Zamieniła bieżnię lekkoatletyczną na… góry. Magdalena Gorzkowska celuje w Koronę Ziemi

Użyj strzałek ← → do nawigacji

Spontaniczne początki

Jaka jest Magda? – Jestem dziewczyną szukającą wyzwań, ale spokojną, opanowaną i rozsądną – śmieje się gdy mówi sama o sobie. – Góry lubią tylko spokojnych i rozważnych – dodaje po chwili zastanowienia.

Początki były spontaniczne, ale nieśmiałe. Chyba nikt nie przypuszczał, że już po dwóch latach od pierwszej wspinaczki zdobędzie Mount Everest. Brat Magdy ma podobną pasję i we wrześniu 2016 postanowili spróbować wejścia na Mount Blanc (4808,72 m n.p.m).

– To była niezwykle spontaniczna wyprawa! Jak patrzę na nią z perspektywy czasu, zupełnie nieprzygotowana – przyznaje nasza bohaterka. – Przede wszystkim byłam źle ubrana, bo nie znałam temperatur, jakie mogą mi w Alpach towarzyszyć. Większość sprzętu specjalistycznego pożyczyłam i jak na debiutantkę przystało kompletnie nie wiedziałam, co mnie może czekać. Kiedy już jednak zdobyliśmy Mount Blanc, poczułam się szczęśliwa i już wiedziałam, że pragnę chodzić po górach, zdobywać szczyty i… testować swój organizm.

 

Samotny atak

Aconcagua (6960,8 m n.p.m) – najwyższy szczyt Andów Ameryki Płd. i najwyższy całej Ameryki był kolejnym celem ambitnej chorzowianki. Wyprawę sama wymyśliła i samotnie również stanęła na szczycie. – Wspólnie ze znajomym przygotowaliśmy tę wyprawę do A do Z i tylko na miejscu wypożyczyliśmy muła – opowiada.

– Po wyprawie na Mount Blanc wyciągnęłam wnioski. Byłam już zdecydowanie lepiej przygotowana, choć życie jest usłane niespodziankami, które mnie nie ominęły – wspomina Magdalena Gorzkowska. – Temperatura minus 40 stopni, silny wiatr, i rezygnacja mojego partnera. Zdecydowałam się jednak na atak szczytowy samotnie. Miałam chwile zwątpienia, nie czułam rąk i nóg. Wiedziałam, że testuję samą siebie, ale skończyło się dobrze i miałam tylko lekkie odmrożenia – wspomina amerykańską wyprawę jakby to było zwykłe wyjście na spacer.

Po chwili ciszy. – Tak, wiem, jestem uzależniona od gór. Bez reszty mnie pochłonęły, ciągle o nich myślę, w głowie układam plany kolejnych wypraw…

Aconcagua to luty 2017 r., a już w lecie była kolejna podróż: Elbrus (5642 m n.p.m.), najwyższy szczyt Kaukazu, był celem Magdy i jej partnera. Górę trzeba było jednak odłożyć na później.

– Mój partner zachorował i trudno było go zostawiać samego. Z mojej strony byłoby to mało odpowiedzialne. Nie mogłam na to pozwolić i zrezygnowałam, ale góra stoi i czeka na mnie. Najważniejsze, że zwyciężył zdrowy rozsądek.

Luty 2018 to skok z bratem do Afryki i zdobycie Kilimandżaro (5895 m n.p.m.) – jakby to był wyjazd z Chorzowa do sąsiedniego miasta. Magda – nadzwyczaj spokojna dziewczyna, jak o sobie mówi – już w głowie układała wyjazd w Himalaje.

 

Everest z szerpą w tle

Jeżeli ktoś jest uzależniony od gór, to przecież myśli o zdobyciu Mount Everestu (8848 m n.p.m.). Jest kwiecień 2018 r. Wszystko układało się po myśli naszej bohaterki – wyjazd do Nepalu i przygotowania do ataku na najwyższą górę świata.

– Nie przypuszczałam, że tak perfekcyjnie przygotowana wyprawa mogłaby się zakończyć fiaskiem – wzdycha Magdalena Gorzkowska i kręci głową z niezadowolenia. – Wszystko układało się znakomicie do momentu kiedy szerpa nie odmroził sobie palca i nie został wycofany z wyprawy. Jego miejsce zajął kompletny laik, który przyleciał z Katmandu helikopterem bez aklimatyzacji i nie znający drogi. Nie potrafił gotować wody i ubierać raków. Dało mi to do myślenia i byłam tym mocno poirytowana, bo przecież w mojej umowie z agencją był wyraźny zapis, że szerpa ma mieć doświadczenie i co najmniej dwa razy być na szczycie. Grzebał się ile wlezie i musieliśmy odłożyć atak. Wiem dlaczego to robił, bo, jak się okazało, nie znał drogi. Jemu i mnie groziło spore niebezpieczeństwo. Byłam mocno sfrustrowana, ale w końcu zdecydowaliśmy się na atak szczytowy i wyszliśmy 16 maja około 20.00. Nie szło zbyt wielu ludzi i nie spieszyliśmy się, bo chcieliśmy się delektować widokami. Aż w końcu 17 maja o godz. 10.15 stanęłam na najwyższej górze świata i spełniłam jedno z wielu moich marzeń.

Magda to najmłodsza Polka w historii, która stanęła na szczycie – miała zaledwie 26 lat i 17 dni!

 

Akcja ratunkowa

Uradowana Magdalena Gorzkowska nie przypuszczała jeszcze, że większe problemy będą ze schodzeniem ze szczytu niż z jego zdobywaniem.

– Po prostu zgubiliśmy drogę i szliśmy zupełnie nieznaną. Ba, kończyły się liny i to był jakiś koszmar. Podejrzewam, że była to jakaś inna droga do obozu III. Skończył nam się tlen, ja dostałam bólu szyi od noszenia tej butli wszystko mnie bolało. Nie mogłam już myśleć zdroworozsądkowo, zrobiliśmy jakiś awaryjny nocleg w IV obozie. Pech dopadł mnie nieco później. Szerpa dostał ślepoty śnieżnej, a ja byłam kompletnie wyczerpana. Gdy zbieraliśmy się do zejścia do obozu II, oderwał się kawałek skały i uderzył mnie w udo. Ból był potworny, nie mogłam stanąć na nogę i o zejściu o własnych siłach nie było już mowy. Sprawy coraz bardziej się komplikowały i wysłałam szerpę po pomoc. Po trzech godzinach pojawił się znowu i zakomunikował, że nikt nie jest nam w stanie pomóc. Z karimaty zrobiłam sanie i tak próbowaliśmy schodzić. Na szczęście kilku szerpów pojawiło się z naszej agencji i akcję ratunkową przeprowadzili już profesjonalnie. Przygód było dużo jak na pierwszy ośmiotysięcznik, z Everestu wracałam z rozwaloną nogą, ale już wiedziałam, że w Himalaje wrócę!

 

Nie zasypiać po drodze!

Może i Magda niewiele wiedziała o profesjonalnym wspinaniu gdy po raz pierwszy wybrała się z bratem w Alpy. Teraz za to, gdy tylko może, uczestniczy w kursach organizowanych przez Polski Związek Alpinistyczny i wzbogaca wiedzę teoretyczną i praktyczną.

– Nie porywałabym się z motyką na słońce przed wyprawą na Everest, choć i tam spotkałam ludzi zupełnie nieprzygotowanych – podkreśla Magdalena Gorzkowska. – Najważniejsza zasada: nie mieć wątpliwości, szybko podejmować decyzje i… nie zasypiać po drodze, bo może się to skończyć tragedią. Gdy miałam chwilę słabości, ani przez chwilę nie miałam wątpliwości, że zejdę z powrotem. Szerpa jest moim stróżem i czuwa nad moim bezpieczeństwem.

Zdobyłam Mount Everest, ale ile tu jeszcze szczytów do zdobycia… – zdaje się mówić Magda Gorzkowska.

 

Użyj strzałek ← → do nawigacji