Ligowiec. Wystarczy sentyment?

Legia Warszawa puszy się jak paw – i słusznie – bo zrównała krok z Ruchem Chorzów i Górnikiem Zabrze w liczbie mistrzowskich tytułów. Dążenie do wytyczonego celu było do tego stopnia zakodowane w głowach piłkarzy z Łazienkowskiej, że zapominali oni o kontuzjach i domagali się miejsca w składzie.


Rąbka tajemnicy uchylił red. Piotr Koźmiński z „Super Expressu”, który pierwsze kroki w dziennikarskim fachu stawiał w „Sporcie”. Był (mam nadzieję, że jest do tej pory) bardzo uczynny, ale przede wszystkim ambitny i miał cechę, która bardzo pomaga dziennikarzowi – drążył temat jak ogar, który podjąwszy trop już go nie zgubił. Piotrek wyczaił, że czeski napastnik Tomasz Pekhart cały czas grał z pękniętym żebrem, lecz wszyscy to ukrywali. Kamuflaż zdał egzamin, bo ten piłkarz otworzył konto bramkowe legionistów w meczu z Cracovią. Nie w pełni sił był również Chorwat Domagoj Antolić, który został poturbowany we wcześniejszym meczu z Lechem, lecz zacisnął zęby i pomógł kolegom postawić kropkę nad „i” w walce o mistrzowską koronę.

Legii można zazdrościć wszystkiego (budżetu, trenera, piłkarzy), ale na pewno nie kibiców. Na każdym kroku deklarują miłość i przywiązanie do klubu, ale regularnie narażają go na straty finansowe. Gdyby wycenić wszystkie ich wyskoki, uzbierałaby się całkiem pokaźna sumka. W ostatnim meczu z „Pasami” do incydentu doszło po godzinie gry, gdy na trybunie północnej sympatycy Legii odpalili kilkadziesiąt rac. Dym „rozlał się” na boisko i ograniczał widoczność, więc sędzia Jarosław Przybył musiał przerwać mecz na 6 minut. Byłbym zdziwiony, gdyby klub z Łazienkowskiej nie został ukarany finansowo. Tylko czy to coś da? Może warto sięgnąć po inne „instrumenty wychowawcze”? Świętowanie jest dozwolone, czasami nawet wskazane, ale trzeba wiedzieć gdzie i kiedy.

O tym, że Igor Angulo w polskich realiach jest nietuzinkowym napastnikiem, wie nie tylko trener Górnika Zabrze, Marcin Brosz. Wiem, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale jednych zastąpić łatwiej, a innych bardzo trudno. Bask należy do tej drugiej kategorii. Owszem, można wyciągać argumenty, że jest mniej skuteczny niż wcześniej, marnuje więcej sytuacji niż przed rokiem, dwoma. Zgoda, ale w dalszym ciągu jest poza zasięgiem kolegów z drużyny. Szkoleniowiec wierzy, że sprawa dalszej gry zawodnika szanowanego i lubianego przez kolegów w Górniku w dalszym ciągu jest otwarta, ale czy na pewno? Angulo na pewno darzy sentymentem klub z Roosevelta, lecz czy to wystarczy, by go zatrzymać? Orientuje się przecież, ile zarabiają napastnicy w innych klubach, na dodatek o wiele słabsi od niego.

Na finiszu rozgrywek nie brakuje meczów o przysłowiową pietruszkę, czyli z punktu widzenia układu sił w tabeli – nieistotnych. Karty zostały już bowiem rozdane wcześniej, wiadomo, kto żegna się z ekstraklasą, a kto może pozwolić sobie na eksperymenty ze składem. Takiego toku myślenia nie akceptuje trener Wisły Płock, Radosław Sobolewski. Po wygranej w Lubinie powiedział głośno i wyraźnie: – Nie ma mało istotnych meczów w ekstraklasie. W każdym spotkaniu musimy dawać z siebie wszystko, by godnie reprezentować czy to klub, czy miasto.

Dodałbym do tego jeszcze jeden element – szacunek dla kibiców.

Na zdjęciu: Tomasz Pekhart, mimo pękniętego żebra, otworzył konto bramkowe podczas meczu z Cracovią.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus