„Łobo” na aucie

Bramkarz Miedzi Legnica Mateusz Abramowicz zasugerował, że jego drużynie pomogłaby wizyta w… kościele.


Bilans Miedzi Legnicy w bieżących rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy jest wyjątkowo przygnębiający. Tylko jedno zwycięstwo w jedenastu potyczkach i aż osiem porażek, bilans bramkowy 11:21. Zaledwie 5 punktów na koncie to zdobycz, która nie rokuje dobrze na przyszłość. Owszem, legniczanie „mają w pamięci” jeszcze pojedynek z Lechem Poznań, lecz kto im zaręczy, że w konfrontacji z – jakby nie patrzeć – mistrzem Polski powiększą swoją zdobycz punktową?

Trener zapłacił głową

W przypadku drużyny trenera Wojciecha Łobodzińskiego „wrażenie artystyczne” jest na przyzwoitym poziomie, lecz marna to pociecha, skoro nie ma przełożenia na zdobycz punktową. Jak chociażby w ostatnim meczu zielono-niebiesko-czerwonych z Rakowem Częstochowa, przegranym tylko 0:1. Gdyby w 78 minucie napastnik legniczan Angelo Henriquez wykorzystał „jedenastkę”, goście mogli wracać spod Jasnej Góry bogatsi o jeden punkt.

– Gratuluję drużynie Rakowa zwycięstwa w tym meczu, bo na pewno wygrał zespół lepszy jeżeli chodzi o całokształt – przyznał Wojciech Łobodziński.

– Mimo wszystko ten mecz mógł się skończyć inaczej, bo jak wiemy piłka nie jest sprawiedliwa, a my mieliśmy swoje szanse, między innymi rzut karny. Mieliśmy plan na to spotkanie, taki, żeby przetrzymać oblężenie w pierwszej połowie, a w drugiej wyjść bardzo wysoko, zaryzykować i zaatakować. Niestety, bramka stracona w 2. minucie trochę pokrzyżowała nasze plany i musieliśmy trochę mocniej zaryzykować. Niemniej jednak była szansa, by zdobyć chociaż punkt, ale nie udało się nam wykorzystać rzutu karnego. Gdyby było odwrotnie, nasz plan mógł się spełnić. Raków na pewno jest zespołem lepszym od nas, jego potencjał jest ogromny, nie ma nawet czego porównywać, bo na tle Rakowa jesteśmy po prostu Kopciuszkiem.

Porażka z wicemistrzem Polski miała przykre konsekwencje dla trenera Wojciecha Łobodzińskiego, który od swoich zwierzchników otrzymał propozycję nie do odrzucenia w postaci rozwiązania kontraktu za porozumieniem stron. A do niedawna wydawało się, że „Łobo” w Legnicy jest nie do ruszenia jak papież w Rzymie. Następcą Łobodzińskiego został 35-letni Radosław Bella, który do tej pory pełnił w sztabie Miedzi funkcję asystenta pierwszego trenera.

Powrót po 6 latach

Bramkarz Miedzi Mateusz Abramowicz w ekstraklasie debiutował 8 marca 2016 roku jako zawodnik Śląska Wrocław w meczu z Piastem Gliwice (0:1). W sezonie 2015/2016 rozegrał 10 meczów w elicie, a poniedziałkowy występ przeciwko Rakowowi był jego pierwszym w ekstraklasie w koszulce drużyny z Legnicy.

– Odczuwam bardzo duży niedosyt, bo mogliśmy z Częstochowy wyjechać z jednym punktem, który w naszej sytuacji byłby bardzo ważny – przyznał niespełna 30-letni golkiper.

– Nie chcę wytykać, co nam nie wyszło, bo to już jest historia. Nie wiem, może trzeba pójść do kościoła, albo zostać trochę dłużej w Częstochowie i pomodlić się o trochę szczęścia, bo go nam zdecydowanie brakuje. Szkoda zwłaszcza zmarnowanego rzutu karnego. Na pewno nie był to mój wymarzony powrót do bramki.

Robił, co mógł

W trakcie meczu Abramowicz w kilku sytuacjach zapobiegł utracie gola, ale wyjmował futbolówkę z siatki już w 2. minucie.

– Mimo, że długo nie grałem, to czułem, że jestem w dobrej formie – zaznaczył bramkarz beniaminka.

– Bardzo ciężko pracowałem na treningach i w spotkaniu z Rakowem chciałem to udowodnić. Miałem taki zamiar, by zagrać na zero z tyłu i przywieźć do Legnicy czyste konto. Niestety, nie udało się. Muszę zobaczyć na powtórkach, czy mogłem zrobić coś więcej przy uderzeniu Iviego Lopeza, ale starałem się, jak mogłem. Musiałem czekać do końca, bo byłem zasłonięty przez nasz mur. Na pewno nie był to mój wybitny występ, bo w kilku przypadkach miałem dosyć nerwowe wybicia nogami, chociaż akurat gra nogą jest moim atutem. Wiem, że nasi kibice są źli z powodu porażki, bo przyjechali kawał drogi, by nas zobaczyć. W imieniu całej drużyny bardzo im dziękuję, bo są z nami. Bierzemy się do pracy, a co będzie dalej, zobaczymy. W meczu z Rakowem daliśmy z siebie wszystko, każdy to widział. Uważam, że nie jesteśmy chłopcami do bicia, tak jak wszyscy w Polsce już o nas mówią. Na pewno jeszcze pokażemy, że potrafimy grać w piłkę, postawimy się przeciwnikom i za tydzień wygramy.


Na zdjęciu: Radosław Bella (z prawej) przejął stery Miedzi Legnica po Wojciechu Łobodzińskim.
Fot. miedzlegnica.eu/B. Hamanowicz