Legijna dominacja totalna

Gol strzelony przez Arkę można określić tylko mianem przypadku. Na przestrzeni całego meczu Legia nie wypuszczała swojej dominacji ani na chwilę, prezentując prawdziwie mistrzowską formę.


Faworyt tego meczu był jeden. Żeby jednak mieć pewność co do wyniku i okazać wsparcie, kibice Legii przed spotkaniem przyozdobili nieco główną trybunę stadionu tak, aby wychodzący z tunelu piłkarze widzieli napis „Ultras Legia”, przypominający oprawę. Nawet przy pustych stadionach fani nie opuszczają swoich zespołów.

Mocny początek

Ich praca najwyraźniej spodobała się gościom, ponieważ już 1. minucie meczu Arkę na prowadzenie wyprowadził Adam Danch. Przytomnie w polu karnym zachował się Dawit Schirtladze, który głową zgrał futbolówkę do urodzonego w Rudzie Śląskiej stopera, a ten pokonał Radosława Majeckiego.

Później jednak w grze oglądaliśmy tylko warszawiaków. Przyjezdni wyglądali jak zespół z niższej ligi, który ma problemy z nawet najprostszym wyprowadzeniem futbolówki. Legia natomiast konstruowała atak za atakiem, choć przy głęboko broniącej Arce nie było jej łatwo.

Swoje szanse mieli jednak strzelający nad bramką Luquinhas, próbujący Mateusz Cholewiak, główkujący Artur Jędrzejczyk czy trafiający w poprzeczkę Tomas Pekhart. Gola zdobył jednak dopiero chwilę przed przerwą Paweł Wszołek, skutecznie wykorzystując dośrodkowanie z prawej strony Marko Vesovicia.

Krótko po tym trafieniu warszawski sędzia Tomasz Kwiatkowski zaprosił obie drużyny do szatni, nie doliczając do pierwszej połowy ani minuty.

Powrót Sanogo

Po powrocie na boisko remis utrzymywał się tylko przez 5 minut. Gdy w szeregach Arki zrobiło się nieco więcej miejsca, Legia wyszła z szybką akcją, a Wszołek spróbował dośrodkować z prawej strony. Na swoje nieszczęście dość niefortunnie próbował interweniować Adam Marciniak, który zmylił swojego bramkarza i przypadkowo wbił piłkę do siatki.

Kilka minut później było już 3:1 – gdynianie nie wybili futbolówki ze swojej „szesnastki”, a precyzyjnym uderzeniem wynik podwyższył Luquinhas. Chwilę później po asyście Wszołka czwartą bramkę dla Legii zdobył Cholewiak, a Arka wyglądała coraz to gorzej, nie stawiając „Wojskowym” żadnych warunków.

Sytuacja sprzyjała więc temu, by swoją szansę dostał Vamara Sanogo. Francuski napastnik swój ostatni mecz rozegrał 11 lipca i w jego trakcie zerwał więzadła krzyżowe, które leczył niemalże rok. Chwilę po jego wejściu legioniści powinni zdobyć kolejną bramkę i kolejną w wyniku świetnie funkcjonującej prawej strony, ale Wszołek zmarnował dogranie Vesovicia.

Rezultat przypieczętował jednak… sam Sanogo, który w 86. minucie mocnym strzałem lewą nogą dobił i tak już leżącą Arkę. Cała drużyna cieszyła się z trafienia wracającego po kontuzji napastnika, dla którego była to na pewno wielka sprawa.

Gdynianie natomiast doczłapali do ostatniego gwizdka z jednym jedynym strzałem w meczu – oddanym w pierwszej minucie przez Adama Dancha…


Legia Warszawa – Arka Gdynia 5:1 (1:1)

0:1 – Danch, 1 min (asysta Schirtladze), 1:1 – Wszołek, 44 min (głową, asysta Vesović), 2:1 – Marciniak (50 min, samobójczy), 3:1 – Luquinhas, 57 min (asysta Vesović), 4:1 – Cholewiak, 62 min (asysta Wszołek), 5:1 – Sanogo, 86 min (asysta Wszołek).

LEGIA: Majecki – Vesović (76. Pyrdoł), Jędrzejczyk, Wieteska, Karbownik – Antolić, Gwilia (67. Martins) – Wszołek, Luquinhas, Cholewiak – Pekhart (67. Sanogo). Trener Aleksandar VUKOVIĆ. Rezerwowi: Muzyk, Astiz, Lewczuk, Rocha, Stolarski, Praszelik.

ARKA: Steinbors – Zbozień, Marić, Danch, Marciniak – Kopczyński, Nalepa – Antonik (55. Mihajlović), Vejinović, Samanes (46. Młyński) – Schirtladze (79. Zawada). Trener Ireneusz MAMROT. Rezerwowi: Staniszewski, Helstrup, Wawszczyk, Jankowski, Siemaszko, Markiewicz.

Sędziował – Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Żółte kartki: Vejinović (40. faul)
Piłkarz meczu – Paweł WSZOŁEK

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus