Komentarz „Sportu”. Pali się?

Od piątku zastanawiam się, czym trener Odry Opole Piotr Plewnia naraził się Łukaszowi Kędziorze. Bitwa z myślami jest jak najbardziej na miejscu, bo 24-letni obrońca jego drużyny już dwa razy miał współudział przy straconych bramkach przez outsidera Fortuna 1. Ligi.


Tydzień wcześniej wychowanek Prądniczanki Kraków maczał palce przy drugim straconym golu przez Odrę w potyczce z Zagłębiem Sosnowiec, zaś w miniony piątek na wszelki wypadek wyręczył Piotra Starzyńskiego i zapisał na swoje konto kolejnego „swojaka”.

Nie wiem, czy pod Piotrem Plewnią trenerski stołek już się pali, czy dopiero tylko tli, ale cztery porażki z rzędu są dobrym pretekstem do wywalenia szkoleniowca na przysłowiowy zbity pysk. Prezesowi opolskiego klubu Tomaszowi Lisińskiemu zalecałbym jednak wstrzemięźliwość i proponuję na razie nie wykonywać nerwowych ruchów.

Pamiętam, że przed trzema laty Chrobry Głogów na starcie rozgrywek przegrał w I lidze pięć (!) meczów z rzędu (różnica bramek 2:14), a mimo to głowa trenera Ivana Djurdjevicia nie spadła. Olimpijski spokój opłacił się działaczom z Głogowa, bo niewiele brakowało, by Chrobry załapał się do barażów. Ostatecznie zakończył rozgrywki na siódmym miejscu, tracąc tylko punkt do 6. Bruk-Betu Termaliki Nieciecza i dwa do 5. w tabeli Miedzi Legnica.

Jak mawiał mój śp. tata, pośpiech jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł.


Na zdjęciu: Mina trenera Odry Opole Piotra Plewni mówi wszystko…

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus