Kontrakt Badii (prawie) przedłużony!

 

Gerard Badia w Piaście gra od ponad sześciu lat i w tym czasie kilkukrotnie przedłużał kontrakt. Za każdym razem kibice gliwiczan odczuwali dozę niepewności, trochę stresu było, ale zawsze wszystko kończyło się happy endem. Teraz ma być podobnie.

Pan Piłkarz

Przed obecnym sezonem negocjacje w sprawie nowego kontraktu dla Badii znów trochę trwały. Katalończyk choć zdobył mistrzostwo Polski nie był pewniakiem w drużynie trenera Waldemara Fornalika. Pomocnik wystąpił w 21 meczach, ale aż 14 razy wchodził z ławki rezerwowych.

Sukces drużyny to jedno, ale indywidualnie piłkarz ten miewał w gliwickim klubie znacznie lepsze sezony.

– Rozmowy trwają, nie są łatwe. Wydaje mi się jednak, że wszystko dobrze się skończy. Dla mnie, dla klubu, dla kibiców. Bardzo dobrze się tu czuję. Rozmawiałem z dyrektorem, z właścicielem klubu. Miałem jedną ważną kwestię do wyjaśnienia: czy oni chcą Gerarda Badię jako człowieka robiącego atmosferę, którego lubią kibice czy raczej jako piłkarza. Bo ja chcę zostać w Gliwicach jako ważny zawodnik, a nie maskotka.

Ja jestem Gerard Badia – piłkarz. Trener chce mnie. Dla mnie to ważniejsze niż pieniądze – mówił sam zainteresowany przed finiszem rozmów. Ostatecznie Badia podpisał roczny kontrakt z możliwością jego przedłużenia o kolejne dwanaście miesięcy.

Teściowa musi się zgodzić

W tym sezonie Katalończyk pojawia się na boisku częściej i odgrywa ważniejszą rolę. Wiele razy dawał dobre zmiany, pomagał zespołowi w trudnych momentach. W trakcie jesiennych i wiosennych meczów „Badi” pytany o przyszłość odpowiadał, że nic nie jest jeszcze przesądzone. I to z dwóch powodów.

Po pierwsze kontrakt piłkarza zawiera klauzulę, która automatycznie się uruchomi po rozegraniu pewnej określonej liczby meczów i minut.

Po drugie po sezonie pomocnik musi odbyć rozmowę z rodziną. Badia ma dwie córki, a żona tęskni za Hiszpanią. Teściowa z kolei za wnuczkami i zięciem.

– Jedyną inną ofertę pracy otrzymałem od… teściowej. Ona ma biznes z oponami i proponowała mi tam pracę. Nie mam więcej ofert – śmieje się piłkarz. Badia jednak dopóki zdrowie dopisuje i forma również, chce jeszcze grać. A nigdzie nie będzie mu tak dobrze, jak w Piaście. Wydaje się, że udałoby mu się przekonać rodzinę do jeszcze jednego roku spędzonego w Polsce.

Dwa możliwe warianty

Druga kwestia, kontraktowa, także może szybko się wyjaśnić. Wiele zależeć będzie od… pandemii koronawirusa. Jeśli bowiem ostatecznie nie dojdzie do zakończenia rozgrywek i zostanie przyjęta tabela po 26. kolejkach, to… pula meczów i minut Badii będzie liczona właśnie od tych rozegranych spotkań.

W takim przypadku Katalończyk wypełni zapisany w kontrakcie pułap i jego umowa zostanie automatycznie przedłużona. Jeśli dojdzie jednak do dokończenia sezonu, to według naszych informacji Badii zostanie niewiele minut do „uzbierania”. Powinno to się udać w ciągu kilku pierwszych meczach.

W tym sezonie ofensywny zawodnik zagrał w 23 meczach, strzelił 4 gole i dołożył jeszcze 3 asysty. Automatyczne przedłużenie kontraktu będzie swoją drogą potężnym argumentem w rozmowie z rodziną. Kibicom Piasta pozostaje więc… czekać i trzymać kciuki.