Liga Narodów. Starcie rozczarowanych

Przed przyjazdem do Polski reprezentacja Bośni i Hercegowiny podejmie jutro Holandię.


Ogromne rozczarowanie zapanowało na stadionie w Sarajewie, na który wpuszczono ograniczoną ilość kibiców, kiedy okazało się, że reprezentacja Bośni i Hercegowiny nie zagra na Euro 2020. W półfinale baraży zespół prowadzony przez Duszana Bajevicia przegrał, po rzutach karnych, z Irlandią Północną.

Przed meczem „Książę znad Neretwy” mówił, że ostatnie tygodnie podporządkował właśnie rywalizacji barażowej, kosztem Ligi Narodów. Choć właśnie w tych rozgrywkach Bośniacy, grając w optymalnym zestawieniu, zremisowali z Włochami.

Później, w składzie eksperymentalnym, przegrali z Polską, ale wrócili do najmocniejszego zestawienia. Mało tego, do drużyny powrócił nowy nabytek Barcelony, Miralem Pjanić. Na północnoirlandzkiego rywala to jednak nie wystarczyło, choć zaczęło się zgodnie z planem, bo od gola Rade Krunica.

Potem było już gorzej. – Cóż mogę powiedzieć? Przepraszam – Edin Dżeko, kapitan i największa gwiazda bośniackiej drużyny narodowej, był potężnie niepocieszony. – Prowadziliśmy, straciliśmy gola z niczego. A powinniśmy skończyć ten mecz bez rzutów karnych, bo to zawsze loteria – dodał najlepszy strzelec w historii bośniackiej drużyny narodowej. Zawodu nie krył również trener Bajević.

– Trzeba żyć dalej. Przed nami dwa spotkania w Lidze Narodów. Postaramy się je rozegrać jak najlepiej – powiedział selekcjoner, którego zespół najpierw – już w niedzielę – podejmie Holandię, a następnie, w środę, 14 października, zmierzy się z Polską we Wrocławiu.

– Ta sytuacja jest trudna dla nas wszystkich. W najbliższych meczach na pewno trzeba dać odpocząć tym piłkarzom, którzy przez 120 minut walczyli z Irlandią Północną. Szansę dostaną inni zawodnicy, ale jak to się będzie rozkładać na poszczególne spotkania? Zobaczymy – podkreślił Bajević, którego zespół przenosi się teraz do Zenicy, czyli tam, gdzie zazwyczaj rozgrywa mecze międzypaństwowe.

Stadion Grbavica w Sarajewie, gdzie Bośniacy występują sporadycznie, nie okazał się dla tego zespołu szczęśliwy. Choć to przecież tam, w październiku 2018 roku, w ramach Ligi Narodów, pokonali 2:0… Irlandię Północną.

Dojdzie zatem jutro do starcia dwóch drużyn rozczarowanych w naszej grupie Ligi Narodów, bo przypomnijmy, że Holendrzy w środę przegrali w Amsterdamie towarzysko z Meksykiem 0:1. „Oranje”, po raz pierwszy od wznowienia rozgrywek międzypaństwowych, zagrają poza swoim krajem. We wrześniu mierzyli się, z Polską i Włochami, u siebie. Ostatni mecz poza Niderlandami grali w listopadzie 2019 roku, w eliminacjach ME, z – a jakże – Irlandią Północną. Wtedy drużynę prowadził jeszcze Ronald Koeman.

Teraz na fotelu selekcjonerskim zasiada Frank de Boer, który za debiut został skrytykowany. Holenderskie media zauważyły, że drużyna nie miała pomysłu na to, jak rozgrywać piłkę, a organizacja gry lepiej wyglądała we wrześniu, za tymczasowego selekcjonera, Dwighta Lodewegesa. Zwrócono również uwagę na fakt, że przeciwko Meksykowi „Oranje”, w zasadzie, nie byli groźni w ofensywie. A przecież asystentem de Boera jest nie kto inny, tylko wybitny przed laty napastnik, Ruud van Nistelrooy.


Fot. PressFocus