Komentarz ,,Sportu”. Układa wszystko po swojemu

Z niecierpliwością czekamy na pierwszy mecz reprezentacji Polski w eliminacjach Euro 2024. Nawet nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy nie zagrać w mistrzowskiej imprezie. Na papierze jesteśmy zdecydowanym faworytem w grupie E europejskich eliminacji. Co innego jednak papier, a co innego boiskowa rzeczywistość.


Czekamy na mecz z Czechami nie tylko dlatego, że zaczyna on drogę na kolejne dla nas Mistrzostwa Europy, gdzie gramy nieprzerwanie od 2008 roku. Spotkanie w Pradze to debiut na ławce szkoleniowej takiego asa, jak Fernando Santos. Sukcesów na koncie ma wiele, w piłce chyba go już nic nie zaskoczy, a poza tym widać, że stara się prowadzony przez siebie zespół trzymać w twardych ryzach.

I tak powinno być, bo warto żeby zawodnicy wiedzieli, kto rządzi i że we wszystkim są odpowiednie granice. Te przekroczył ostatnio Łukasz Skorupski wracając do słynnej premiowej afery z mundialu i mówiąc o kłótniach i niesnaskach w zespole. Po co takie gadanie przed ważnymi eliminacyjnymi meczami jest czy było potrzebne, to wie chyba tylko sam zawodnik, który przecież żółtodziobem nie jest. Ale zostawmy rezerwowego bramkarz na boku.

Selekcjoner Santos zabronił rozmów zawodnikom z mediami, wprowadza też inne porządki w kadrze, jak przykładowo jeden wspólny stół dla wszystkich, zero kamer wewnątrz i zero wygłupów. Przeorganizował też Stadion Narodowy, gdzie ławka naszej ekipy ma być teraz w miejscu, gdzie biega sędzia liniowy, a nie z drugiej strony, gdzie go nie ma, tzn. jest, ale daleko po drugiej stronie. Prosta rzecz, żeby mieć liniowego po „swojej” stronie, a nie „oddawać” go rywalowi. Że też nikt wcześniej na to nie wpadł! A tak przy okazji, czy w takim Górniku Zabrze nie powinni pomyśleć o takim samym zabiegu na Stadionie im. Ernesta Pohla?

To kilka z nowych zasad nowego selekcjonera. Już słychać ujadanie, ale akurat nie jest to nic dziwnego. Przez dwa tygodnie takie ujadanie słyszałem też na mundialu w Katarze. Choć nie byłem czy nie jestem zwolennikiem zagranicznej opcji na ławce polskiej reprezentacji, to oczywiście ściskam kciuki, jak każdy kibic biało-czerwonych za powodzenie misji doświadczonego Portugalczyka, który – co pokazał w wielu innych miejscach – jest skazany na sukces. Praktycznie wszędzie gdzie był wcześniej, to osiągał sukcesy. Oby podobnie było w przypadku naszej narodowej jedenastki.

Kadrowych problemów przed starciami z Czechami i Albanią trenerowi Santosowi nie brakuje, ale na pewno mamy zawodników, którzy są w stanie zdobyć na początku eliminacji Euro solidną zaliczkę. Taką będą minimum 4 punkty.

Zabawne też, że rozmawiając z ludźmi w Czechach, a związanych z futbolem, to przyznają przed piątkowym meczem, że faworytem są raczej Polacy niż ich zespół. Nie wiem do końca czy to kurtuazja czy takie realistyczne i z reguły sceptyczne do wszystkiego podejście Czechów. Pamiętam jak w czerwcu 2012 roku rozmawiałem w Ostrawie z byłym świetnym reprezentantem Czechosłowacji Zdenkiem Nehodą. Wszystko przed meczem na Euro 2012 we Wrocławiu Polska – Czechy, który decydował o tym, która z dwóch drużyn wejdzie do ćwierćfinału ME. Też byliśmy wtedy faworytem, też wskazywano na biało-czerwonych, nawet były świetny napastnik czechosłowackiej kadry z lat 70. i początku 80. wskazywał na polski zespół, a jak się skończyło, to pamiętamy. Czesi wygrali 1:0 i to oni znaleźli się w czołowej ósemce, a nie my, współgospodarze mistrzowskiej imprezy. Jak będzie teraz okaże się w piątek późnym wieczorem. Oby tym razem te czeskie typy się sprawdziły!


Fot. Adam Starszynski / PressFocus