Liczą na Manneha

22-letni reprezentant Gambii ma coraz większe przełożenie na grę prowadzącego po dwóch kolejkach w lidze Górnika.


Piłkarz rodem z dalekiej Gambii, kraju z zachodniej części Czarnego Kontynentu, który jest wielkości naszego województwa świętokrzyskiego (11 tys. km kw.), przyjechał do Polski rok temu. Znalazł się w Zabrzu trochę przypadkowo z dwójką innych sprawdzanych wtedy zawodników: Arthurem Njo-Lea oraz Kempesem Waldemarem Tekielą.

Potrafi grać

Z tą dwójką szybko się pożegnano. Manneh został i zaczął grać w ekstraklasie. Dziury po Walerianie Gwilii oraz Szymonie Żurkowskiem nie był jednak w stanie zapełnić. Na wszystko potrzebny był czas. Grać jednak potrafił. Piłkarskiego abecadła uczył się w… Katarze. Tamtejsza Aspire Academy szuka młodziutkich piłkarzy na całym świecie, a drenuje przede wszystkim Afrykę. Potem wychodzą stamtąd perełki, jak choćby zawodnik Barcelony, Senegalczyk Moussa Wague.

Manneh, po pobycie w Katarze też trafił do Barcelony, skąd potem był wypożyczony do Sabadell i bułgarskiego Etar Veliko Tarnovo, skąd został kupiony do Górnika. Z zabrzanami wiąże go kontrakt do końca czerwca 2022 roku. Już pod koniec poprzedniego sezonu pokazał, na co tak naprawdę go stać, zdobywając bramkę w meczu z Arką. Trafienia z Stalą Mielec, kiedy to kapitalnym fałszem kompletnie zaskoczył bramkarza beniaminka, nic jednak nie pobije. Gambijczyk został zresztą uznany za najlepszego zawodnika 2. kolejki ekstraklasy.

– Nie jesteśmy zaskoczeni jego postawą, bo wiedzieliśmy, że jest to piłkarz, który potrafi grać w piłkę. Pytanie było takie, kiedy zaskoczy. Te początki specjalnie łatwe nie były, uczył się tego naszego systemu gry, naszej ligi, do tego u trenera Brosza nie wystarczy dobrze grać w piłkę, ale trzeba też spełnić określone wymaganie, które są przed zawodnikami stawiane. On tego wcześniej w klubach nie robił. Potrzebował czasu na wszystko, do tego ostatni sezon był zwariowany. Przypuszczam, że gdyby liga grała normalnie, to być może dzisiaj oglądalibyśmy jeszcze lepszego Manneha, bo na pewno ta dwumiesięczna przerwa wpłynęła na wszystkich. Każdy jednak wiedział, że ma bardzo duży potencjał, a jak zyska zaufanie kolegów, bo to też jest przecież bardzo ważne, to się odnajdzie i to się dzieje. Bardzo się oczywiście cieszymy z tej jego postawy, ale też jesteśmy przekonani, że nie jest to jeszcze szczyt jego możliwości. Widać, że złapał pewność siebie, luz w zachowaniu, to jest teraz inny człowiek, niż ten który przychodził do Zabrza w zeszłym roku – ocenia Dariusz Czernik, prezes Górnika.

Mają do niego zaufanie

W mecze ze Stalą w Mielcu Manneh miał aż 95 kontaktów z piłką!


Czytaj jeszcze: Pytali o Jakuba Kiwiora

– Aż tyle razy koledzy szukali go na boisku. Oznacza to, w każdej minucie gry ma kontakt z piłką. Skoro je dostaje, to raz, że jest „pod grą”, a dwa, to pokazuje, jakim zaufaniem się cieszy, skoro te piłki do niego trafiają. Jest satysfakcja i radość, że młody sprowadzony chłopak, bez jakiegoś nazwiska – choć oczywiście ze świetnie szkółki – wypalił i gra coraz lepiej – podkreśla prezes Czernik.

Dobra gra Manneha będzie konieczna w niedzielne popołudnie, kiedy „górnicy” podejmą u siebie Lechię. To niewygodny w ostatnim czasie rywal dla zabrzan, ale w ekipie lidera wszyscy mają nadzieję, że dobra passa wygranych, zapoczątkowana zwycięstwem w pucharowym meczu z Jagiellonią (3:1) miesiąc temu dalej będzie kontynuowana!


Na cztery lata

Paweł Bochniewicz ma związać się kontraktem z SC Heerenveen czteroletnim kontraktem. Za swojego czołowego obrońcę Górnik ma sporo zarobić, bo aż 1,4 mln euro. Tym samym będzie to jeden z najwyższych transferów w historii klubu z Zabrza. Wcześniej za 3,7 mln do Fiorentiny w styczniu zeszłego roku odszedł Szymon Żurkowski. Z kolei Bayer Leverkusen zapłacił za Arkadiusza Milika w grudniu 2012 roku 2,3 mln euro. Górnik sporo zarobił, ale teraz trener Marcin Brosz musi główkować, jak zapełnić lukę na środku obrony. Na dziś kandydatem numer 1 do zastąpienia „Bochena” jest doświadczony Michał Koj.


Na zdjęciu: Pomocnik Górnika Alasana Manneh z meczu na mecz gra coraz lepiej.
Fot. Rafał Rusek/Pressfocus.pl