kibicami. Trudno aż uwierzyć, że kibicom chodzi tu rzeczywiście tylko o zapisy porozumienia, o przestrzeganie prawa czy wzięcie odpowiedzialności za własne czyny.

Kibice GieKSy prezentują teraz podejście: „nieważne, co Polska myśli”, bo publicznie nie precyzują i nie przedstawiają konkretnie swoich oczekiwań, choć jasne jest, że najważniejszym dla wielu z nich byłaby dymisja Marka Szczerbowskiego. Wielu zarzutom formułowanym przez kibiców trudno odmówić racji, bo GKS nie jest dziś krystaliczny. Ale jeśli sami nie są na tyle transparentni, by nie zostawiać znaków zapytania i niedomówień – by dać odpowiedź, czego konkretnie chcą, by zdanie „gdy nie wiadomo, o co chodzi…” było tylko żartem – to niech rzeczywiście nie oczekują wielkiego zrozumienia i nie dziwią się zdziwieniu na zewnątrz.


Rafał Górak podczas swojej pierwszej kadencji na Bukowej powiedział po jednym z meczów:
Dwunasty zawodnik jest na najwyższym poziomie. Teraz trzeba dobrać jedenastu.

Kto wie, czy wkrótce nie okaże się, że gdy wreszcie zebrało się jedenastu, to zabraknie tego dwunastego.


Fot. Tomasz Kudala / PressFocus