Ligowiec. Pogłębianie frustracji

Wiem, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale efektowna wiktoria gdańskiej Lechii z Miedzią Legnica (4:0) dała nadzieję biało-zielonym na pozostanie w ekstraklasie.


Podopieczni trenera Marcina Kaczmarka nie mieli litości dla przeciwnika, którego frustrację pogłębił fakt, że gdańszczanie oddali tylko pięć celnych strzałów na bramkę „Miedzianki”, a mimo to bramkarz Stefanos Kapino cztery razy wyciągał futbolówkę z siatki. Po zakończeniu meczu piłkarze beniaminka sprawiali wrażenie pięściarza, który zainkasował nie o jeden, lecz o kilkaset ciosów za dużo. Nie dziwię się, że trener Grzegorz Mokry nie miał ochoty na „pogawędkę” z dziennikarzami, w tej konkretnej sytuacji zapewne wolałby pójść do dentysty niż opowiadać o przegranym meczu z Lechią. Praktycznie od początku rozgrywek drużyna znad Kaczawy trzyma głowę w paszczy lwa, dlatego powinna liczyć się z tym, że ów lew ją kiedyś odgryzie.

Przewodzący całej stawce Raków Częstochowa ani myśli zwalniać tempa. Zespół spod Jasnej Góry śmiga do mety z takim impetem, jak faworyt olimpijskiego finału stumetrówki. Tylko jakiś kataklizm mógłby zatrzymać obecnego lidera ekstraklasy w marszu po mistrzowską koronę.

Ostatni przeciwnik ekipy trenera Marka Papszuna, Śląsk Wrocław, mógł tylko prosić o łagodny wymiar kary, lecz z drugiej strony spodziewać się litości ze strony Rakowa byłoby wyjątkową naiwnością. Swoją drogą gra obronna drużyny Ivana Djurdjevicia wołała o pomstę do nieba, a defensorzy wrocławian – nie tylko w momentach utraty goli – skojarzyli mi się z bezbronnym pływakiem, który w jeziorze został otoczony przez krokodyle, szczerzące kły w fałszywym uśmiechu.

Nie traci nadziei na dogonienie lidera Legia Warszawa, która po ciężkim boju pokonała na własnym boisku mielecką Stal. Szkoleniowiec zwycięskiej drużyny Kosta Runjaić komplementował przeciwnika. „Stal była najlepszą drużyną, która zagrała przy Łazienkowskiej w tym roku – powiedział opiekun stołecznej drużyny. – Szanujemy każdego rywala, ale Stal zagrała fantastyczne spotkanie. Nie utrzymywaliśmy się długo przy piłce, ale zachowaliśmy dyscyplinę i wygraliśmy z niewygodnym rywalem”.

Dla trenera Stali Adama Majewskiego marna była to pociecha („Wydaje mi się, że nie byliśmy zespołem gorszym”), bo jego drużyna przegrała czwarty mecz z rzędu! Przewaga nad strefą spadkową stopniała do czterech punktów, więc wszystko jeszcze może się zdarzyć. Tak zwane wrażenie artystyczne nie przysporzy punktów, tak jak kadzidło nie wskrzesi umarłego.

Na łeb, na szyję spadają akcje Górnika Zabrze. Czternastokrotny mistrz Polski jest już w strefie spadkowej i nie pomoże „magia” Lukasa Podolskiego. Zespół z Roosevelta w tym roku powiększył swoje konto o pięć punktów (w siedmiu meczach) i jeżeli nie zboczy z tego kursu, to będzie miał bardzo poważne kłopoty. Przy takiej (nie)dyspozycji drużyna Bartoscha Gaula ma takie same szanse na utrzymanie w elicie, jak jednonogi na zwycięstwo w konkursie stepowania. Przykre, ale prawdziwe.


Fot. Marcin Gadomski/PressFocus