Ligowiec. Pochwały dla Lopeza

W wrześniu 2017 Ivi Lopez był bohaterem meczu Real Madryt – Levante UD, kiedy to na początku spotkania strzałem z prawej nogi pokonał bramkarza „Królewskich” Kiko Casillę.


Trzy lata później znalazł się w naszej ekstraklasie, w której po tym, jak od trenera Marka Papszuna dostał szansę gry w podstawowym składzie, to zaczyna wyrastać na jej gwiazdę.

Dwa gole w meczu z Górnikiem, dwie efektowne bramki po uderzeniach prawą nogą w starciu ze Stalą Mielec. To robi wrażenie, a Raków tylko powiększa przewagę nad rywalami. Trzecia kolejna wygrana z rzędu, siedem meczów bez porażki i to jeszcze grając „u siebie” w Bełchatowie. Nie ma w składzie błyszczącego z przodu w pierwszych meczach Marcina Cebuli, jest za to Ivi Lopez, który ratuje też honor naszej ligi. Dlaczego? Jego trafienie w meczu z mielczanami jest pierwszym golem w tym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej po strzale bezpośrednio z rzutu wolnego. Nie ma u nas wielu takich specjalistów, a dla 26-letniego Lopeza to pewnie nie ostatnie słowo w bieżących rozgrywkach i takiej urody trafienie.

Tak sprawdzam, jak w poprzednich kilku sezonach szło drużynom, które po 8 kolejkach liderowały? Rok temu w tym czasie na czele była Pogoń z 17 punktami na koncie. „Portowcy” zwiedli w końcówce roku i wiosną, gdzie nie potrafili wygrać za wiele, kończąc ostatecznie sezon na pozycji numer 6. W sezonie 2018/19 bardzo dobrze wystartowała Wisła Kraków, która razem z Lechią miała na koncie 17 „oczek”, żeby sezon w którym triumfował Piast zakończyć na pierwszym miejscu, ale w grupie spadkowej czyli lokata ledwie numer 9. Weźmy jeszcze rozgrywki 2017/18. Wtedy prowadził Lech, przed Górnikiem i Zagłębiem Lubin. Całe trio miało na koncie po 15 pkt., żeby potem sezon skończyć na pozycjach numer 3,4,7.


Czytaj jeszcze: Raków wciąż skuteczny, choć Stal się postawiła

Dobry czy bardzo dobry start nie oznacza automatycznie wysokiej pozycji na koniec rozgrywek, ale teraz o tyle jest łatwiej, że przecież przed piłkarzami ledwie 30, a nie 37 kolejek jak wcześniej i ewentualne straty trudniej będzie odrobić. Zresztą w przypadku częstochowian trudno mówić o jakimś przypadku. Zespół, o czym wspominał w niedawnym wywiadzie dla „Sportu” Mariusz Śrutwa, był czy jest planowo budowany od lat, a kadra jest stabilna i szeroka. Nie może grać Cebula, to wskakuje ze niego Lopez i gra jeszcze lepiej. Jednego z najlepszych w poprzednim sezonie na ekstraklasowych boiskach pomocnika Petra Schwarza zastępuje Marko Poletanović i też radzi sobie bez zarzutu. Z taką paką można myśleć o sukcesach!


Fot. Rafał Rusek/PressFocus