Ligowiec. Im gorzej tym lepiej

Choćby Ruch Chorzów, który w XXI wieku stawał na podium ligi w momentach, gdy klubowa kasa świeciła pustkami, a piłkarze mieli już dość obietnic bez pokrycia. Pamiętam ostatni wyjazd „Niebieskich” do Kielc, gdy zespół walczył o trzecie miejsce i udział w europejskich pucharach. Arcyważne spotkanie poprzedził „koszulkowy” protest piłkarzy, którzy chcieli zwrócić uwagę na zaległości.

Tak źle nie ma w krakowskiej Wiśle, ale wydarzenia z ostatnich tygodni mogły nie napawać optymizmem kibiców. Problemy ze stadionem czy odejścia hiszpańskich piłkarzy mogły świadczyć o tym, że klub z Reymonta czeka trudny sezon. Na boisku jest na razie odwrotnie, bo „Biała Gwiazda” radzi sobie nadspodziewanie dobrze, nie robi sobie nic z bogatszych i lepszych, przynajmniej na papierze, przeciwników. Pieniądze to nie wszystko? Dokładnie tak!

Innym odzwierciedleniem hasła „im gorzej, tym lepiej” są transfery, za grube pieniądze, drużyn, które zamykają tabelę. Cracovia miała się przecież bić o mistrza, a ma problemy z wygrzebaniem się z dołu tabeli. Nie stanęło to na przeszkodzie, by w ostatnich dniach letniego okna transferowego zakontraktować dobrze znanych i cenionych w Polsce piłkarzy, jak Janusz Gol i Airam Cabrera. Można się domyślać, że transfery „last minute” do najtańszych nie należały. Jest wręcz przeciwnie. Trener i drużyna pod ścianą, więc trzeba coś zrobić. Profesor Janusz Filipiak w przeszłości zasłynął ogromnymi premiami wypłacanymi za utrzymanie w ekstraklasie, więc czemuż nie miałby sypnąć groszem na wzmocnienia, byle tylko zespół uciekł ze wstydliwego ligowego dna.

Ostatnie dni letniego okna transferowego to osobny temat, ale w tym roku możemy mówić o prawdziwym „wietrzeniu magazynów”. Aż sobie sprawdziłem. W dwóch ostatnich dniach okna w ekstraklasie dokonano ćwierć setki ruchów do i z klubów. Gdyby brać pod uwagę cały ostatni tydzień zmiany liczone byłyby w setce. Niby czas na roszady jest, kluby mają 2 miesiące, a i tak w ostatnich dniach handluje się zawodnikami, jak warzywami na targowisku. Czasem można odnieść wrażenie, że nie liczy się cena, prawdziwe umiejętności czy przydatność danego piłkarza, ale chęć pokazania, że władze klubu czuwają, że robią walczą do ostatnich sił. Podpisuje się długie i wysokie kontrakty z obcokrajowcami, którzy wcale nie są dwa razy lepsi od rodzimych piłkarzy. A takie przecież jasne zasady panują w innych, zachodnich ligach.

W obecnej kolejce większość piłkarzy pozyskanych w ostatnich dniach nie przywitało się z kibicami. W najlepszym przypadku zasiedli na ławkach rezerwowych. Fani na swoich nowych „bohaterów” będą musieli poczekać, może kilka tygodni, bo często „ostatki z magazynu” są trochę zakurzone, zardzewiałem. Mają zaległości. I tak będą nadrabiali stracony czas, odzyskiwali dawny wigor i przekonywali do siebie sztab szkoleniowy. Jednym się uda zaistnieć, inni szybko zostaną okrzyknięci „piłkarskich szrotem”. I nadejdzie zima. I kolejne magazyny zostaną otwarte. Towaru znów będzie więcej, a na przodzie kolejki ustawią się kluby będące pod ścianą i w ogromnej potrzebie. Bo będzie im się paliło w czterech literach i trzeba będzie działać, bo nikt nie chce przecież spaść z ligi czy nie wejść do grupy mistrzowskiej. I znów przewodnim hasłem będzie „im gorzej tym lepiej”. Pytanie tylko, dla kogo?