Komentarz „Sportu”. To ich święto

Marcin Jaroszewski, były prezes Zagłębia, a dziś dyrektor nowych obiektów w Sosnowcu, wyjaśnił od serca, czemu otwarcie stadionu odbyło się bez kibiców GieKSy.


Wspomnieliśmy o tym na drugiej stronie, była mowa o święcie Sosnowca i ewentualnej niespodziance, jaką jego zdaniem mogliby sprawić gospodarzom katowiccy kibice. Abstrahując już od umocowania prawnego decyzji o nieprzyjęciu kibiców gości na podstawie takich przesłanek, można spojrzeć na tę kwestię szerzej niż tylko w ujęciu katowicko-sosnowieckim.

Oburzeni piłkarscy fanatycy muszą zrobić sobie rachunek sumienia i zastanowić się, czy przez lata sami nie zapracowali na to, by owszem – być magnesem, kołem zamachowym dla frekwencji na meczach przeciętnych, jakich setki, ale niekoniecznie i nie zawsze uroczystościach bardziej ekskluzywnych i o większym popycie, a za taką bez wątpienia można uznać otwarcie stadionu w Sosnowcu. Słowa Jaroszewskiego traktuję też jako wotum nieufności dla fanatyków Zagłębia, których jednym z pierwszych okrzyków – mimo braku katowickich szalikowców – i tak była „jazda z” … wiadomo kim, a oprawa z pirotechniką nie odnosiła się do stadionu, a zrozumieć mogły ją tylko osoby zaznajomione z chuligańskimi klimatami.

Sosnowcowi i Zagłębiu naturalnie gratuluję nowego stadionu i jego inauguracji, którą nawet mój znajomy, nastawiony krytycznie do wszystkiego i wszystkich, ocenił na czwórkę z plusem, narzekając jedynie, że… z przyzwyczajenia skręcił z DK86 na zjazd wiodący ku Ludowemu.


Fot. Norbert Barczyk/Pressfocus