Magiera: Nie czekaj do jutra, pokaż się dziś!

Jak pan się zapatruje na – przyjęty niedawno przez Zarząd PZPN-u – obowiązek wystawiania młodzieżowca w zespołach ekstraklasowych?

Jacek MAGIERA: – Pozytywnie. Zawodnicy z rocznika 1999 i młodsi wygrali w ten sposób „szóstkę w totka”, i to dwukrotnie. Po raz pierwszy – gdy Polsce przydzielono prawo organizacji mistrzostw świata U-20. To dla nich „okno na świat”. A druga szóstka – to wspomniany przepis o młodzieżowcach. Pytanie teraz, jak ci chłopcy te „pieniądze” zainwestują. Tak naprawdę dla nich bowiem najważniejszy będzie nie ten rok gry w oparciu o ów przepis, ale rok następny; gdy stracą „parasol ochronny” w postaci nakazu gry młodzieżowca, a będą musieli podjąć normalną rywalizację o miejsce w swych drużynach. Nie mam wątpliwości, że będą tacy, którzy owe „szóstki” rzeczywiście zainwestują w siebie; w swój rozwój mentalny, piłkarski, taktyczno-techniczny Ale pewnie zdarzą się i ci, którzy wybiorą szybki zarobek i nowe auto… Bardzo życzyłbym sobie również, aby kluby – zgodnie – nie przesadziły z wynagrodzeniami dla tych młodych ludzi. Dziś nie jest dla nich czas patrzenia na portfel. Jest czas rozwoju.

Pan już – w kontekście wspomnianych mistrzostw świata – z tego przepisu nie skorzysta. Wejdzie on w życie dopiero od lipca…

Jacek MAGIERA: – A ja myślę, że jednak skorzystam. Będzie paru trenerów, którzy – mając już bezpieczne miejsce w tabeli – da w drugiej części tego sezonu szansę młodym graczom; pozwoli im złapać trochę minut w ekstraklasie. Bo – i to rzeczywiście jest w tej chwili bolączka mojej kadry – wielu powoływanych przeze mnie zawodników grało w minionych miesiącach tylko w reprezentacji. Między październikowymi a listopadowymi meczami naszej drużyny U-20 jej pięciu podstawowych zawodników nie zagrało nawet minuty w swych zespołach klubowych! I to potem widać na arenie międzynarodowej. Na boiskach I i II ligi często błąd popełniony na murawie jest bezkarny. W meczu reprezentacyjnym na taki błąd miejsca nie ma. Graliśmy w tym roku mecze m.in. z Portugalią, Czechami, Ukrainą, Włochami. Mierzyliśmy się z zawodnikami z drużyn występujących w Lidze Mistrzów. Moise Kean strzelił nam dwa gole, a dziś na każdym treningu goni Cristiano Ronaldo w Juventusie.

I to po nim widać: nawyki, nastawienie, tempo gry. A ja po jednym z meczów mojej kadry pojechałem na mecz… rezerw Lechii, gdzie grało dwóch chłopaków z naszej drużyny. Przeciwko… Jantarowi Ustka, na poziomie czwartej ligi. Kto ma tam zmusić ich do takiej intensywności, z jaką spotka się w potyczce międzypaństwowej? Ci starsi zawodnicy w przeciwnej drużynie, w których interesie jest jak najwolniejsze tempo, bo dzięki temu dłużej utrzymają się na tym poziomie rozgrywkowym? A zatem taki 19-, 20-latek owszem, gra dobrze, wyróżnia się na takim tle, ale nawet przez moment nie dotyka swego najwyższego poziomu biegowego. Wolniej gra, wolniej skraca, wolniej reaguje, nawet wolniej myśli… Dlatego ważne, by ci zawodnicy grali na jak najwyższym poziomie.

Kiedy pańskie pokolenie wchodziło w dorosłą piłkę, nie potrzebowało sztucznych ścieżek ułatwiających grę w seniorach. Byliście zdolniejsi piłkarsko niż obecni nastolatkowie?

Jacek MAGIERA: – Chyba nie w tym rzecz. Wtedy w składach dominowali Polacy, obcokrajowców było niewielu. Z Rakowa w okresie, w którym – jako 16-latek – debiutowałem w pierwszej drużynie w ówczesnej II lidze, pamiętam wyłącznie Rumuna Codru. I rzeczywiście nie trzeba było przepisu o obowiązku gry młodzieżowca – ani wtedy, ani dwa lata później, gdy zagrałem pierwszy mecz w ekstraklasie. Młodzi grali, bo po prostu na to zasługiwali – mieli wystarczające umiejętności. Dziś mamy w składach wielu cudzoziemców bardzo średniej klasy; czasem nie łapią się nawet do osiemnastki meczowej, ale zabierają młodym Polakom miejsce i czas na rozwój. Duża więc rola klubowych włodarzy, by zaczęli myśleć w kategoriach przyszłości.

Ekstraklasa z nowego kontraktu telewizyjnego dostanie potężny zastrzyk dodatkowej gotówki. Można zaordynować, by choćby część tych środków przeznaczyła na szkolenie? Na młodych zdolnych polskich piłkarzy?

Jacek MAGIERA: – Można apelować – i ja apeluję! – do prezesów o to, by zainwestowali te pieniądze w trenerów, w ich wiedzę; w infrastrukturę. Legia – klub bliski memu sercu – ma jedno boisko treningowe, na którym trenowały wszystkie akademie. Będąc trenerem drugiego zespołu, miałem przywilej ćwiczenia na całej płycie. Ale przed nami juniorzy starsi i młodsi trenowali już tylko na połówce boiska. Jak tu realizować taktykę, jak rozdzielać zadania, jak ćwiczyć podania na 30, na 50 metrów? Stadiony mamy może najpiękniejsze w Europie, ale brakuje tego, co najważniejsze – miejsc do praktyki.

Gdzież więc szukać optymizmu przed mistrzostwami świata, które już za pół roku? Jak wypuścić czwartoligowca na uczestnika Ligi Mistrzów i liczyć, że poradzi sobie i z nim, i z presją rodzimych kibiców?

Jacek MAGIERA: – Na presję i oczekiwania jesteśmy przygotowani. Cieszę się, że turniej jest u nas. Za pół roku? W kalendarzu – tak. Ale na wspólne treningi – duuużo mniej. Od meczu listopadowego z Ukrainą do marcowej konsultacji będzie 117 dni, w czasie których chłopcy się nie zobaczą ani na chwilę. Spotkamy się w tym marcu na 6 dni, zagramy z Japonią i Niemcami, a potem na 56 dni zawodnicy znów rozjadą się do klubów. 19 maja skończy się liga, dzień później się zbierzemy, a 23 maja zagramy pierwszy mecz na mistrzostwach.

Nie, nie narzekam; mamy przygotowany plan, by ten wspólny czas wykorzystać jak najlepiej. Bardzo liczę na to, że wiosną moi piłkarze będą dostawać więcej szans w klubach. Dobre listopadowe mecze z Portugalią i Ukrainą sprawiły, że niektórzy ich uczestnicy pojawili się na murawach. Bartosz Slisz dostał szansę w Lubinie, a odkąd pojawił się w składzie, Zagłębie dwa mecze wygrało i jeden zremisowało. Adrian Stanilewicz i Jakub Bednarczyk zadebiutowali w Bayerze Leverkusen. Oby ta tendencja się utrzymała.

A propos: ma pan w kadrze więcej takich chłopaków, wyszkolonych w „innej kulturze piłkarskiej”. Ma pan wrażenie – co czasem podkreślają młodzi polscy kadrowicze – że oni „umieją więcej”?

Jacek MAGIERA: – Nie. W przygotowaniu taktycznym czy technicznym nie widzę różnic. Inny jest za to… sposób spędzania wolnego czasu. U nas dominuje PlayStation, u chłopaków z zagranicy takich zajęć jest mniej.

Ma pan swoją wymarzoną grupę w finałach MŚ?

Jacek MAGIERA: – Nie. Po pierwsze – bo wciąż jeszcze nie mamy skompletowanej całej stawki uczestników; brakuje finalistów z Afryki i Ameryki Płd. Po drugie – moja wiedza na temat nawet tych drużyn, które już są znane, nie jest jeszcze tak duża, jak będzie przed turniejem. Kogo nam los 24 lutego przydzieli, tego mój sztab od następnego dnia po losowaniu będzie rozpracowywać. Ale i tak najważniejsze będzie to, co zagramy my.

W maju i czerwcu nałożą się niemal na siebie „pańskie” mistrzostwa świata U-20, młodzieżowe mistrzostwa Europy i dwa mecze w eliminacjach seniorskiego Euro 2020. Niedawno doszło do spotkania selekcjonerów tych trzech ekip. Zdradzi pan ustalenia co do zasad, w myśl których zawodnicy trafiać będą do poszczególnych reprezentacji?

Jacek MAGIERA: – Priorytet ma zespół narodowy. Jeżeli Sebastian Szymański, Kamil Grabara czy ktokolwiek inny osiągnie wiosną poziom pierwszej reprezentacji, będę bił każdemu z nich brawo i cieszył się, że trener Brzęczek po nich sięgnął. Obaj wymienieni od dłuższego czasu są też mocnymi postaciami młodzieżówki, osiągnęli z nią duży sukces w postaci awansu, zbudowali dobre relacje z kolegami i trenerem – to dla mnie oczywiste, że dziś są członkami przede wszystkim tamtej kadry. Ale… pół roku w piłce juniorskiej i młodzieżowej to bardzo dużo i trudno wyrokować, co się w tym czasie stanie. Jedno jest pewne: nie ma żadnej możliwości, by ktokolwiek zagrał na dwóch turniejach. To niewykonalne – ze względów przeciążeniowych, zdrowotnych.

Mówi pan „pół roku to bardzo dużo”. Liczy pan na to, że piłkarska wiosna w ekstraklasie pozwoli jeszcze na eksplozję jakiegoś nieodkrytego jeszcze talentu, który wspomoże pana w mistrzostwach?

Jacek MAGIERA: – Do końca lutego musimy podać szeroką 50-osobową kadrę na turniej. I tylko z tego grona będzie można potem wybrać 21 zawodników: 18 z pola i 3 bramkarzy. Dlatego ten wybór musi być perfekcyjny: trzeba wskazać piłkarzy mogących grać na więcej niż jednej pozycji. Chciałbym, by pojawiły się jeszcze jakieś nowe twarze, więc dla tej młodzieży wysyłam sygnał: „Nie czekaj do jutra, pokaż się dziś!”.

Czy pańskie „dzieciaki” mają też przed finałowym turniejem motywację finansową z PZPN-u?

Jacek MAGIERA: – Nie rozmawialiśmy na ten temat. Jak mówiłem, sam turniej jest dla nich „szóstką w totka”, możliwością otwarcia drogi do kariery. Ale… prezes Boniek doskonale czuje piłkę; wie, jak się powinno budować drużynę i jej motywację. I to wystarczy za cały komentarz do tego pytania.

 

Na zdjęciu: U steru polskiej piłki reprezentacyjnej w dwóch z trzech najważniejszych kategoriach wiekowych stoją dziś… częstochowianie: Jacek Magiera (z lewej) i Jerzy Brzęczek.