Leon: Debiut na 7 lub 8

Wreszcie doczekał się pan debiutu w reprezentacji Polski. Emocje przed wejściem na parkiet były?
Wilfredo LEON: – To był mecz sparingowy, więc trochę jak trening i co za tym idzie, stres nie był wielki. Na początku czułem jednak podekscytowanie. Długo bowiem czekałem na ten debiut (dwa lata – przyp. red.) i chciałem się pokazać z jak najlepszej strony.
Było miło, kiedy wybiegłem ostatni na prezentacji. Kibice również dopisali, w Opolu była pełna hala i dla mnie to jest coś wielkiego, bo nie myślałem, że tak to będzie wyglądało. Jestem wdzięczny fanom, że tak gorąco mnie przyjęli.

Pamiętajmy jednak, że był to tylko mecz kontrolny. Chodziło o to, by zobaczyć, w jakiej jesteśmy formie przed sierpniowym turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk.

I jak oceni pan formę?
Wilfredo LEON: – Wygraliśmy pewnie 4:0. Graliśmy spokojnie i wyglądało to dobrze. Jesteśmy już gotowi do walki. W naszej grze nie wszystko było jednak idealne. Musimy jeszcze pracować.

Jedną z pana mocnych stron jest zagrywka. Tym razem jednak nie mógł się pan „wstrzelić”. Z ośmiu serwisów zepsuł pan aż sześć. Skąd takie problemy?
Wilfredo LEON: – W takich meczach, gdy się debiutuje w nowej drużynie, pierwsze piłki zawsze są trudne. Oczywiście, z zagrywki nie jestem zadowolony. Na pewno stać mnie, by serwować lepiej. W skali od 1-10 swoją grę oceniłbym na 7 może 8. Nie było więc źle, choć nie był to też mój najlepszy mecz.

Wilfredo Leon: W kadrze jak w domu

Na trybunach byli najbliżsi?
Wilfredo LEON: – Tak. Były żona i córeczka. Niestety, nie było rodziców. Nie było szans, by kupić im bilety. Ale będą już na przyszłotygodniowym Memoriale Huberta Jerzego Wagnera. Mój debiut w reprezentacji Polski śledzili w internecie.

Nie śpiewał pan Mazurka Dąbrowskiego. To z szacunku dla pana byłej ojczyzny Kuby, czy nie zna pan słów?
Wilfredo LEON: – Słowa znam dość dobrze. Nie był to jeszcze dobry moment. Nie będę miał jednak problemu z tym, żeby śpiewać polski hymn. Podczas memoriału w Krakowie już może zaśpiewam.

Koledzy z kadry mówią na pana „Fifi”. Skąd się wziął ten przydomek?
Wilfredo LEON: – Tak nazywa mnie znajoma z Włoch. Koledzy z reprezentacji też zaczęli tak do mnie mówić. To krótki zwrot i się przyjął.

 

 

Polska – Holandia 3:0 (25:20, 25:19, 25:22)

(dodatkowy set 25:21)

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ