Kontuzjowani napastnicy

Kontuzjowani napastnicy. Opolanie przystąpili do dania głównego 8. kolejki bez swoich… zębów trzonowych.


Po bezbramkowym remisie z Lechią Gdańsk Odra Opole jeszcze przez 2 dni utrzymywała się na pierwszym miejscu w I lidze. Dopiero po poniedziałkowym zwycięstwie Górnika Łęczna z Resovią podopieczni Adama Noconia stracili miejsce w fotelu lidera. Teraz po 8 kolejkach plasują się na drugiej pozycji.

Sula pod znakiem zapytania

– To był bardzo wyrównany mecz, pełen walki i determinacji – analizuje sobotnie spotkanie z gdańszczanami szkoleniowiec Odry. – Remis to sprawiedliwy wynik, a zdobyty punkt zdecydowanie powinniśmy bardziej szanować i się z niego cieszyć niż lamentować, że nie udało się zdobyć trzech „oczek”. Mimo niewielkiej liczby okazji bramkowych cały czas wszystko było „na ostrzu noża”. Od początku do końca musieliśmy być bardzo czujni. Jakikolwiek gol w tym spotkaniu prawdopodobnie dałby zwycięstwo jednej bądź drugiej drużynie – twierdzi Nocoń. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że opolanie przystąpili do dania głównego 8. kolejki bez swoich… trzonowych zębów.

Osłabienia sygnalizowane w trakcie tygodnia poprzedzającego spotkanie, określanego przez wielu fachowców mianem meczu kolejki, okazały się bardzo widoczne. Pozbawieni swojego snajpera gospodarze nie byli w stanie „ugryźć” przeciwnika. W dodatku 25-letni Albańczyk, urodzony w Brukseli i mający też belgijskie obywatelstwo Din Sula, który zaimponował skutecznością (bo w swoich 4 występach w niebiesko-czerwonych barwach, grając w sumie 113 minut, strzelił 3 gole) nie był jedynym osłabieniem formacji ofensywnej. Sztab szkoleniowy Odry nie mógł też bowiem skorzystać z wypożyczonego z Radomiaka Kolumbijczyka Jeana Franco Sarmiento.

– Na absencję Sarmiento byłem już przygotowany tydzień temu – dodaje trener opolan. – Jego kontuzja wygląda na dość poważną i prawdopodobnie zabraknie go przez dłuższy czas. Natomiast występ Suli ważył się niemal do samego końca. Jego uraz nie wydaje się aż tak groźny. Być może będzie już dostępny na kolejny mecz z Miedzią Legnica. Na razie to też stoi jeszcze pod dużym znakiem zapytania – zdradza Nocoń.

Sporo determinacji

Nic więc dziwnego, że opolanie główny nacisk w taktyce na mecz z Lechią kładli na defensywę. Najważniejsze, że zneutralizowali ofensywne atuty gdańszczan. Świadczy o tym dobitnie fakt, że goście na murawie stadionu przy ulicy Oleskiej oddali zaledwie dwa strzały, na które musiał reagować Artur Haluch. Raz na drodze piłki zmierzającej do siatki stanął Piotr Żemło, w 3 minucie doliczonego czasu, wybijając futbolówkę głową. Gospodarze odpowiedzieli natomiast tylko jednym celnym uderzeniem, zbyt lekką główką Dawida Czaplińskiego, który jeszcze później trafił z woleja w słupek. Obydwa uderzenia były konsekwencją dalekich wrzutów piłki z autu przez Jakuba Szreka.


Czytaj dalej:


– To też świadczy o tym, że był to bardzo wyrównany mecz, w którym sporo było determinacji – ocenia opiekun niebiesko-czerwonych. – Zarówno my nie mieliśmy swoich szans, jak i goście nie stworzyli zbyt wielu sytuacji. Lechia zagrała defensywnie, wystawiając przeciwko nam dwie „szóstki”. Dlatego to był taki mecz, że gdyby któraś z drużyn strzeliła pierwszą bramkę, zapewne dowiozłaby zwycięstwo do końca. Jeszcze raz podkreślę, że to jest zasłużony remis i z tego punktu trzeba się cieszyć – podkreśla Adam Nocoń.

Nie znaczy to jednak, że Odra z pozycji lidera przeszła do „okopów”. Szkoleniowiec opolan zdążył już swoim podopiecznym zaszczepić ideę walki w każdym spotkaniu o zwycięstwo. Z takim właśnie nastawieniem wybiegną też w piątek na murawę w Legnicy.


Na zdjęciu: Kontuzjowani napastnicy nie mogą pomóc. Dawid Czapliński był jedynym zdrowym, jakiego do dyspozycji miała Odra w ostatnim spotkaniu.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus