Kuras: Cierpliwość się opłaca

Cztery dni i cztery zwolnienia trenerów. Coś pana w naszej lidze jeszcze zaskakuje czy już raczej nie?
Mariusz KURAS: – Jeśli popatrzeć na tempo tych zwolnień, to rzeczywiście w innych ligach w Europie nie mamy do czynienia z taką sytuacją, żeby aż tak szybko zwalniano szkoleniowców. Na pewno w jednym z tych czterech przypadków, to jeden trener mocno pracował na to, żeby odejść. Mam tutaj na myśli byłego już trenera Legii. W wielu tych przypadkach forma odejścia czy forma zwolnienia mało ma do czynienia z profesjonalizmem i pozostawia niesmak. Nie tak to powinno wyglądać. Choćby sposób zwolnienia trenera Smółki, godzinę przed meczem, to naprawdę słabe.

Zwolnienie którego z tych czterech trenerów Adama Nawałki z Lecha, Ricardo Sa Pinto z Legii, Zbigniewa Smółki z Arki i Kibu Vicuny z Wisły Płock jest dla pana największym zaskoczeniem?
Mariusz KURAS: – Niespodzianką jest na pewno tak szybkie odejście takiego fachowca jak Adam Nawałka. Słyszeliśmy przecież, że jak trafiał do Poznania, to mówiło się o długofalowym projekcie. Poza tym to trener, który w wielu klubach pracował przez długi okres z sukcesami. Teraz brak wyniku sprawia, że lada dzień traci się pracę. Podobny projekt był związany z Legią. Przychodził zagraniczny szkoleniowiec z nazwiskiem. Tutaj jednak jak słyszało się i czytało zabrakło szacunku dla drugiej osoby. Szwankowały już nawet nie relacje na linii trener – piłkarze, ale trener – klubowi pracownicy. Można się nie lubić, ale szacunek dla innej osoby musi być zachowany.

W ligowym klasyku Górnik – Legia faworytem są warszawianie, mówi Mariusz Kuras. Fot. Maciej Biały/400mm.pl

Praca trenera jest teraz bardziej stresująca niż było to w pana czasach, czy raczej nic się w tym względzie nie zmieniło?
Mariusz KURAS: – Jak była stresująca, tak jest nadal. Na pewno trzeba kochać to zajęcie, żeby w tym zawodzie pracować. Teraz jest o tyle trudno, że w Internecie każdy może napisać wszystko. Często jeden komentarz osoby, która nie ma pojęcia o warsztacie trenera, o tym kim on jest, potrafi uruchomić falę takiego hejtu, że nie dziwię się, że trenerzy nie czytają takich komentarzy, bo chcą dłużej żyć.

Kosta Runjaić zdoła wprowadzić pana Pogoń, w której zaliczył pan rekordowe 430 występów jako piłkarz do czołowej ósemki ekstraklasy?
Mariusz KURAS: – W Szczecinie mocno w to wierzymy. Wiadomo, jak potrzebne jest to klubowi i chłopakom. Uważam, że Pogoń zasłużyła na to, żeby grać w grupie mistrzowskiej. I nie tylko po to, żeby tam być, ale też walczyć o coś więcej. Wcześniej zdarzało się, że graliśmy w ósemce i na tym miejscu kończyliśmy. Teraz myślę, że stać nas na powalczenie o coś więcej. Zresztą w tej czołowej ósemce będzie kilka innych drużyn, które grają ciekawą piłkę. Mam tutaj na myśli jedenastkę z Lubina, Cracovię, gdzie Michał Probierz stworzył ciekawy zespół czy nas. Co do trenera Runjaicia, to miałem przyjemność oglądać jego treningi. Są przemyślane, konkretne, przygotowywane pod przeciwników. To nie przypadek, że Pogoń spisuje się w tym sezonie dobrze.

Zaskakująco dobrze w ekstraklasie radzi sobie Piast prowadzony przez Waldemara Fornalika. Postawa gliwiczan, to póki co największe zaskoczenie in plus naszej ligi?
Mariusz KURAS: – W tym wypadku można powiedzieć, że opłaca się cierpliwość. Na początku sezonu czy jeszcze nawet gdzieś tam wcześniej jego posada wcale nie była przecież pewna. Ktoś jednak wytrzymał ciśnienie, okazał się cierpliwym i teraz w Gliwicach zbierają tego efekty. Drużyna gra dobrze, na swoim koncie ma wiele punktów i można powiedzieć, że rozdaje karty. Tak że na pewno jest to niespodzianka tym bardziej, jak się przypomni poprzedni sezon, kiedy to gliwicki zespół do ostatniej kolejki walczył o pozostanie w ekstraklasie.

W niedzielę ligowy klasyk, Górnik gra z Legią. Kto dla pana jest faworytem tego starcia?
Mariusz KURAS: – Jak gra Legii, to zawsze klub z Warszawy. Już choćby z tego względu, że ma największy budżet, piłkarzy z odpowiednimi umiejętnościami i aspiracje. Oba kluby grają też w tym sezonie o zupełnie inne cele. Co do Legii, to już w tym środowym meczu z Jagiellonią było widać większy entuzjazm u zawodników. Była radość z gry, uśmiech, poklepywanie się. Tego wcześniej nie było. Jak Legia nabierze rozpędu i wiatru w żagle, to ciężko ją będzie powstrzymać. Trzeba jednak pamiętać, że Górnik też ma ciekawy zespół i niejednemu faworytowi odebrał już w tym sezonie punkty.

Kogo wskazałby pan do spadku?
Mariusz KURAS: – Oj, ciężko o takie typy… Widzimy co się dzieje. Niebezpiecznie blisko ligowego dołu znalazła się Arka, o czym wcześniej nikt by nie pomyślał. Walczy jak może Zagłębie Sosnowiec, a inny z beniaminków Miedź też szuka swojej szansy, żeby się wydźwignąć. Ja osobiście nikomu źle nie życzę, tak że nie wskazuję na konkretne drużyny.

Od tygodni czy miesięcy ligową tabelę otwiera Lechia. Gdańszczanie utrzymają pierwszą pozycję do końca?
Mariusz KURAS: – Gdyby liga kończyła się już teraz, po 30 kolejkach, to odpowiedziałbym, że tak. Przed nami jednak jeszcze siedem dodatkowych meczów i tutaj wszystko może się zdarzyć. Sporo drużyn z tej górnej części gra ciekawą piłkę i jeden drugiemu może odbierać punkty. Wiele może się jeszcze wydarzyć. Nawet Lech, który przechodzi taką metamorfozę i w parę dni zaczyna grać inaczej niż wcześniej, może jeszcze sporo ugrać.

Proszę powiedzieć co teraz u pana słychać?
Mariusz KURAS: – W okolicach Szczecina, w miejscowości Kliniska Wielkie, prowadzę swoją szkółkę piłkarską „MARIOGOL”. Trenuje u mnie 60-70 dzieci z pobliskich wsi czy z Goleniowa. To w tej chwili moje główne zajęcie.

Na zdjęcia: W ligowym klasyku Górnik – Legia faworytem są warszawianie, mówi Mariusz Kuras.