Kibice mogą dać Wiśle dodatkowy impuls

Piłkarze „Białej gwiazdy” liczą na doping 8 tysięcy kibiców.


Dobra informacja dla kibiców Wisły Kraków to taka, że zgodnie z decyzją Departamentu Organizacji Imprez, Bezpieczeństwa i Infrastruktury Polskiego Związku Piłki Nożnej na wtorkowy mecz z Wisłą Płock na trybuny stadionu przy ulicy Reymonta może wejść ponad 8 tysięcy widzów. Jeżeli formalności związane z oficjalną zgodą władz miejskich zostaną zakończone podopieczni Artura Skowronka otrzymają mocne wsparcie, którego bardzo potrzebują.

Co prawda nadal zajmują miejsce nad strefą spadkową i mają nad nią przewagę 5 punktów, ale bilans „Białej gwiazdy” po restarcie jest daleki od oczekiwanego. Zespół, który w sześciu pierwszych spotkań w tym roku zdobył 14 punktów za 4 zwycięstwa i 2 remisy, w ostatnich 5 meczach tylko raz wygrał, raz zremisował i po 3 porażce przeżywa kryzys.

Pokazać charakter

– Bardzo chcieliśmy wygrać – stwierdził Artur Skowronek. – Uważam, że od początku meczu w Bełchatowie było widać nasze pozytywne nastawienie. Wyglądaliśmy w tych pierwszych fragmentach spotkania dobrze. Prowadziliśmy atak pozycyjny, budowaliśmy grę, ale zabrakło konkretów.

Później z rytmu wybiły nas straty – najpierw gola po stałym fragmencie gry, a następnie Nikoli Kuveljicia, który tuż przed przerwą został ukarany drugą żółtą kartką. Musieliśmy więc zmienić sposób naszej gry i dążyliśmy do korzystnego wyniku nawet po stracie drugiej bramki. Zespół w trudnym momencie chciał pokazać charakter i to zrobił.

Gol Olka Buksy dał nowe nadzieje. Byliśmy mocno zdeterminowani, żeby wywalczyć korzystny wynik. Niestety gdy Igor Sapała zaliczył bardzo ładne trafienie, po którym nie udało się nam już podnieść. Musimy się jednak szybko pozbierać, bo przed nami już kolejny mecz.

Wrócić do tego momentu

Dzisiejsze spotkanie z Wisłą Płock, która ma wprawdzie 4 punkty przewagi nad krakowską imienniczką, ale po przerwie spowodowanej epidemią jeszcze nie wygrała meczu, zapowiada się więc jako „spotkanie potrzebujących”. Sympatycy 13-krotnego mistrza Polski liczą, że 17-letni Aleksander Buksa, który w meczu z Rakowem potrzebował 10 minut, żeby po wejściu na murawę wpisać się na listę strzelców, tym razem będzie miał więcej czasu na pokazanie swoich rosnących z dnia na dzień umiejętności.


Czytaj jeszcze: Udany rewanż Rakowa


– Swoim wejściem chciałem na boisku w Bełchatowie dać impuls drużynie do dalszej walki – powiedział Aleksander Buksa. – Cieszę się, że piłka po moim strzale z 16 metra trafiła w okienko, ale bardzo żałuję, że nie poszliśmy po tym kontaktowym golu za ciosem.

Myślę, że każdy z nas chciałby wrócić do tego momentu i jeszcze bardziej postarałby się o korzystny wynik. Ale czasu nie da się cofnąć dlatego wszystkie siły koncentrujemy na następny mecz. Dobrze, że szansa na rehabilitację przychodzi bardzo szybko. Mamy też świadomość, że mecz z Wisłą Płock, to klucz do spokojnej końcówki sezonu.

Choć terminarz jest napięty i bardzo dużo zależy od regeneracji to jestem pewien, że będziemy przygotowani w stu procentach, bo musimy walczyć i wygrywać.

Fot. Michał Kość/PressFocus