Koniec świetnej serii. GieKSa zatrzymana w Pruszkowie

Dobiegła końca świetna seria GieKSy, która pozostawała niepokonana od 11 ligowych spotkań, a ostatnią porażkę – nie licząc serii rzutów karnych ze Stalą Stalowa Wola w 1/16 finału Pucharu Polski – poniosła blisko 3 miesiące temu w Łęcznej. Licznik dość niespodziewanie zatrzymał się w Pruszkowie, przy okazji starcia ze Zniczem, który tydzień wcześniej przed własną publicznością został rozgromiony przez łódzki Widzew 0:6.

Katowiczanie oba gole stracili w drugiej połowie – i oba w bardzo prosty sposób. Mieli prawo do przełożenia tego meczu, jako że do reprezentacji Polski U-20 powołany został Bartosz Mrozek. Nie uczynili tego i między słupki znów wskoczył 18-letni Szymon Frankowski, który w październiku w analogicznej sytuacji udanie zastąpił Mrozka w konfrontacji z Elaną Toruń (2:0). Tym razem czystego konta nie zachował, a pierwsza bramka bardzo go obciąża. Jeden z obrońców Znicza zagrał „długą” piłkę w kierunku pola karnego GKS-u. Frankowski wyszedł z bramki i czekał na skraju szesnastki, aż będzie mógł złapać futbolówkę. Z młodym bramkarzem nie zrozumiał się Arkadiusz Jędrych. Stoper GieKSy (rodowity pruszkowianin i wychowanek Znicza!) nie zapobiegł temu, by do bezpańskiej piłki dobiegł Paweł Moskwik i głową wpakował ją do siatki.

Bramka na 2:0 była nieco mniej kuriozalna, ale też nie powinna się przytrafić. Katowiczanie zostali skontrowani po… własnym rzucie rożnym. Dariusz Zjawiński odegrał do Arkadiusza Pyrki, a ten płaskim strzałem nie dał większych szans Frankowskiemu. Tym samym katowiczanie znaleźli się na łopatkach, ale my śmiemy twierdzić, że w równie mocnym stopniu o ich porażce zadecydowała pierwsza, bezbramkowa połowa. Znicz pozwalał im wtedy na bardzo wiele, podopieczni Rafała Góraka dominowali, bardzo długo utrzymywali się przy piłce na połowie gospodarzy, ale nie przełożyło się to na dużą liczbę strzeleckich okazji. Najbliżej szczęścia GieKSa była, gdy Dawid Rogalski główkował po dośrodkowaniu Arkadiusza Woźniaka, a miejscowych uratował słupek. Po przeciwnej stronie boiska nie działo się praktycznie nic, ale raz katowiczanie też mogli mówić o farcie, gdy efektownie z dystansu w słupek bramki Frankowskiego kropnął Paweł Tarnowski.

W drugiej połowie, kiedy obraz gry był już nieco bardziej wyrównany, GKS okazji miał dużo więcej. „Setki” zmarnowali Kacper Michalski (przy stanie 1:0) i wprowadzony z ławki Mateusz Kompanicki (przy stanie 2:0), którzy pudłowali z klarownych pozycji. Emocje były do końca, bo w doliczonym czasie gry (4 minuty) zapachniało happy endem. Najpierw kontaktowego gola strzałem zza pola karnego zapewnił gościom Adrian Błąd, a w dosłownie ostatniej akcji meczu z bliska (tyle że ostrego kąta) uderzał Arkadiusz Woźniak. Obrońca Znicza wybił piłkę z linii, a kilkanaście sekund później arbiter gwizdnął po raz ostatni! Czwarta w sezonie porażka katowiczan stała się faktem. Dwie z nich ponieśli z drużyną z Pruszkowa (w lipcu przy Bukowej wygrała 3:1), która z kolei z kompletu punktów cieszyła się po miesiącu posuchy.

GKS nie wygrał drugiego kolejnego meczu (tydzień temu zremisował 2:2 z Resovią), co zdarzyło mu się dopiero drugi raz w tym sezonie. O żadnym kryzysie nie może być jednak mowy, bo pewnie na 10 takich spotkań, jak to w Pruszkowie, katowiczanie przegraliby jedno, góra dwa. Można zażartować, że nie służą im telewizyjne transmisje. TVP pokazywała w tym sezonie trzy ich starcia i wszystkie zakończyli na tarczy. Niezależnie od wyniku niedzielnego spotkania, pozostaliby na 4. miejscu w tabeli drugiej ligi, bo zwycięstwa w pierwszej kolejce rundy rewanżowej solidarnie odniosły zespoły Górnika Łęczna, Resovii i Widzewa. Strata podopiecznych Góraka do lidera i wicelidera wynosi 4 punkty, do trzecich łodzian – o punkt mniej. Za tydzień na Bukową zawita Gryf Wejherowo, zaś jesień GKS zakończy już w grudniu wyjazdem do Bytowa.

Znicz Pruszków – GKS Katowice 2:1 (0:0)

1:0 – Moskwik, 53 min (głową), 2:0 – Pyrka, 69 min, 2:1 – Błąd, 90+2 min

ZNICZ: Misztal – Drobnak, Rybak, Baran, Rackiewicz – Tarnowski (70. Suchanek), Machalski, Moskwik, Noiszewski, Pyrka (86. Wrześniewski) – Zjawiński (90. Falkowski). Trener Piotr MOSÓR.

GKS: Frankowski – Michalski (86. Wojciechowski), Jędrych, Dejmek, Rogala – Gałecki (79. Kompanicki), Stefanowicz – Woźniak, Błąd, Wroński (81. Tabiś) – Rogalski (71. Urynowicz). Trener Rafał GÓRAK.
Sędziował Szymon Lizak (Poznań). Widzów 400.
Żółte kartki: Machalski, Rackiewicz, Noiszewski – Dejmek.