Kontrowersja. Sędziowie się nie pomylili?

Sędzia sędziemu krzywdy nie zrobi, to stara piłkarska prawda. Nie inaczej jest teraz, przy okazji meczu 22. kolejki ekstraklasy, w którym Górnik podejmował Raków.


Spotkanie dwóch czołowych drużyn w naszej lidze nie rozczarowało i stało na dobrym poziomie. Na dodatek swoje dodali też sędziowie. Fakt, że wiele decyzji w meczu z drużyn z województwa śląskiego było stykowych, trudnych w interpretacji, która – jak się okazało na koniec – nie były po myśli gospodarzy, którzy po spotkaniu mieli świadomość tego, że nie tyle że zdobyli punkt, ale że dwa stracili.

Najwięcej kontrowersji wzbudziła oczywiście sytuacja z samej końcówki, już z doliczonego czasu, kiedy to po firmowej akcji do siatki, po kapitalnym strzale zza pola karnego trafił Bartosz Nowak. Początkowo prowadzący mecz Piotr Lasyk gola uznał, ale po interwencji VAR, za monitorem siedział Szymon Marciniak, trafienie zostało anulowane.

Jak wszystko ocenił ekspert Canal + Adam Lyczmański w „Lidze + Ekstra”? – Poświęciliśmy trochę czasu analizie całej sytuacji i rozstrzygnięciu tego, czy zagrywający piłkę Piotr Krawczyk był na spalonym. I okazało się, że część stawu kolanowego napastnika Górnika jest przed obrońcą Rakowa. Wiem i zdaje sobie sprawę, że to boli, długo w studio o tym dyskutowaliśmy, ale po to jest VAR. Linia została pokazana i teraz zastanówmy się, co by powiedzieli zawodnicy drużyny przeciwnej. Minimalny spalony, ale to taka sytuacja, że VAR musiał zainterweniować i to właśnie zrobił – mówił Lyczmański.

– Sędziowie VAR mają monitory, mają technologię, żeby takie momenty wychwycić. Wszystko sobie „odkręcili” i widzieli dokładnie. Nasza wykalibrowana linia też pokazała, że niestety dla Górnika, ale spalony – dodawał sędziowski ekspert.

Takie tłumaczenie nie przekonało jednak ani trenera Jana Urbana, który wolał głośno nie komentować nieuznanego przez sędziów gola dla jego zespołu, samych piłkarzy górniczej jedenastki czy kibiców 14-krotnego mistrza Polski, tym bardziej, że VAR nie pierwszy raz w tym sezonie – o czym piszemy na stronie 3 – nie zadziałał na korzyść „górników”.


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus