Nic nie spadło z nieba!

Exact Systems Norwid Częstochowa to zespół, który udowodnił, że ciężka praca i konsekwencja w rozwoju zespołu przynoszą efekt. I to jaki!


Tożsamość beniaminka PlusLigi z Częstochowy było budowana przez lata i odbywała się krok po kroku.

Pod koniec sezonu zasadniczego Damian Kogut, jeden z kluczowych zawodników, pojawił się na treningu i zaproponował, że jak częstochowianie zrobią historyczny wynik, to wówczas wszyscy zafarbują włosy na złoto.

– Pomyślałem, że żartuje, ale przystałem na propozycję. Gdy awansowaliśmy do półfinału play offu, przyszedłem na trening i zobaczyłem chłopaków na „złoto”. Dotychczas mieliśmy najlepsze piąte miejsce teraz je poprawiliśmy, więc historyczny wynik był. Słowo się rzekło, dostałem od chłopaków farbę i też wymalowałem włosy.

Gdy przegraliśmy półfinałowe spotkanie z Gwardią Wrocław, wylała się na nas fala hejtu. Internauci byli zgodni: palma nam odbiła i pajacujemy. To nas tylko pozytywnie nakręciło i jeszcze bardziej zmobilizowało. Po awansie wszystko się odwróciło i wszyscy nas komplementowali. A mnie pozostały włosy blond – śmieje się, pokazując złotą grzywkę trener Leszek Hudziak, jeden z twórców awansu Exact Systems Norwid Częstochowa do PlusLigi.

Trudny moment

Jedenaste miejsce w sezonie 2021/22 nikogo nie zadowoliło. Przed kolejnym zespół został zbudowany z myślą walki o ścisłą czołówkę. Po raz pierwszy w historii klubu sprowadzono dwóch zagranicznych zawodników, środkowego z Australii Beauna Grahama oraz japońskiego libero Sho Takahashiego. Na początku rozgrywek zespół kierowany przez Piotra Gruszkę wygrał trzy i przegrał trzy mecze.

– Niezależnie od wyników zaniepokoiła nas jakość gry – podkreśla prezes klubu i zarazem dyrektor liceum im. K. C. Norwida, Krzysztof Wachowiak. – Sytuacja wymagała interwencji. To była niezwykle trudna decyzja, bo przecież Piotr Gruszka to nasz absolwent i jedna z ikon światowej siatkówki. Nim podjęliśmy decyzję o jego dymisji była ożywiona dyskusja.

Przeprowadziłem też rozmowę z Leszkiem Hudziakiem, z którym mam okazję od wielu lat współpracować. Zadałem mu jedno pytanie: panie Leszku czy jest pan gotowy na objęcie zespołu? Bez chwili zawahania odpowiedział: „Tak, wiem co trzeba zrobić”. Skoro usłyszałem taką odpowiedź wiedziałem, że trzeba dokonać roszady. Zespół przeżył szok, ale poprosiłem chłopaków, by skoncentrowali się na pracy i grze, a nie rozpamiętywali zaistniałą sytuację. Uff, jakoś poszło – uśmiecha się prezes.

Ważne wyzwanie

Trudno było zastąpić Piotr Gruszkę w roli tego pierwszego trenera? – Każdy pracujący w tym zawodzie ma swoje wzorce pracy i przemyślenia o prowadzeniu zespołu – podkreśla Leszek Hudziak. – Przez wiele lat miałem okazję współpracować z wieloma szkoleniowcami: Radkiem Panasem, Tomkiem Wasilkowskim, Piotrem Lebiodą czy właśnie Piotrem Gruszką.

Byłem też na stażu u takich fachowców jak Vital Heynen czy Mark Lebedew. Może to zabrzmi nieskromnie, ale byłem przygotowany do prowadzenia zespołu. Oprócz pracy, jaką trzeba wykonać podczas zajęć, ważna również jest atmosfera. Zawodnik musi się czuć swobodnie, by uwolnił podczas meczu potencjał, który w nim drzemie. I tak też było w naszym przypadku. To pewnie było jednym ze źródłem naszych sukcesów.

Zwycięska seria

Po zmianie trenera Norwid Częstochowa zanotował 11 kolejnych zwycięstw, wliczając w nie dwa mecze Pucharu Polski. Dopiero na początku stycznia przegrał na własnym parkiecie z Krispolem Września 2:3. Po pierwszej rundzie objął prowadzenie w tabeli i wysłał wyraźny sygnał rywalom, że będzie się liczył w końcowym rozdaniu. Jednak głównym kandydatem do awansu wciąż był MKS Będzin.

– Po tej serii zwycięstw przekonałem się, że możemy wiele zwojować, ale do końcowych rozstrzygnięć była jeszcze droga daleka – stwierdził trener Hudziak. – W rundzie rewanżowej drużyna z Będzina mocno się rozhulała i ostatecznie wygrała sezon zasadniczy, a myśmy zajęli drugie miejsce.

– Tu nie ma żadnego dzieła przypadku, bo tożsamość tego zespołu było budowana przez lata i odbywała się krok po kroku – dodaje Radosław Panas, który w Norwidzie miał okazję występować przez sezon, potem przez kilka kolejnych był trenerem i działaczem, a dziś prowadzi grupy młodzieżowe.

– O sukcesie zadecydowała głębia składu. Oczywiście, trzon był stały, ale pozostali zawodnicy byli przygotowani do wyjścia na parkiet. Do drużyny przyszedł Rafał Sobański, mający za sobą występy w PlusLidze, wrócił Damian Kogut, który nie miał zbyt dużo okazji do gry w GKS-ie Katowice. Trenerzy byli przygotowani na różne nieprzewidziane okoliczności, bo przecież zdarzają się choroby czy kontuzje.

Nasza ławka była najbardziej wartościowa wśród I-ligowców. Kontuzji doznał przyjmujący Krzysiek Gibek, ale udanie zastąpił go Artur Sługocki. Wszyscy gracze byli przygotowani do gry i to miało kolosalne znaczenie. Nam towarzyszył spokój i na pewno była mniejsza presja niż w drużynie z Będzina.

Mateusz Borkowski, nominalny drugi atakujący, doznał kontuzji, zaś nr 1 Tomasz Kryński prezentował się nieco słabiej. Trenerzy zastanawiali się jak wybrnąć z tej sytuacji i dokonali ciekawej roszady – przyjmującemu Sobańskiemu zmienili pozycję, przestawiając go na atakującego.

Norwid Częstochowa
Norwid Częstochowa ma szczęście do trenera. Leszek Hudziak zawsze mocno przeżywał mecze swoich zawodników. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus

– Nie mieliśmy gwarancji co z tej zmiany wyjdzie, ale znaliśmy umiejętności oraz doświadczenie Rafała i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Już w pierwszym spotkaniu jako atakujący Rafał zdobył grubo ponad dwadzieścia punktów oraz statuetkę MVP.

W kolejnym meczu sytuacja się powtórzyła i tak już zostało. Tylko proszę mnie nie pytać na jakiej pozycji zagra Rafał w przyszłym sezonie, bo nie wiem – zaznacza trener Hudziak.

Pulsujące światełko

Po sezonie zasadniczym panował uzasadniony optymizm, ale już w ćwierćfinałowej rundzie (do dwóch wygranych) w rewanżu z Avią Świdnik było gorąco. Rywale mieli dwie piłki meczowe w czwartym secie, ale ostatecznie Norwid Częstochowa wygrał po tie-breaku.

– To był zaledwie przedsmak tego, co się jeszcze mogło wydarzyć. Jednocześnie dostałem wyraźny sygnał od zespołu, że jesteśmy przygotowani na twarde boje. W półfinale przegraliśmy u siebie z Gwardią Wrocław 0:3 i to zabolało nas wszystkich. A jechaliśmy do wrocławskiej „Orbity”, w której nigdy nie wygraliśmy. Ostatecznie zwyciężyliśmy po tie-breaku, a w kolejnym starciu już nie było żadnych wątpliwości – mówi trener Hudziak.

W finałową rozgrywkę „wmieszała” się międzynarodowa federacja, która ostatecznie ją skróciła. – Byliśmy mocno zaskoczeni, ale nie było czasu na rozpamiętywanie, lecz trzeba było się przygotować do tych wyzwań. Wprawdzie przegraliśmy mecz w Będzinie, ale dwa kolejne, u siebie i na wyjeździe, zakończyły się naszym sukcesem. Rywale nie wytrzymali presji jaka im towarzyszyła – dodaje szkoleniowiec zespołu.

– Gra w PlusLidze to jednak zupełnie inna bajka i nie chcielibyśmy powtórzyć losów BBTS-u Bielsko-Biała. Prezesi Krzysztof Wachowiak i Lesław Waleszczyk, jeden z szefów naszego sponsora tytularnego, działają, by zbudować mocną drużynę. Zapotrzebowanie na siatkówkę w naszym mieście jest spore. Jeżeli mecze play offu gromadziły w hali przy ul. Żużlowej po 2000 widzów, to jest to zapowiedź tego co się będzie działo w PlusLidze – dodaje Panas.

Solidny fundament

Klub stał się integralną częścią częstochowskiej społeczności. W tym sezonie, ku radości pracowników oraz kibiców, zapracował na siatkarskiego lidera i czeka go debiut w PlusLidze! W inauguracyjnym meczu przed własną publicznością siatkarze Norwida zaprezentują się przeciwko ekipie z Suwałk.

– Nic z niczego się nie dzieje, bo na tę pozycję przez wiele lat zapracowało szerokie grono trenerów, zawodników, działaczy, pracowników klubu – mocno akcentuje Krzysztof Wachowiak, prezes Norwid Częstochowa. – Chciałbym wrócić do korzeni w 1998 r., bo wówczas na wniosek AZS-u Częstochowa powstały w naszym liceum pierwsze klasy sportowe o profilu siatkarskim. Był to pomysł, jak się później okazało, bardzo dobry.

Byłem wtedy wicedyrektorem szkoły i miałem przekazać gronu pedagogicznemu tę wiadomość. Co usłyszałem? Czyś ty zwariował. Przecież Norwid słynie z laureatów olimpiad tematycznych, a nie ze sportowców. Wszyscy uczyliśmy się pracy z tą młodzieżą i teraz mogę tylko powiedzieć – warto było. Gdy brakowało pieniędzy, by uczestniczyć rozgrywkach młodzieżowych, wspierali nas rodzice, a potem grono zaprzyjaźnionych firm.


Czytaj także:


W 2002 r. graliśmy mecz absolwenci Norwida z aktualnym zespołem i wówczas zrodził się pomysł, by powstało stowarzyszenie i przyciągnęliśmy do siebie firmę Delic-pol. Uczestniczyliśmy w rozgrywkach 2. ligi i tak było przez kilka sezonów. Gdy się źle działo w AZS-ie, zostałem poproszony, by mu pomóc.

Pomogłem i wróciłem do Norwida. Nie było mowy o żadnej konkurencji, lecz mówiło się o współpracy między tymi klubami. Chcieliśmy, by nasi absolwenci mogli studiować i jednocześnie reprezentować nasz klub.

Norwid Częstochowa
Norwid Częstochowa, i jego wierni kibice. Fot. facebook.com/KsNorwidCzestochowa/Marek Osuchowski

Systematycznie, krok po kroku, robiliśmy postępy. Firma Delic-pol po zmianach własnościowych nie była zainteresowana dalszą współpracą, ale jej miejsce zajął Exact Systems. W 2016 r. otrzymaliśmy propozycję wykupu miejsca w 1. lidze, bo jeden z klubów był bankrutem. Początek w niej był trudny, bo bazowaliśmy na naszych wychowankach, nie mając doświadczenia w rozgrywkach na tym szczeblu.

Przez kilka sezonów towarzyszyła nam huśtawka nastrojów. Wykazaliśmy się cierpliwością i przy każdej okazji powtarzaliśmy sobie: skoro powiedziało się „A”, to trzeba i kolejne litery alfabetu. Przed play offem przedłużyliśmy umowy z ośmioma zawodnikami, bo chcieliśmy, by ich głowy nie były zaprzątnięte myślami gdzie zagrają w przyszłym sezonie.

Mamy to szczęście, że wokół Norwida skupiło się grono przyjaciół oraz firm, które już teraz zadeklarowały jeszcze większe wsparcie. Liczymy również na miejski samorząd.

Działamy wedle zasady: ciszej idziesz, dalej zajdziesz i jestem przekonany, że zbudujemy zespół na miarę naszych możliwości sportowych i finansowych. Gdy jednak zdobywa się awans w maju, wówczas ruchy kadrowe są mocno ograniczone, bo wszyscy możni już zbudowali swoje kadry. Samą kasą nic nie zrobisz. Liczy się potencjał ludzi oraz klimat jaki towarzyszy klubowi, to fundament naszego obecnego sukcesu – zakończył Krzysztof Wachowiak, prezes klubu Norwid Częstochowa.


Exact Systems Norwid Częstochowa i autorzy awansu

Rozgrywający: Tomasz Kowalski i Damian Biliński

Przyjmujący: Krzysztof Gibek, Damian Kogut, Artur Sługocki, Rafał Sobański

Atakujący: Mateusz Borkowski i Tomasz Kryński

Środkowi: Beau Graham, Daniel Popiela, Bartosz Schmidt, Adam Szewiński

Libero: Bartosz Olczyk i Sho Takahashi.

Trener Leszek Hudziak; Asystent Adrian Kraś; Trenerka przygotowania motorycznego Agnieszka Czura; Fizjoterapeuta Robert Giedrowicz; Statystyk Hanna Bukalska.

Zarząd: Krzysztof Wachowiak (prezes) i Lesław Walaszczyk (wiceprezes)


Na zdjęciu: Exact Systems Norwid Częstochowa w pełnej krasie i na mistrzowskim podium

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.