Lider o sekundę

– W niedzielę ten wyścig rozpoczyna się od nowa, ale bardzo się cieszę, że udało mi się wygrać drugi etap. Czuję się bardzo dobrze i zamierzam walczyć o jak najlepsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Wiem, że będzie bardzo ciężko, ale to Vuelta i tutaj nigdy nie jest łatwo. Rywale już pokazali, że są bardzo silni – powiedział po sobotnim, wygranym przez siebie etapie Alejandro Valverde, kolarz grupy Movistar. Doświadczony, 38-letni kolarz na drugim odcinku wyścigu, czyli w poprzednią niedzielę, nieznacznie pokonał Michała Kwiatkowskiego. Przedwczoraj okazał się szybszy z kolei od Petera Sagana.

Sagan ścigał „po samochodach”

Sobotni etap był jedynie preludium przed tym, co miało wydarzyć się w niedzielę. To była standardowa rozgrywka w pofałdowanym terenie, z wymagającym finiszem pod górę, choć finałowy podjazd był krótki. Tuż po starcie utworzyła się trzyosobowa ucieczka, która walczyła bardzo dzielnie i w pewnym momencie jej przewaga dochodziła nawet do dziesięciu minut. Peleton trzymał jednak rękę na pulsie i ostatecznie na sześć kilometrów przed metą zlikwidował odjazd. Grupy sprinterów pojawiły się na czele, choć na 50 km przed kreską wydawało się, że Peter Sagan, tym razem, nie powalczy o etapowe zwycięstwo. Słowak miał bowiem defekt, zmieniał koło i w pewnym momencie jego strata do grupy zasadniczej wynosiła ponad minutę. Kilku kolarzy zostało mu do pomocy i jakoś mistrzowi świata udało się dogonić peleton. Sędziowie zauważyli jednak, że Sagan przemieszczał się „po samochodach”, co jest niedozwolone, dlatego postanowiono go ukarać, ale jedynie symbolicznie. Do czasu Słowaka doliczono bowiem… 20 sekund, co nie ma najmniejszego znaczenia, gdyż Sagan w klasyfikacji generalnej zajmuje odległe miejsce, a po sobotnim etapie tracił do lidera ponad 50 minut. Pogoń za peletonem kosztowała jednak 28-letniego zawodnika zwycięstwo. Na ostatnich metrach kolarz grupy Bora-Hansgrohe musiał uznać wyższość Valverde, który potwierdził porzekadło, że jest niczym wino. Im starszy, tym lepszy. A także udowodnił, że należy do najbardziej wszechstronnych zawodników w światowym peletonie.

Polacy nie wytrzymali

Co zresztą można było zauważyć również w niedzielę. Hiszpan walczył o czerwoną koszulkę lidera wyścigu, do której finalnie zabrakło mu… jednej sekundy! Niedzielny odcinek był pierwszym prawdziwie górskim etapem na tegorocznym wyścigu. Kolarze mieli do pokonania kilka wymagających podjazdów, a losy etapu miały rozstrzygnąć się podczas finałowej wspinaczki pod Alto de la Covatilla. Prawie 10-kilometrowa wspinaczka o średnim nachyleniu ponad 7 procent okazała się bardzo selektywna. O etapowe zwycięstwo walczyli kolarze, którzy pozostali przed grupą liderów po 11-osobowej ucieczce.

Na śmiały atak zdecydował się Amerykanin Benjamin King, który wygrał wcześniej czwarty etap wyścigu i ponownie okazał się najlepszy. Nie dał się doścignąć „wiecznie drugiemu” Bauke Mollemie, a trzeci na metę dotarł triumfator Tour de Pologne z 2017 roku, belgijski kolarz Dylan Teuns. Za plecami wymienionych trwała walkę o pozycję lidera wyścigu. Rudy Molard, dotychczasowy przodownik w klasyfikacji generalnej, bardzo szybko odpadł od grupy, w której znajdowali się najlepsi. W niej bardzo mocne tempo, pracując dla klubowego kolegi, Emanuela Buchmanna, dyktował Rafał Majka, który dokonał przysłowiowej kolarskiej rzezi i bardzo mocno zredukował liczebność wspomnianego towarzystwa. Polak swoją pracę zakończył na niespełna pięć kilometrów przed metą.

Nieco później tempa nie wytrzymał Michał Kwiatkowski, który na dodatek musiał zająć się „holowaniem” Davida de la Cruza, czyli swojego kolegi z drużyny Sky. Finalnie Polacy ponieśli spore straty, a „Kwiato” wypadł z pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej. Której liderem został Simon Yates. Brytyjczyk podczas niedawno zakończonego Tour de Pologne zajął drugie miejsce, a wcześniej długo liderował włoskiemu Giro d’Italia.

 

9. etap (Talavrera de la Reina – La Covatilla, 200,8 km)

1. Benjamin King (USA, Dimension Data) 5.30:38, 2. Bauke Mollema (Holandia, Trek-Segafredo) +48 sek., 3. Dylan Teuns (Belgia, BMC) +2:38, 4. Miguel Angel Lopez (Kolumbia, Astana), 5. Nairo Quintana (Kolumbia, Movistar), 6. Wilco Kelderman (Holandia, Sunweb) – wszyscy +2:40, 7. Rigoberto Uran (Kolumbia, Education First – Drapac P/B Cannondale) +2:43, 8. Jon Izagirre (Hiszpania, Bahrain-Merida) +2:46, 9. Yates +2:49, 10. George Bennett (N. Zelandia, LottoNL-Jumbo) +3:02, 25. Kwiatkowski +4:44, 32. Majka +4:56.

Klasyfikacja generalna

1. Yates 36.54:52, 2. Valverde +1 sek., 3. Quintana +14, 4. Emanuel Buchmann (Niemcy, Bora-hansgrohe) +16, 5. Izagirre +17, 6. Tony Gallopin (Francja, AG2R) +24, 7. Lopez +27, 8. Uran +32, 9. Steven Kruijswijk (Holandia, LottoNL-Jumbo) +43, 10. Bennett +48, 15. Kwiatkowski +2:10, 23. Majka +5:44.

 

Na zdjęciu: Alejandro Valverde wygrał w sobotę, a w niedzielę zabrakło mu zaledwie sekundy, aby założyć czerwoną koszulkę lidera Vuelty.