Z papieru do digitalu

Dziś ostatni numer papierowego „Sportu” wydawanego, przypomnijmy, od lipca 1945 roku.


Na początku listopada nasz wydawca Gremi Media z Warszawy zdecydował, że kończy z ostatnim sportowym dziennikiem na polskim rynku i wyrzuca zacny tytuł do kosza. Dlaczego? Bo to się nie opłaca. 78 lat wielkiej historii nie ma tutaj znaczenia. Gazety z nie taką tradycją upadały. Przykre jest, czy było to, że po zmianach właścicielskich w Gremi Media decyzja zapadła tak szybko i błyskawicznie. To był cios dla redakcji, to był cios dla naszych licznych Czytelników.

Sławy w naszej obronie

W obronie „Sportu” w ostatnim czasie wypowiedziało się wiele osobistości, z legendami naszej piłki Hubertem Kostką, Antonim Piechniczkiem czy Eugeniuszem Lerchem na czele. Pewnie to też w jakiś sposób pomogło, bo marka i tytuł „Sportu” nie zniknie z medialnego rynku! O to postarał się Ryszard Halemba ze spółki Edicom, który przejął prawa do wydawania tytułu. Jednak już nie w wersji papierowej, ale cyfrowej.

„Sport” przetrwał stan wojenny, dał radę w okresie przemian. Także wtedy, kiedy wszystko w pierwszej dekadzie XXI wieku chciał likwidować inny wydawca Marquard Media. Przetrwał też pandemię i teraz decyzję ostatniego wydawcy. Dalej będziemy na rynku, ale już w innej formie. Najważniejsze, że tytuł zostaje.

Naszym starszym Czytelnikom może na początku być trudno o przestawienie się na digital, a nie na papier. Jednak warto spróbować, bo dalej walczymy o życie, o to, żeby było jak najwięcej subskrypcji. Każda jest dla nas na wagę przysłowiowego złota.

Jak było?

W dzisiejszym, ostatnim papierowym numerze, słowem wieloletnich dziennikarzy „Sportu” Wojciecha Filipiaka i Bogdana Nathera przypominamy, jak było w złotym dla prasy okresie. Trochę inna od tej obecnej epoka, inne czasy, jest co poczytać. Ja sam w naszej redakcji najbardziej lubię te stare roczniki. Są prawdziwą kopalnią wiedzy, a przeglądając wszystko, to człowiek naprawdę nie wie, na jaką perełkę się nadzieje. Przykład? Przygotowując materiał o sędziowskim „Kryształowym gwizdku” wertowałem akurat numery z 1979 roku. To właśnie wtedy zaczęliśmy prowadzić sędziowski ranking, który istnieje do dzisiaj.


Czytaj także:


Natknąłem się tam w jednym z numerów, bodajże z 15 listopada 1979 roku (strona 4) na rewelacje dotyczące argentyńskiego mundialu. Wtedy sprzed akurat niewiele ponad roku. Jorge Fernandez, były argentyński bokser, a wtedy członek zespołu menedżerów trzymającego pieczę nad piłkarską reprezentacją swojego kraju stwierdził otwarcie w wywiadzie radiowym, że podczas MŚ 1978 piłkarze reprezentacji Peru otrzymali 50 tys. dolarów za wysoką porażkę z Argentyną 0:6. To ona utorowała wtedy gospodarzom drogę do wielkiego finału, a potem mistrzostwa kosztem Brazylii! Takich perełek w niemal każdej gazecie nie brakuje.

Nowa epoka

Schodzimy teraz do digitalu i dalej będziemy się starć robić jak najlepszą gazetę, tyle że w innej formie. Oddajemy też hołd tym wszystkich wielkim redaktorom i dziennikarzom, którzy przez lata tworzyli wielki katowicki „Sport”, żeby wymienić choć kilka nazwisk, jak pierwszego redaktora naczelnego Tadeusza Bagiera, jego następcę Andrzeja Koniecznego, Tadeusza Maliszewskiego, Janusza Jelenia, Stanisława Penera, Andrzeja Gowarzewskiego, Grzegorza Stańskiego, Alberta Wowrę i wielu, wielu innych. Nie mówimy do widzenia, ale do zobaczenia w digitalu!


Na zdjęciu: Tak było kiedyś. Teraz czeka nas digitalizacja.