Komentarz „Sportu”. Złudna kontrola

Dziennikarze z Łodzi, którzy przed dwoma tygodniami przyjechali na mecz GKS-u Jastrzębie z ŁKS-em byli przekonani, że „ich” drużyna w cuglach załapie się do barażów. Jeden z nich nawet zapewniał, że awansuje bezpośrednio do ekstraklasy.


Poddałem wówczas w wątpliwość taki scenariusz, a dzisiaj przyjmuję zakład o każdą kasę, że ŁKS nie awansuje bezpośrednio do PKO Ekstraklasy. Więcej, nie dam głowy, że będzie walczył w barażach. Oczywiście nie pozbawiam łodzian szans na taki scenariusz, ale dłuższe utrzymywanie się przy piłce niż przeciwnik nie jest żadną przepustką do zwycięstwa. Jeżeli masz piłkę, to oczywiście nie tracisz gola, ale wcale nie jest przesądzone, że go strzelisz.

W piłce nożnej liczą się konkrety, a nie wrażenie artystyczne (to domena łyżwiarstwa figurowego i gimnastyki artystycznej), o czym ŁKS boleśnie przekonał się w ostatnim meczu ze Stomilem Olsztyn. Sympatycy łodzian powinni przyjąć do wiadomości, że tzw. kontrola nad meczem jest złudna. Tylko w przypadku Barcelony, kiedy grali w niej Iniesta, Xavi i Messi, takie przełożenie na wynik było oczywiste i logiczne.

Trener ŁKS-u Marcin Pogorzała zapewnił, że nie pozwoli ani sobie, ani żadnej innej osobie związanej z drużyną zwątpić w awans do ekstraklasy.

Postawa zrozumiała i godna pochwały, lecz ja nie jestem w żaden sposób związany z tym klubem i mam prawo wątpić, prawda?


Fot. Adam Mielczarski/PressFocus