Legia Warszawa. Awans albo wstyd

Manewr zastosowany w weekend przez Czesława Michniewicza sprawił, że Legia straciła swoją ostatnią argumentacyjną deskę ratunku na wypadek porażki. Liczy się tylko awans.


– Legia ma obowiązek nas wyeliminować. My po prostu marzymy i chcemy zagrać w Europie jeszcze kilka meczów. W polskich mediach nikt nie bierze nas za poważnego przeciwnika. Ci, którzy nas doceniają, to trener Legii i jej piłkarze, nikt inny – mówił przed rewanżem kapitan i lider Flory Tallin Konstantin Vassiljev. To Polacy dzisiaj muszą, Estończycy mogą.

Niedoceniani

Z jednej strony jest to manewr powszechnie stosowany, ale z drugiej – typowy dla późniejszych faz sezonu i zdecydowanie poważniejszych przeciwników. W sobotnim meczu z Wisłą Płock trener Michniewicz zdecydował się bowiem posłać w bój absolutnie rezerwowy i poprzestawiany skład, decydując się m.in. na… czwartego w hierarchii bramkarza. Wygrać się udało, więc jego plan zadziałał, ale tym samym oznacza to, że do spotkania z Florą „Wojskowi” podejdą bez żadnego marginesu błędu.

Vassiljev z kolei nie ma pełnej racji. Większość polskich mediów, w tym „Sport”, docenia jego zespół, ale jednocześnie jest świadoma, że Estończycy nie są na tej samej półce co mistrz Polski. Były piłkarz Piasta i Jagiellonii sam zresztą to przyznał. Tu nie chodzi o wyśmiewanie, tylko o czystą sportową ocenę tego, jakie są możliwości obydwu zespołów.

Kwestia Slisza

Zerwane więzadła Bartosza Kapustki nie są tylko problemem samego piłkarza, ale i klubu. Legia ma ograniczone pole manewru w szeroko pojętym środku pola. Biorąc pod uwagę dwójkę grającą nieco niżej, Michniewicz ma do dyspozycji tak naprawdę tylko Andre Martinsa i Bartosza Slisza, z czego występ tego drugiego… stoi pod znakiem zapytania.

– Z kadry wypadł Kacper Kostorz, który odniósł lekki uraz na treningu, a w jego miejsce wskoczył Szymon Włodarczyk. W niedzielę Bartek Slisz nie nadawał się do zajęć. Zobaczymy, jak będzie. Przed meczem pojawi się decyzja odnośnie jego ewentualnej gry. Reszta zawodników nie zgłaszała urazów – mówił przed meczem Czesław Michniewicz.

Paradoksalnie jednak Slisz Legii nie musi być potrzebny. Owszem, najczęściej gra on w parze z Martinsem, ale w pierwszym meczu z Florą „Wojskowi” wyszli tylko z jedną „szóstką”. Zamiast Slisza Michniewicz wybrał kolejnego napastnika, choć pochodzący z Rybnika 22-latek i tak pojawił sie na murawie, gdy kontuzji doznał Kapustka.



Mało zmian

W spotkaniu z Płockiem dobrą grę pokazało kilku zmienników i nowych piłkarzy Legii, którzy jeszcze na dobre nie zaklimatyzowali się w Warszawie. Najgłośniej było oczywiście o 20-letnim Albańczyku Erneście Mucim, który zdobył jedynego gola efektowną bombą z dystansu. Nieźle zagrał też Portugalczyk Josue – a więc mowa tu o ofensywnych piłkarzach, którzy w systemie Legii mogą funkcjonować w przestrzeniach za plecami wysuniętego napastnika.

– Myślę, że skład nie będzie się zbytnio różnił od tego z pierwszego spotkania, oczywiście za wyjątkiem Kapustki. Rozważamy kilka wariantów, a istotne jest to, czy w stu procentach do gry będzie gotowy Slisz. Musimy być przygotowani na różne warianty. Oczywiście Muci czy Josue grają bardziej ofensywnie niż Bartek i również bierzemy ich pod uwagę – przyznał szkoleniowiec mistrzów Polski.


Na zdjęciu: Gotowość Bartosza Slisza to na ten moment największa zagwozdka Legii przed rewanżem w Tallinie.
Fot. Łukasz Sobala/Press Focus