Ligowiec. Wstrząśnięci i zmieszani

Dyspozycja zdobywcy Pucharu Polski i Superpucharu na początku sezonu wprawdzie nie powalała na kolana, ale też podopieczni Piotra Stokowca nie przegrywali. Upodobali sobie remisy, a jedyne zwycięstwo odnieśli na wyjeździe, w Płocku. Zespół Marka Papszuna w niedzielę odesłał jednak renomowanego przeciwnika do narożnika. Gra beniaminka była pełna polotu, częstochowianie nie popełniali naiwnych błędów i wreszcie byli skuteczniejsi od rywala. Gdyby nie – jak zwykle – dobra postawa Duszana Kuciaka w bramce biało-zielonych, mogli oni wracać do Trójmiasta ze znacznie większym bagażem bramek.

Trener Piotr Stokowiec był zdruzgotany postawą swoich zawodników i wyglądał na tak zdenerwowanego, jakby dowiedział się, że jego brat poddał się operacji płci. „Będę musiał poważnie porozmawiać ze swoimi piłkarzami o kierunku pracy” – zapowiedział na pomeczowej konferencji prasowej.

Miniony weekend był debiutem Radosława Sobolewskiego w roli pierwszego szkoleniowca. Owszem. „Sobol” już wcześniej przejmował stery „Białej gwiazdy”, ale był tylko chwilowym „zmiennikiem” Dariusza Wdowczyka i Kiko Ramireza. Teraz w Płocku przejął pełnię władzy, ale trudno jego debiut uznać za udany. Porażka ze zdziesiątkowanym kadrowo mistrzem Polski chluby „nafciarzom” na pewno nie przynosi. Gra „czerwonej latarni” tabeli w Gliwicach była tak nudna, że aż bolały zęby. Przyznał to nawet Sobolewski, który mógł podziękować swoim zawodnikom za wolę walki i cechy wolicjonalne. To trochę za słabe argumenty, by skutecznie walczyć o utrzymanie w ekstraklasie.

Szkoleniowiec „małej” Wisły nie traci jednak nadziei, że sytuacja jego drużyny nie jest beznadziejna. – To kwestia czasu, kiedy zaczniemy wygrywać – zapowiedział. Bez tej wiary mógłby już teraz pakować manatki i ewakuować się z Płocka. Niezależnie od optymizmu szkoleniowca nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że nieświadomie wszedł na pole minowe…

Trener Legii Aleksandar Vuković wypowiedział (nieświadomie?) wojnę fanom drużyny z Łazienkowskiej. Kiedy w ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin zdejmował z boiska Sandro Kulenovicia, Chorwata żegnały gwizdy. „Vuko” był reakcją trybun tak wstrząśnięty, jak – nie przymierzając – handlarz rybami, któremu zaproponowano skrzynkę stęchłych dorszy. – To obrzydliwe zachowanie – stwierdził bez ogródek trener stołecznej jedenastki. – Nie można tak traktować młodego chłopaka, który zostawia serce na boisku. Nie oczekuję, że będę żył w realiach Franka Lamparda (menadżer Chelsea Londyn – przyp. BN), oklaskiwanego po porażce 0:4 z Manchesterem United, ale chciałbym odrobiny wyczucia względem swoich zawodników od kibiców.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ