Liga Europy. Włosi czasu nie zmarnowali

Jeszcze dwa lata temu „Azzurri” przeżywali kryzys, ale w ubiegłym roku wygrali eliminacje Euro 2020 bez straty punktów, a teraz są niepokonani od 17 meczów.


Po dwóch latach znów przyjdzie nam się zmierzyć z Włochami, z którymi rywalizowaliśmy w pierwszej edycji Ligi Narodów. Były premier mawiał, że nieważne jak się zaczyna, ale jak się kończy. Akurat w naszym przypadku i początek i koniec były dobre – wyjazdowe remisy z Włochami i mistrzem Europy Portugalią. Ale w środku była „czarna dziura” w postaci dwóch porażek u siebie, ostatnie miejsce w grupie i o mało nie spadliśmy do Ligi B.

Odwaga popłaca

Decyzja UEFA zreformowała rozgrywki i „biało-czerwoni” nadal mają okazję rywalizowania z najlepszymi. Może ta świadomość, że pozostaliśmy w elicie dzięki łaskawości UEFA spowodowała taką, a nie inną postawę naszej reprezentacji w pierwszym meczu LN z Holandią. To była kapitulacja przed wyjściem na boisko, bo brak wiary w zwycięstwo aż bił po oczach.

Jeden z telewizyjnych komentatorów stwierdził, że chyba nikt nie liczył na sukces „bo to przecież Holandia”, a inni przytaknęli. Kilka dni później na tym samym stadionie w Amsterdamie zagrali Włosi i pokazali, jak się walczy. Holendrzy przegrali 0:1 i mieli szczęście, że nie więcej. Zagrały dwie reprezentacje, które niedawno przechodziły kryzys i chociaż Holandia zakwalifikowała się do finału LN, to odejście selekcjonera Ronalda Koemana, tuż przed inauguracją kolejnej edycji tych rozgrywek, było jak strzał w stopę.

Płynąc w dobrym kierunku nagle reprezentacja zaczęła dryfować. Przegrany w tym tygodniu mecz „Oranje” z Meksykiem to potwierdził. Dwa kolejne spotkania, dwóch różnych selekcjonerów i ten sam wynik 0:1.

Na przykład Caputo

Włosi przed dwoma laty byli w dołku. Reprezentacji zabrakło w finałach mistrzostw świata po raz pierwszy od 60 lat. W Federcalcio były konflikty i walka o władzę, a nowy selekcjoner [Roberto Mancini] narzekał, że nie ma z kogo wybierać.

– W klubach Serie A dominują „stranieri”, włoscy zawodnicy odgrywają drugoplanowe role – stwierdził. Stara gwardia się wykruszała, a wartościowych następców nie było widać. A jednak Mancini w ciągu tych dwóch lat sprawił, że żadna inne reprezentacja nie zrobiła takich postępów. Szansę dostaje każdy, kto się wyróżnia i nieważne, w jakim jest wieku. To bardzo motywuje. Najlepszym przykładem ostatni mecz z Mołdawią, gdy zadebiutował ponad 33-letni Francesco Caputo z Sassuolo i strzelił gola.

– Pojedzie na Euro? – pytali dziennikarze Manciniego. – Jeśli nadal będzie tak grał… – odparł selekcjoner. Pierwsze bramki zaliczyli dwaj inni zawodnicy z niewielkim stażem w reprezentacji. Na tle Mołdawii, klasyfikowanej na 175. miejscu rankingu FIFA, włoskie rezerwy zaprezentowały się znakomicie.

Każdy ma szansę

Niewielu z tych zawodników zagra z Polską i Holandią. Jednak wcale nie reprezentują gorszego poziomu od tych przewidzianych do gier o punkty i zapewniają komfort bogactwa wyboru. Na nich można liczyć, trzymają poziom. Dokonywane w trakcie meczu zmiany nie wpływają na obniżenie jakości gry. Mancini powołuje ponad 30 piłkarzy, sięga po nich z 12-13 klubów, a nie z kilku jak kiedyś. Była grupa piłkarzy, którą grano do „późnej starości”.

Teraz takimi seniorami są Giorgio Chiellini i Leonardo Bonucci, ale gdy leczą kontuzje bez nich też da się żyć i problemów na środku defensywy nie widać. Bramkarze Włoch, a za kadencji Manciniego grało ich aż sześciu (z Mołdawią zadebiutował Alessio Cragno), nie mogą narzekać na przepracowanie.

W 22 meczach pod wodzą Manciniego stracono tylko 13 goli, w 10 żadnego. Każdy włoski zawodnik wie, że ma szansę, bo nikt nie ma abonamentu na granie. Liczy się aktualna forma, dlatego Mancini nie tylko daje szansę nowicjuszom niezależnie od wieku, ale też „odkurza” zawodników których już skreślano.

Nie trzeba dużo cierpliwości

Na początku pracy Mancini był pod wielką presją. W debiucie uzyskał zwycięstwo z Arabią Saudyjską, ale potem było 5 meczów bez zwycięstwa: wyjazdowe porażki z Francją i Portugalią, u siebie remisy z Holandią, Polską i Ukrainą. – Mamy dobrą drużynę, a krytyka po pierwszych meczach? Mało czytam gazet, podobnie o reprezentacji pisano 20 lat temu. Potrzeba nam cierpliwości, ale to słowo we włoskim futbolu nie istnieje – mówił wtedy.


Czytaj jeszcze: „Azzurri” na wysokiej fali

Jednak ta cierpliwość nie była wystawiana na długą próbę, bo Italia wyraźnie poprawiała grę i wyniki. Do końca walczyła z Portugalią nie tylko o wygranie grupy, ale i powiązane z nią prawo do organizacji Final Four. To się nie udało, ale od porażki 0:1 z Portugalią w Lizbonie już nikt jej nie pokonał. Eliminacje Euro 2020 przeszła jak burza, po raz pierwszy zakończyła rywalizację z kompletem punktów.

W 10 meczach zdobyła 37 bramek i wcale nie potrzebowała „bombera” jak za dawnych czasów. Łupem bramkowym podzieliło się 19 zawodników, najlepszy z nich Andrea Belotti zaliczył 4 trafienia. Jeden gol był samobójczy.

Rekord Manciniego

Roberto Mancini eksperymentuje ze składem, zmienia taktykę i ciągle wychodzi na swoje. Żaden selekcjoner przed nim nie miał tak dobrego bilansu po 22 meczach. Aż 15 z nich wygrał, Azeglio Vicini i Arrigo Sacchi mieli po 14 sukcesów. Bilans byłby jeszcze lepszy, ale były problemy w pierwszym tegorocznym meczu inaugurującym Ligę Narodów.

Seria 11 kolejnych wygranych została przerwana przez remis 1:1 z Bośnią i Hercegowiną. To był typowy wypadek przy pracy, wznowionej po 9 miesiącach przerwy. Tyle czasu minęło, nim reprezentanci znów spotkali się na zgrupowaniu w Coverciano.


Na zdjęciu: Roberto Mancini ze spokojem mógł obserwować grę swojego zespołu z Mołdawią. Polacy może bardziej go rozruszają…

Fot. PAP/EPA