Komentarz Sportu. Przejście pod poprzeczką

Są dwa sposoby na wysoko zawieszoną poprzeczkę. Ambitni ją przeskoczą, mniej ambitni przejdą pod nią. Polska zalicza się teraz do tej drugiej grupy.


Jeśli naszym priorytetem było uniknięcie tego, co nas spotkało w pierwszej edycji Ligi Narodów, czyli degradacja z Ligi A, to zadanie wykonano na medal. Zapewniły to dwa zwycięstwa z Bośnią i Hercegowiną, dorzucono jeszcze punkt z niepokonaną od dwóch lat Italią. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że zajęliśmy w grupie dokładnie takie samo miejsce jak dwa lata temu i dlatego nie spadliśmy, że miała teraz jednego uczestnika więcej i wyprzedziliśmy jedynie beniaminka z Bałkanów, to naprawdę nie ma powodów do zadowolenia. Dla Bośniaków najważniejszym zadaniem był sukces w barażach i pierwszy w historii udział w finałach mistrzostw Europy. Po przegraniu tej szansy oddawali punkty Polsce, Holandii i Włochom bez większego oporu.

Przed listopadowymi meczami Polska była liderem grupy, a dziennikarze TVP Sport cieszyli się, że… nie spadnie. Dopiero trener Robert Podoliński przypomniał im, że jest szansa na coś więcej. To „więcej” nam nie wyszło, bo ten minimalizm gdzieś był zakorzeniony także u piłkarzy. W 1976 roku powstał przebój „Ja to się cieszę byle czym” Wojciecha Skowrońskiego. Można go zadedykować naszej reprezentacji. W tymże roku gościliśmy w katowickim „Spodku” hokejowe mistrzostwa świata Grupy A, które zaczęliśmy od historycznego triumfu z ZSRR 6:4, by na koniec spaść do Grupy B. Mieliśmy wtedy dobrych hokeistów, którym brakowało jednak odwagi w podejmowaniu wielkich wyzwań i dlatego nieustannie wędrowali między grupami A i B. Za słabi na mocnych, za mocni na słabych. Teraz mamy dobrych piłkarzy i ten sam problem.

Losowanie eliminacji mistrzostw świata 2022, trafiamy na Anglię i zaraz komentarz „Wyspiarze są zdecydowanymi faworytami, może uda się coś z nimi ugrać”. My nie przegrywamy z nimi przed wyjściem z szatni, leżymy przed nimi plackiem już teraz. Bo to przecież Anglia. Pokonamy Węgry, Albanię, Andorę, San Marino i co? Marzeniem jest drugie miejsce i baraże, żeby przez nie wcisnąć się do katarskiego raju? Odnosząc się do wyników losowania prezes PZPN Zbigniew Boniek oświadczył: – Moim zdaniem „polityka płaczu” w sporcie daje nam najlepsze efekty. Jak przed meczem narzekamy, że rywal jest mocny, a my słabi, poobijani, nie damy rady, to wtedy się najlepiej ładujemy.

Czy ktoś to „ładowanie” zauważył w tegorocznych meczach z Holandią i Włochami? Mieliśmy szczęście, że nie grzeszący skutecznością rywale jeszcze nam więcej nie „przyładowali”.

Pół wieku temu polska reprezentacja nie miała zawodników grających w zagranicznych ligach, za to Anglia miała najlepszą drużynę z tych wszystkich, z którymi w kolejnych latach bez powodzenia przyszło nam się potykać. Jestem rówieśnikiem prezesa PZPN, pamiętam z autopsji ten okres, więc mogę porównywać. A jednak wtedy, w eliminacjach mistrzostw świata, Polska zdołała Anglię pokonać. Bo była kolektywem, a nie zlepkiem indywidualistów, bo wierzyła i na fali tej wiary została potem trzecią drużyną świata. Piłkarze zostawiali serce na boisku.

Dzisiaj mamy nie gorszych zawodników, nawet jednego klasy światowej, grają w najlepszych ligach i nic nie wychodzi. Ambicji starcza do czasu, aż stracimy bramkę, o „gryzieniu trawy” nie ma mowy, taktyka pewnie jakaś jest, tylko trudno ją zauważyć. Na Euro 2016 Polska z późniejszymi mistrzami odpadła dopiero po rzutach karnych. Okazało się, że to co miało być początkiem lepszej przyszłości było maksimum tego, co wykrzesali z siebie piłkarze. Złudzenie siły w eliminacjach mundialu 2018 i blamaż w finałach. Wygrane kwalifikacje Euro 2020, gdzie można ogrywać przeciętnych lub słabych, i niemoc w Lidze Narodów, gdzie konkurencja mocniejsza.

Mówi się o braku dobrej atmosfery w reprezentacyjnej szatni, że piłkarze są przeciw selekcjonerowi. Takie numery mogą zdarzać się w klubach, ale w reprezentacji to już sabotaż. Z kadrą narodową nie podpisuje się kontraktu, tu nikt nikogo do gry nie zmusza. To coś więcej niż tylko miejsce pracy. Jeśli zakładasz koszulkę z godłem, to dawaj z siebie wszystko i nie traktuj zgrupowań jak okazji do spotkania z kumplami i demonstrowania swoich sympatii. Jerzego Brzęczka stanowisko selekcjonera przerosło, to fakt. Ale przerastało też większość jego poprzedników, którzy teraz są bardzo mądrzy jako eksperci w mediach. Szkoda, że tak późno…


Fot. Rafal Oleksiewicz / PressFocus