Sędzia nie dojechał. Piotr Lasyk w ogniu krytyki!

Rywalizacja Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa w finale Pucharu Polski mogła wyglądać zupełnie inaczej. Problem w tym, że arbiter spotkania, Piotr Lasyk, od początku pokazywał, że mecz nie jest pod jego kontrolą.


Przewidywania się sprawdziły

Wszystko zaczęło się jeszcze przed meczem, gdy Marek Papszun na konferencji przed spotkaniem stwierdził, że dziwi go wybór Piotra Lasyka do prowadzenia finału Pucharu Polski. Nie można się temu dziwić. Arbiter z Bytomia nie raz pokazywał, dlaczego nie jest sędzią międzynarodowym. Nawet podczas ostatniej rywalizacji Legii z Rakowem nie prezentował najwyższej formy.

Rywalizacja o Puchar Polski mogła skutecznie zakneblować malkontentów, a zarazem zbudować pozycję blisko 44-letniego sędziego. Co z tego wyszło? Kompromitacja i kabaret. Sędzia Lasyk już w drugiej minucie gry zasłużył na „wędkę”, gdy dopiero po reakcji VAR-u pokazał czerwoną kartkę Yuriowi Ribeiro za faul na Franie Tudorze.

Dyskusja na pięści

Dalej nie było lepiej. Sędzia nie potrafił zapanować nad sytuacją na murawie, gdzie ciągle dochodziło do spięć między zawodnikami i ławkami trenerskimi. W pewnym momencie wydawało się, że oba sztaby pobiją się poza murawą, a nawet i w jej obrębie!

Sytuacja była tak gorąca, że na przerwę obie strony musiały schodzić osobno. Najpierw pozwolono na to zawodnikom Rakowa, a następnie Legii. Najwyraźniej Marek Papszun miał nosa co do arbitra z Bytomia. Nie było to jednak trudne zadanie – bardzo wiele osób obawiało się pracy Lasyka i te niestety się spełniły.

Gdzie są międzynarodowi?

Kuriozalna była decyzja Kolegium Sędziów, która wytypowała go na ten mecz, mając na podorędziu wielu świetnych arbitrów, z Szymonem Marciniakiem na czele. Podpowiem tylko, że ten ostatni sędziował finał mistrzostw świata.

Mam wrażenie, że z tak wymagającymi rozgrywkami o Puchar Polski też dałby radę. – Na pewno nie zauważył ewidentnego faulu na czerwoną kartkę. Dobrze, że był VAR. Co tu dalej komentować… – podsumował występ Lasyka szkoleniowiec Rakowa.


Fot. Adam Starszyński/PressFocus