Krótka piłka. Dziwaczne tańce w Poznaniu

Adam Nawałka miał – podobno, wedle wstępnych ustaleń między stronami – stawić się wczoraj o godzinie 13.00 na pierwszych zajęciach w Poznaniu. Z gotowym treningowym planem naprawczym na najbliższe 2 tygodnie dla piłkarzy Kolejorza. Diagnoza, którą miał postawić, wymagała bowiem co najmniej dwutygodniowej kuracji polegającej na fizycznej odbudowie. Zatem na dzień dobry chciał zabrać zespół na zgrupowanie i dać piłkarzom solidnie w kość. Tyle że w ogóle się nie stawił w Wielkopolsce, nie dostał bowiem zielonego światła, aby przyjechać na Bułgarską. Najwyraźniej władze Lecha przestraszyły się licznej, i kosztownej w utrzymaniu, świty byłego selekcjonera. Szczególnie zaś – jak twierdzą wtajemniczeni – Tomasza Iwana.

Być może chodziło zresztą o szerszą rozgrywkę negocjacyjną. Jeśli bowiem ze źródeł zbliżonych do poznańskiego klubu wyciekła informacja, że dyrektor Tomasz Rząsa już przed długim weekendem udał się samolotem – co miało sugerować zagraniczny kierunek – na rozstrzygające rozmowy z kandydatem, z którym pertraktowano równolegle z Nawałką, to trudno, aby były selekcjoner nie odczytał tego sygnału w ten sposób, że chciał dostać zbyt wiele przy Bułgarskiej. Zarówno jeśli chodzi o koszt utrzymania całego sztabu, czyli 3,6 mln złotych rocznie, jak i – zapewne – kompetencje.

Problem Lecha polega na tym, że nie ma już czasu do stracenia. Nawałka wciąż pozostaje w kontakcie z agentami, którzy działają na rynku chińskim. To oczywiście zrozumiałe, że właściciele i prezes poznańskiego klubu nie chcieliby bić rekordów płacowych dla sztabu szkoleniowego. Pytanie tylko, czy sprowadzenie Matjaza Keka bądź Romana Hryhorczuka – których nazwiska nieprzypadkowo pojawiły się na giełdzie kandydatów – okazałoby się, zwłaszcza w dłuższej perspektywie, mniej kosztowne? Nawałka zna polską ligę na wylot, nie musiałby uczyć się realiów panujących w Lechu i jego ligowym otoczeniu od podstaw. Pewnie zresztą właśnie z tego powodu zaproponował znacznie zmniejszenie roli – a przede wszystkim kompetencji – sławetnego komitetu transferowego, którego działalność nie tylko fani Kolejorza, ale także komentatorzy oceniają negatywnie. I chyba właśnie od momentu poruszenia tego wątku w negocjacjach, stał się kandydatem niewygodnym.

Na dziś trudno o inny wniosek, że drogi Lecha i Nawałki mocno rozjechały się w przedłużony – z uwagi na obchody Święta Niepodległości – weekend. Podobno dyrektor Rząsa zapowiedział zawodnikom, ze Dariusz Żuraw może zostać szkoleniowcem pierwszego zespołu. Tylko na mecz z Jagiellonią, ale może też na dłużej. Co świadczy nie tylko o braku determinacji jeśli chodzi o zatrudnienie byłego selekcjonera przez Kolejorza, ale też spójnej koncepcji na najbliższe tygodnie. Tu i ówdzie w Poznaniu można usłyszeć nawet i takie sformułowanie, że obecnie Lech to stan umysłu. Klub z niewątpliwie wysokim budżetem i dużymi możliwościami, ale zarządzany w sposób nieprowadzący do sukcesów…