Leon: W igrzyskach zagramy wielkie mecze

Dla pana nie były to pierwsze olimpijskie kwalifikacje. W pierwszych brał pan udział, mając zaledwie 14 lat. Ale dopiero teraz udało się przejść eliminacje w wieku 26 lat. Jakie to uczucie?
Wilfredo LEON: – Czuję się wspaniale. Nasza praca zaprocentowała. Jesteśmy w Tokio! Naprawdę! W igrzyskach zagramy wielkie mecze.
Dla mnie to już były trzecie eliminacje olimpijskie. Teraz jestem starszy i bardziej doświadczony. Dziękuję wszystkim za wsparcie, cieszę się, że koledzy z drużyny i kibice mnie tak mocno wsparli.

Przeciwko Francji zagraliście chyba najlepszy mecz w ty sezonie. W którym momencie poczuliście, ze opór „trójkolorowych” został złamany?
Wilfredo LEON: – Od samego początku graliśmy znakomicie. Mieliśmy czerwone oczy i mówiliśmy sobie: Musimy ich dobić”! To nie oni mieli błyszczeć w naszej hali, ale my. To my byliśmy gospodarzami zawodów i do nas należała główna rola. Inaczej po co mielibyśmy organizować taki turniej.
Francja to jedna z najlepszych drużyn na świecie. Mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Ale nawet gdy wysoko prowadziliśmy trener od razu tonował nasze nastroje. Mimo efektownego zwycięstwa mówił nam, że pokazaliśmy 80 procent możliwości. To było bardzo mądre z jego strony. Dzięki temu cały czas byliśmy maksymalnie skoncentrowani i unikaliśmy głupich błędów. Te 20 procent rezerwy zatrzymamy na odpowiedni moment. Wtedy pokażemy na co nas stać w stu procentach. 

W Tokio?
Wilfredo LEON: – Tam chcemy pokazać wszystko, co mamy najlepszego.

W starciu ze Słowenią potrzebowaliście wygrania tylko jednego seta. Tymczasem szło wam jak po grudzie. Skąd takie problemy?
Wilfredo LEON: – Od początku podkreślałem, że nie byliśmy faworytami turnieju. Pozostałe ekipy też chciały wywalczyć awans do igrzysk w Tokio i żadna z nich nie zamierzała się poddać bez walki. Prosiłem Boga, by nam pomógł, bo pracujemy tak ciężko na ten awans. Trzeci raz w życiu grałem o awans na igrzyska i w końcu się udało to, czego nie zdołałem osiągnąć z reprezentacją Kuby.

Witajcie w Tokio!

W końcówce drugiego seta meczu ze Słowenią przy stanie 20:20, to pana serwisy zdecydowały o wygranej. Co pan myślał, idąc na zagrywkę?
Wilfredo LEON: – Prosiłem Boga o to bym ni zrobił błędu i by dał mi zdobyć punkty. Wysłuchał mnie. Zaserwowałem dwa asy.

Tine Urnaut, lider Słoweńców powiedział, że gdyby nie Wilfredo Leon Polska przegrałaby 0:3. Zgadza się pan z jego opinią?
Wilfredo LEON: – W żadnym wypadku. Nie można tak mówić. To nie tak. Sam nie zrobię wszystkiego. Na parkiecie jest nasz sześciu i dlatego siatkówka jest sportem zespołowym. Każdy z nas przyłożył się do sukcesu, a nie tylko ja.

Zadowolony jest pan ze swojego występu?
Wilfredo LEON: – Wiem, że mogę grać jeszcze lepiej. Mógłbym popełniać mniej błędów w zagrywce, ale z przyjęciem serwisu było u mnie lepiej niż w klubie. W następnych meczach będzie lepiej. Najważniejsze, że wygraliśmy i zagramy na igrzyskach.

Z pana grą w biało-czerwonych barwach kibice wiążą ogromne nadzieje. Trudno było sobie poradzić z tymi oczekiwaniami?
Wilfredo LEON: – Początkowo czułem się z tym bardzo źle, bo nakładano na mnie ogromną presję. Nigdy wcześniej nie miałem z aż takimi oczekiwaniami do czynienia.
Z drugiej strony to rozumiem, bo Polska jest krajem, w którym kocha się siatkówkę.
Od początku starałem się jednak jak najlepiej wykonywać swoją pracę i utrzymywać odpowiedni poziom. Jeśli mi się nie udało, to przyznawałem się do błędów. Popełniałem pomyłki, bo jestem tylko człowiekiem, ale starałem się być lepszy w każdej kolejnej akcji. Na początku było mi ciężko, ponieważ potrzebowaliśmy czasu, by zgrać się z kolegami i wkomponować w drużynę. Miałem problemy z językiem i nowymi zawodnikami wokół – znałem ich tylko od jednej strony. Teraz już jest OK.

Pana występ w Gdańsku na żywo oglądali rodzice. To pomaga, czy raczej przeszkadza?
Wilfredo LEON: – Dla mnie to bardzo ważna sprawa, że czuję wsparcie bliskich. Przy rodzicach jest najlepsze granie.

Planuje pan występ w mistrzostwach Europy i Pucharze Świata?
Wilfredo LEON: – Jestem na liście. Powiedziałem trenerowi, że zgłaszam gotowość do gry we wszystkich turniejach, jeśli tylko zdrowie mi pozwoli.

 

Michał Micor, Włodzimierz Sowiński

 

Na zdjęciu: Wilfrdo Leon w Gdańsku błyszczał nie tylko w ofensywie, ale równie dobrze spisał się w obronie.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

  ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ