Słoweńcy traktują mnie jak swojego

Rozmowa z Danielem Skibą, tyszaninem, jedynym Polakiem występującym w lidze słoweńskiej.


Jak to się w ogóle stało, że trafiłeś do tak nieoczywistej ligi? Prócz ciebie w Słowenii nie ma żadnego innego Polaka.

Daniel SKIBA: – Ja też nie miałem w planach, żeby przenosić się akurat tam. Kiedy wróciłem ze Słowacji (latem 2021 – red.), był ze mną słownie umówiony jeden polski klub, ale zmienił się tam szkoleniowiec i temat się „wykruszył”. Wtedy rękę wyciągnął do mnie trener Piotr Mrozek, którego znałem z czasów GKS-u Tychy, gdzie był koordynatorem młodzieży. Wziął mnie do czwartoligowej Unii Kosztowy, a po pół roku spotkaliśmy się w Polonii Łaziska. Odbywałem z nim czasem treningi indywidualne. W pewnym momencie z pomocą przyszedł menadżer, który zaproponował mi testy w drugoligowym słoweńskim NK Aluminij Kidricevo. Wiedziałem, że to klub z perspektywą.

Spadli ze słoweńskiej ekstraklasy i byłem świadomy, że jeśli tam pójdę, będziemy mogli walczyć o awans. W tamtym momencie nie byłem jednak do końca przekonany. Nie dość, że długa droga, to tez nie wiedziałem, czego się spodziewać. Jeśli chodzi o Słowenię, to wcześniej słyszałem tylko o Mariborze – i nic więcej. Ale kiedy przyjechałem na testy, praktycznie od pierwszego dnia warunki do treningu były super. Tak samo warunki życiowe. Wszystko było, jak należy. Było tam dwóch trenerów – Robert Pevnik, który w Polsce prowadził Legionovię, i Boban Jović, który grał w Wiśle Kraków i Śląsku Wrocław. Nie było więc z nimi bariery językowej, a z pozostałymi rozmawiałem po angielsku. Po tygodniu treningów testy zakończyłem sparingiem z inną drugoligową drużyną, gdzie strzeliłem gola i miałem asystę. Podszedł do mnie dyrektor sportowy i powiedział, że zostaję. Że nie wracam do Polski.


Czytaj także:


Jakie miałeś ogólne pierwsze wrażenia, kiedy przeniosłeś się do Słowenii?

Daniel SKIBA: – W Kidricevie jest może parę tysięcy ludzi. Ja akurat mieszkam kawałek dalej, w Ptuju, to jest najstarsze miasto Słowenii. Można powiedzieć, że tutaj jest już „cywilizacja” (śmiech). Mamy warunki mieszkalne z klubu, jest kilku zawodników, razem jeździmy na treningi. Natomiast jeśli chodzi o bazę treningową, to jest mega dobra. Co roku przyjeżdżają tutaj mocne drużyny na okres przygotowawczy. Są trzy boiska treningowe i płyta do gry.

A porównując słoweńskie realia do tyskich? W Tychach jest kilka boisk, choć są porozrzucane po mieście.

Daniel SKIBA: – Wydaje mi się, że tutaj jest lepiej, bo wszystko jest w jednym miejscu. Kiedy byłem w Tychach, nie było jeszcze stadionu lekkoatletycznego obok stadionu piłkarskiego. Warunki były trochę inne. Mieliśmy boisko przy Andersa (obok dworca – red.), jedno sztuczne i płytę główną. Tyle. Chociaż teraz się trochę w Tychach pozmieniało.

Poczułeś przeskok jakościowy z piątego szczebla rozgrywkowego w Polsce na drugi szczebel w Słowenii?

Daniel SKIBA: – Szybko się zaaklimatyzowałem. Myślałem, że będzie trudniej, ale pomogło mi to, że wszyscy mnie wspierali i od początku dostałem szansę. Nie potrzebowałem powolnego wprowadzenia, bo od razu grałem, wchodziłem w ten styl. To było kluczowe, choć wiadomo, że w porównaniu z IV ligą było ciężej, bo kluby profesjonalne są bardziej zorganizowane. Tak samo teraz w ekstraklasie mierzymy się z zespołami, które mają jeszcze większe pieniądze i ambicje. W zimę graliśmy sparing z Mariborem, gdzie w drugiej połowie na boisko wszedł Josip Ilicić. Widać było, że wciąż musi wrócić do optymalnej formy z czasów Atalanty, ale mając piłkę kilka razy, „zapakował” nam gola, dorzucił asystę i przegraliśmy 0:2.


Czytaj także:


Przypomniało mi się też, jak podczas wrześniowej przerwy reprezentacyjnej niedaleko granicy z Austrią rozegraliśmy sparing z Al-Ahly, chyba obecnie największą drużyną z Afryki. Przyjechały setki kibiców z całej Austrii, wuwuzele, trąby… To był doping, jakiego jeszcze nie widziałem

Jak wyglądały kwestie finansowe w drugiej lidze słoweńskiej?

Daniel SKIBA: – Nie wiem, jak w pozostałych drużynach, ale u nas wszystko odbywało się profesjonalnie. Mieliśmy po dwa treningi dziennie, więc pieniądze były okej. Wszyscy skupiali się na piłce, nikt pracować nie musiał, ale nie orientuję się, jak to wyglądało w innych zespołach.

Jacy są Słoweńcy jako naród?

Daniel SKIBA: – Pierwsze, co mi przychodzi na myśl, to że są bardzo rodzinni. Są też otwarci, co zauważyłem już od dnia mojego przyjścia. Od początku traktowali mnie jak swojego, co nie zawsze jest oczywiste. Nie było żadnego problemu z adaptacją. Jest tutaj mniej ludzi i presja jest mniejsza. W Polsce jest 40 mln ludzi i wygląda to zupełnie inaczej.

W pierwszym sezonie zanotowałeś 10 bramek i 7 asyst w II lidze, pomogłeś wywalczyć awans, teraz też masz już gole w ekstraklasie. Jak pod względem sportowym oceniasz swój pobyt w Aluminiju?

Daniel SKIBA: – W drugiej lidze celem był awans i chciałem jak najmocniej się do niego przyczynić. Teraz walczymy o utrzymanie, ale po zakończeniu poprzedniego sezonu trener powiedział mi, że chce, abym został i mu pomógł. Chcę tu grać i osiągać jak najlepsze liczby.

Zastanawiasz się nad przyszłością? Liga słoweńska kojarzy mi się jako przystanek przed Włochami. Nie mówię od razu o Serie A, ale przecież Patryk Peda pokazał, że nawet… z Serie C można trafić do reprezentacji Polski.


Czytaj także:


Daniel SKIBA: – Słowenia to okno wystawowe na dalsze losy w Austrii czy Włoszech. Jednak nie wybiegam w przód, bo piłka jest nieprzewidywalna. Nie wiem, gdzie mnie poniesie, skupiam się na tym, co jest teraz.

Miałeś ostatnio jakieś zapytania z Polski?

Daniel SKIBA: – Były z II i I ligi, ale ja chciałem zostać w słoweńskiej ekstraklasie. Trener na mnie liczył i nie było mowy o transferze.

Jak zaczęła się u ciebie przygoda z futbolem? Jako 21-latek trafiłeś do Słowenii, ale po drodze miałeś jeszcze okres na Słowacji.

Daniel SKIBA: – W wieku 4 lat pierwszy raz poszedłem w Tychach na trening, gdzie po raz pierwszy spotkałem też Kubę Kiwiora. Trenowaliśmy razem. Potem trafiłem do GKS-u Tychy, przeszedłem szczeblami do U-17. Jako 16-latek dostałem pierwszą propozycję testów, na Słowacji, w FK Pohronie. Pamiętam dokładnie, że właśnie tam świętowałem swoje 17. urodziny. Kiedy wróciłem na Słowację po Nowym Roku, z tygodnia na tydzień okazało się, że FIFA nie da zgody na mój transfer, bo nie jestem pełnoletni.

Próbowaliśmy z całych sił, żeby to jakoś przepchać, ale wróciłem do GKS-u. A wiadomo, jak to jest, kiedy drużyna jest już skompletowana. GKS miał wtedy trzech napastników i nie było dla mnie miejsca, a ja chciałem spróbować gry w seniorach. W planach nie miał mnie też trener Ryszard Tarasiewicz, dlatego na kilka miesięcy wróciłem do Łazisk, a potem, już jako 18-latek, naturalnie przeniosłem się do Pohroni. Tamtejszy dyrektor generalny przeszedł natomiast do Żelezniarne Podbrezova i ściągnął mnie za sobą.


Czytaj także:


W pewnym momencie w Podbrezovej pojawił się nawet… słynny Marek Hamsik.

Daniel SKIBA: – Przy okazji przerwy reprezentacyjnej przyjechał do nas na tydzień, żeby trenować i się przygotować. Udało się to załatwić, bo jego przyjacielem jest jeden z udziałowców w klubie, aktualny pomocnik Napoli Stanislav Lobotka. Na pierwszy trening przyjechał… Ferrari. Sporo się spóźnił, bo zatrzymały go media oraz paparazzi. W Podbrezovej to było coś nowego, bo tam normalnie w ogóle nie ma ludzi. Obok Hamsika zagrałem 45 minut w sparingu i to był kompletny kozak. I lewa, i prawa noga. Zanim dostał piłkę, już wiedział, co z nią zrobić. Grał podwieszony pode mną i to było super przeżycie. A prywatnie to świetny facet, można z nim pogadać o wszystkim.

W tamtym czasie w Podbrezovej występował też Jakub Kiwior.

Daniel SKIBA: – On trafił tam chyba trochę później niż ja. Początkowo plan był taki, że miałem grać w zespołach juniorskich. Pierwsze pół roku było super i po zakończeniu sezonu przeniosłem się do seniorów, ale dosłownie dwa tygodnie przed ligą zerwałem więzadła krzyżowe. Wypadłem na rok. Byłem gotowy już w 9. miesiącu, ale nadeszła pandemia i wszystko się przedłużyło.

Kontuzja przytrafiła się w szczególnie złym momencie…


Czytaj także:


Daniel SKIBA: – Być może moment był niefortunny, ale na kontuzję nie ma odpowiednich momentów. Tym bardziej w takim wieku. Wyciągałem wtedy to, co mogłem najlepszego. Zdałem maturę, pracowałem nad sobą, zbudowałem masę mięśniową. Pierwszy raz pracowałem też z psychologiem, który bardzo dużo mi pomógł. Myślę, że w tamtym momencie to było konieczne, tym bardziej że byłem sam zagranicą w ciężkiej chwili mojego życia. To było potrzebne, żeby zebrać wszystko do kupy. Nawet podczas pierwszego roku na Słowenii cały czas pracowałem z psychologiem sportowym. Niektórzy mogą nie zdawać sobie sprawy z tego, jak bardzo jest to potrzebne, ale to naprawdę pomaga.

Z Kubą Kiwiorem trenowałeś w Tychach, przecięliście się na Słowacji, jesteście z tego samego rocznika, obaj z tego samego miasta. Jak można określić waszą znajomość?

Daniel SKIBA: – Z „Kiwim” graliśmy razem od najmłodszych lat. Z czasem nasze drogi w Tychach się rozeszły i choć potem znów się spotkaliśmy w GKS-ie, to on poszedł do Anderlechtu. Stamtąd trafił do Podbrezovej, gdzie znowu się trafiliśmy. Poza tym w Tychach mieszkaliśmy dosłownie 5 minut od siebie. Praktycznie obaj jesteśmy z osiedla B, on mieszkał pod stadionem GKS-u, a ja na placu Baczyńskiego. Tak więc w Podbrezovej na pewno było nam raźniej, tyle że ja trenowałem w U-19, a on był w pierwszej drużynie. Chociaż wiadomo, że spotykaliśmy się na treningach, a Polakom zagranicą zawsze jest razem weselej. Potem doszedł do nas jeszcze Mateusz Zachara, z którym miałem super kontakt. Często jeździł do Częstochowy i po drodze wyrzucał mnie w Tychach. Przegadaliśmy w aucie mnóstwo czasu.

Spodziewałeś się, że twój kolega z podwórka zagra na mundialu w Katarze i trafi do Premier League?

Daniel SKIBA: – Spodziewałbym się, bo piłka jest strasznie nieprzewidywalna, a „Kiwi” ma wszystko, by stać się topowym obrońcą. Lewą nogą może wiązać krawaty i na boisku nie czuje presji. Mogę dodać jeszcze, że nasi rodzice mają ze sobą świetny kontakt i razem się trzymają. Dodatkowo obaj jesteśmy z tej samej agencji menadżerskiej.


Daniel SKIBA

Urodzony: 5.12.2000 w Tychach

Kariera seniorska: GKS Tychy (-2018), Polonia Łaziska (2018-19), Żelezniarne Podbrezova (2019-21, plus wyp. do Novohrad Lucenec, Slavoj Trebisov), Unia Kosztowy (2021-22), Polonia Łaziska (2022), NK Aluminij Kidricevo (2022-?)


Na zdjęciu: Daniel Skiba (z prawej) reprezentuje barwy beniaminka słoweńskiej ekstraklasy, Aluminij Kidricevo.
Fot. Andrej Loncaric