Podział sprawiedliwy

Korona Kielce – Śląsk Wrocław. Bramki padły na zakończenie kolejki w Kielcach, a zatem żaden mecz inauguracyjnej serii gier nie skończył się bezbramkowo.


W niełatwych okolicznościach przyrody rozpoczynało się starcie w Kielcach, czyli mecz zamykający inauguracyjną kolejkę ekstraklasy. Otóż niedługo przed pierwszym gwizdkiem nad stolicą województwa świętokrzyskiego rozpętała się ulewa. Nieco lepiej w spotkanie weszli przyjezdni, a aktywny był Erik Exposito, którego jednak dwukrotnie zatrzymał Xavier Dziekoński. Najpierw golkiper kielczan obronił strzał napastnika Śląska z dystansu, a następnie wygrał z nim „sam na sam”.

Gol ten, gdyby padł, i tak nie zostałby uznany, bo Hiszpan był na spalonym, ale brawa dla wypożyczonego z Rakowa Częstochowa 20-latka za dobrą interwencję. Gospodarze w pierwszej połowie w zasadzie nie zagrozili poważnie bramce Rafała Leszczyńskiego. Może poza sytuacją z 33. minuty, kiedy to z rzutu wolnego dogrywał Ronaldo Deaconu, a Jewgienij Szykawka główkował tuż obok słupka.

Wrocławianie mocno weszli w drugą odsłonę spotkania. Wprawdzie w pierwszej groźnej akcji Śląska zagrożenie oddalił Godinho, który wszedł na boisko po przerwie za Piotra Malarczyka, ale kolejna próba przyjezdnych przyniosła im powodzenie. Martin Konczkowski ruszył odważnie do przodu i rozegrał piłkę z Piotrem Samcem-Talarem. Gdy były obrońca m.in. Ruchu i Piasta otrzymał od kolegi z zespołu podanie zwrotne nie zastanawiał się zbyt długo i ulokował piłkę pod poprzeczką. W tej sytuacji Dziekoński był bez szans.


Czytaj więcej o ekstraklasie


Po objęciu prowadzenia Śląsk postanowił oddać pole rywalowi. Przez dłuższy czas wydawało się, że gracze Jacka Magiery kontrolują sytuację, choć w 73. minucie spotkania niewiele brakowało, by Łukasz Bejger zaskoczył własnego bramkarza. Obrońca wrocławskiego zespołu niefortunnie przeciął dośrodkowanie z prawej strony, ale Leszczyński zachował czujność i złapał piłkę. Goście coraz bardziej skupiali się jednak na bronieniu wyniku i to ich zgubiło.

Adrian Dalmau, nowy nabytek Korony, potrzebował zaledwie 2 minut po wejściu na boisko, by wpisać się na listę strzelców, po dużym zamieszaniu, jakie powstało w polu karnym Śląska. Wrocławianie na pewno straty tego gola, a co za tym idzie, prowadzenia, mogli uniknąć. Podział punktów w tym spotkaniu na pewno jednak można uznać za rezultat sprawiedliwy. A ważne jest też to, że żaden z meczów pierwszej kolejki nie skończył się bezbramkowo.


Korona Kielce – Śląsk Wrocław 1:1 (0:0)

0:1 – Konczkowski, 48 min (asysta Samiec-Talar), 1:1 – Dalmau, 83 min (bez asysty).

KORONA: Dziekoński – Zator, Malarczyk (46. Godinho), Trojak, Briceag – Petrow (60. Podgórski) – Łukowski, Deaconu (81. Dalmau), Takacz, Nono (72. Remacle) – Szykawka. Trener Kamil KUZERA.

ŚLĄSK: Leszczyński – Konczkowski, Bejger, Petkow, Janasik – Rzuchowski, Olsen – Samiec-Talar (67. Szwedzik), Leiva (88. Zohore), Jastrzembski (78. Zylla) – Exposito. Trener Jacek MAGIERA.

Sędziował Damian Kos (Wejherowo). Widzów 12266. Żółte kartki: Petrow (33. faul), Takacz (61. faul), Deaconu (76. faul) – Petkow (37. faul), Olsen (69. faul), Szwedzik (90+3. faul).


Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.