Kolejne potknięcie „Miedzianki”

Chociaż drużyna trenera Radosława Belli wzbogaciła się tylko o punkt, nie straciła kontaktu z czołówką.


Przed rozpoczęciem sezonu 2023/2024 Miedź Legnica była postrzegana jako jeden z głównych pretendentów do awansu do ekstraklasy. Początek rozgrywek Fortuna 1. Ligi wydawał się potwierdzać te prognozy. Ostatnimi czasy jednak podopieczni trenera Radosława Belli mocno spuścili z tonu. W trzech ostatnich potyczkach ligowych „przytulili” zaledwie dwa punkty, remisując na wyjazdach ze Zniczem Pruszków (1:1) i Podbeskidziem Bielsko-Biała (0:0) oraz przegrywając na własnym stadionie z Resovią Rzeszów (1:2). To stanowczo za mało, jak na aspiracje i możliwości drużyny znad Kaczawy.

Paradoks?

Po niedzielnym pojedynku z Bielsku-Białej szkoleniowiec zielono-niebiesko-czerwonych Radosław Bella był niepocieszony. – Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z remisu. Nasz zespół chce wygrywać i to widać po zawodnikach oraz ich zaangażowaniu do ostatniej minuty – powiedział. – Sam fakt, że nikt w naszej ekipie nie cieszy się z tego remisu mówi sam za siebie. Jeżeli patrzymy na ten remis z perspektywy naszej ostatniej porażki z Resovią, to tym bardziej jesteśmy niezadowoleni.

– Ale spodziewaliśmy się dobrej gry Podbeskidzia, bo z trzynastu zdobytych punktów jedenaście zaksięgowało ono u siebie, na własnym boisku. Czyli 80 procent wszystkich punktów, więc wiedzieliśmy, że to będzie ciężki mecz i taki rzeczywiście był. Szkoda tego remisu tym bardziej, że wydaje mi się, że akurat piłkę meczową to my mieliśmy w praktycznie ostatnich sekundach spotkania. Szkoda, bo byłoby to fajne zwieńczenie meczu, w którym zostawiliśmy dużo serca.


Czytaj także:


– Pracujemy dalej, paradoksalnie jesteśmy bliżej czołówki niż byliśmy przed ostatnią kolejką. (Przed 14. kolejką „Miedzianka” zajmowała w tabeli 6. miejsce z dorobkiem 23 punktów i traciła do lidera (Odry Opole) cztery „oczka”, zaś do wicelidera (Arka Gdynia) trzy punkty. Teraz do przodownika tabeli (Arka) traci pięć punktów, zaś do wicelidera (Odra) trzy oczka. Jednak w tabeli nie przesunęła się nawet o krok – przyp. BN). Taka jednak już jest ta liga, poziom drużyn jest wyrównany, więc emocji nie powinno zabraknąć do samego końca, do ostatniej kolejki.

Mieli lepsze okazje

28-letni napastnik Krzysztof Drzazga w poprzednim sezonie zakładał koszulkę Podbeskidzia,w którym na zapleczu ekstraklasy rozegrał 30 spotkań, strzelając w nich trzy bramki. – Przyjechaliśmy do Bielska-Białej po zwycięstwo, więc nie jesteśmy zadowoleni – powiedział po końcowym gwizdku arbitra wychowanek Zametu Przemków. – Z drugiej strony udało nam się w końcu zagrać na zero z tyłu, co też było naszym celem, więc połowicznie jesteśmy zadowoleni z meczu z Podbeskidziem. Mieliśmy kilka fajnych sytuacji do strzelenia bramki, ale żadnej z nich nie udało się zamienić na gola.

– Trudno, trzeba pracować dalej. Owszem, Podbeskidzie też miało okazje do korekty wyniku, ale moim zdaniem nasze były lepsze, chociaż Nemanja (Mijuszković – przyp. BN) też wybijał piłkę z linii bramkowej. Myślę, że mecz dla oka był całkiem niezły, akcje w miarę się kleiły, a warunki… Są jakie są, pora roku też odgrywa swoją rolę, ale warunki są takie same dla obu zespołów, więc nie ma co narzekać. Po prostu trzeba się dostosować i grać najlepiej, jak się potrafi.

Kolejny outsider

Następny mecz ligowy legniczanie zagrają dopiero 26 listopada. Tego dnia drużyna znad Kaczawy podejmie na własnym boisku Zagłębie Sosnowiec, czyli zespół z nożem na gardle. – Zagłębie, podobnie jak Podbeskidzie, jest zespołem z dołu tabeli – potwierdza Krzysztof Drzazga. – Nie punktujemy z nimi najlepiej, więc będzie to świetna okazja, żeby to zmienić.


Na zdjęciu: Napastnik Miedzi Krzysztof Drzazga (z prawej) nie był zadowolony z remisu z Podbeskidziem.

Fot. Ernest Kołodziej/miedzlegnica.eu