Ligowiec. Potrzebny brokat?

Wisła, ta z Płocka, to klasyczny ligowy kameleon. Na wyjazdach „Nafciarze” nie splamili się jeszcze zdobyciem choćby jednego punktu, natomiast na własnym boisku wszystkich przeciwników odsyłają do narożnika.


Z tego scenariusza wyłamał się tylko Raków Częstochowa, któremu udało się zremisować. Dorobek bramkowy podopiecznych Macieja Bartoszka na własnym boisku zaiste jest imponujący – 12:1, a jedynym piłkarzem, któremu do tej pory udało się zdobyć gola dla gości jest Marcin Cebula. Teraz głowę pod topór położyła w Płocku imienniczka z Krakowa, a w roli kata wystąpił Łukasz Sekulski, któremu klimat na Mazowsze najwyraźniej służy.

Nie wiem, jakie wyniki uzyskiwałaby mielecka Stal, gdyby jej bramki strzegł kto inny niż Rafał Strączek. 22-letni golkiper w tym sezonie zagrał w 10. meczach ligowych, w których czterokrotnie zachował czyste konto. Stal zdobyła w tych potyczkach 8 punktów, co dobitnie świadczy o roli, jaką odgrywa młodzian w drużynie. Prawdziwy pokaz swojego kunsztu (i przy okazji farta) zademonstrował w ostatnim meczu z liderem. Lech miał w tej potyczce miażdżącą przewagę, oddał 9 celnych strzałów i 15 niecelnych, egzekwował 11 rzutów rożnych (Stal ani jednego!), a mimo to nie zdołał złamać wychowanka JKS-u Jarosław!

Powstał z kolan (na jak długo?) Bruk-Bet Nieciecza, który pokonał opromienionego wysokim zwycięstwem z „Białą gwiazdą” Śląska Wrocław. Godna pochwały była determinacja „Słoników” nie stracili wiary w sukces nawet wówczas, gdy przeciwnik w końcówce doprowadził do remisu. Dla kibiców był to fantastyczny mecz, pełen zwrotów akcji i nadprogramowych emocji do końcowego gwizdka sędziego. Nie wątpię, że obaj szkoleniowcy w trakcie tego meczu denerwowali się jak koń w stajni.

Trener Czesław Michniewicz musiał zdawać sobie sprawę z tego, że jeżeli trzyma się głowę w paszczy lwa, należy liczyć się z tym, że ją kiedyś odgryzie. Egzekucję wykonano, a ja cały czas zastanawiam się, czy właściciel Legii Dariusz Mioduski jest na tyle naiwny, by winą za żenujące – nie boję się użyć tego słowa – wyniki swojej drużyny zrzucić na barki szkoleniowca.

Klub, który dysponuje budżetem rzędu 120 milionów złotych jest w strefie spadkowej! Porażka z Pogonią pokazała dobitnie, że do decydentów na Łazienkowskiej jeszcze nie dotarło, że zgniłe drzewo nie wyda zdrowych owoców. Następca Michniewicza Marek Gołębiewski moim zdaniem nie jest facetem, który chwyci za twarz całe towarzystwo. Bo powiedzmy sobie szczerze – jakim jest autorytetem dla reprezentantów kilku krajów, czego spektakularnego dokonał na niwie trenerskiej? Jeżeli chce zabłysnąć, to niech posypie się brokatem.

Wszystko wskazuje na to, że poznańskiej Warcie ktoś sprzedał bilet na Titanica. Zespół dowodzony (jeszcze?) przez trenera Piotra Tworka jedyny mecz w tym sezonie wygrał 6 sierpnia, czyli lata świetlne temu. Strzelanie goli to dla zielono-białych fantastyka, o czym świadczy fakt, że Mateusz Kuzimski strzelił bramkę Jagiellonii 27 sierpnia. W kolejnych siedmiu spotkaniach „ubodzy krewni” Lecha mieli pusty przebieg, co jest raczej rekordem nie do pobicia. Przypominają człowieka, który poznał tajemnicę kopalni złota, tylko gdzieś zgubił mapę.


Fot. Adam Starszynski / PressFocus