Ligowiec. Prawo do porażki

Autentycznie żal mi trenera Korony, Macieja Bartoszka. Po przegranym meczu w Zabrzu wyglądał na tak zdenerwowanego, jakby właśnie przeczytał swój nekrolog.


Nie mam złudzeń, że w tym momencie rzut oka na jego twarz odstraszyłby każdego agenta ubezpieczeniowego, który chciałby mu sprzedać polisę na życie.

Korona pozostawiła w Zabrzu dobre wrażenie i wcale nie musiała przegrać z Górnikiem. Nie zgadzam się jednak ze szkoleniowcem kielczan, że nie miała prawa go przegrać. Otóż miała panie trenerze, a wynik jest tego namacalnym dowodem. W dziele zniszczenia pomogli Górnikowi obrońcy gości, którzy w końcówce meczu prezentowali się jak nie przymierzając faceci z anoreksją.

Uczucia targające Maciejem Bartoszkiem zapewne doskonale rozumieją Waldemar Fornalik i Kosta Runjaić, którym trudno było zaakceptować porażki swoich zespołów. Piast i Pogoń na tle przeciwników prezentowali się dobrze, a momentami nawet bardzo dobrze, lecz futbol to nie łyżwiarstwo figurowe, w którym przyznaje się punkty za wrażenie artystyczne.

Dlatego uśmiechnąłem się pod nosem, czytając wypowiedź Davida Steca. Obrońca „Portowców” powiedział: „Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Już dawno nie graliśmy tak dobrze w piłkę”. Skoro tak, to dlaczego Pogoń zeszła z boiska pokonana? Obaj szkoleniowcy (Fornalik i Runjaić) bolesne porażki muszą wziąć na „klatę” i przy okazji wytłumaczyć swoim podopiecznym (niekoniecznie w żołnierskich słowach), że w piłce nożnej liczą się tylko zdobyte bramki, nic ponadto. O wrażeniu artystycznym kibice szybko zapomną, o wyniku na pewno nie.

Redakcyjny kolega w tzw. „Typerze” uznał, że Śląsk jest w stanie wywieźć punkt z Łazienkowskiej i wytypował remis 1:1. Piłkarze tej drużyny zrobili go jednak w balona, bo w ciągu całego meczu nie oddali strzału w światło bramki! Jako żywo przypominali biblijnego Dawida, który wybrawszy się na pojedynek z Goliatem, w ostatniej chwili zorientował się, że zapomniał zabrać ze sobą procy. Legia jest już o krok od zdobycia mistrzowskiej korony, chociaż ostatnie zwycięstwo okupiła kontuzjami dwóch zawodników. Jose Kante powinien wrócić na boisko jeszcze w tym sezonie, Marko Vesović nie ma na to szans.

Słabiutko od momentu restartu rozgrywek prezentuje się krakowska Wisła. W pięciu spotkaniach wzbogaciła się zaledwie o 4 punkty, na co złożyło się szczęśliwe zwycięstwo z Rakowem i bezbramkowy remis z Arką. Martwi również liczba straconych goli – Michał Buchalik wyciągał piłkę z siatki aż 12 razy! Jeżeli dzisiaj drużyna trenera Artura Skowronka nie pokona imienniczki z Płocka, na finiszu pod Wawelem może być wyjątkowo gorąco.


Czytaj jeszcze: Dobra passa trwa


Na kilka ciepłych słów zasłużyli po raz kolejny piłkarze Górnika. Opromienieni zwycięstwem z Legią mieli ciężką przeprawę z Koroną, ale do końca nie zwątpili w wygraną. Ich cierpliwość, walka, a przede wszystkim wiara, że nie wszystko stracone, przyniosła oczekiwane owoce. Trzy punkty zaksięgowane w takich okolicznościach muszą smakować wyjątkowo.

Brawa należą się również Lechowi, a zwłaszcza młodym piłkarzom tej drużyny, którym zaufał trener Dariusz Żuraw. Przekonał się po raz kolejny, że warto stawiać na młodych i… swoich!

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus