„Malina” do końca sezonu

W Sosnowcu działacze Zagłębia chcą, aby „awaryjny” trener Marcin Malinowski poprowadził drużynę do końca bieżących rozgrywek.


Były asystent Dariusza Dudka poprowadził w sobotę sosnowiczan do wygranej z Ruchem Chorzów 2:0. Było to pierwsze zwycięstwo od premierowej wygranej na otwarcie ArcerolMittal Park. 25 lutego Zagłębie wygrało wówczas z GKS-em Katowice. Potem było już tylko gorzej, a czarę goryczy przelała klęska sosnowiczan w wyjazdowym meczu ze Stalą Rzeszów 0:6. Po tym blamażu działacze rozstali się z trenerem Dudkiem, który tym samym zakończył swoje trzecie podejście do pracy w klubie z Sosnowca. Nie jest tajemnicą, że w ostatnim czasie szatnia nie grała do jednej bramki z trenerem. Czy można więc zaryzykować twierdzenie, że to właśnie piłkarze zwolnili trenera Dudka? To jedno z pytań, na które zapewne odpowiedzi wprost nie otrzymamy, ale widząc postawę piłkarzy w meczu z Ruchem, którzy niemal cały mecz grali na wysokich obrotach i kolokwialnie mówiąc „gryźli trawę”, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Dudek z szatni, piłkarzom lżej…

– Ciężko mi powiedzieć, co siedzi w głowie zawodników, musiałby tutaj się wypowiedzieć kapitan. Ja mam swoje przemyślenia, ale zostawię to dla siebie – podkreśla Marcin Malinowski, który miał być trenerem tymczasowym, a tymczasem ma zostać dłużej. Pytanie tylko, na jak długo.

Zagłębie Sosnowiec postawą w meczu z Ruchem pokazali, że grać w piłkę potrafią, jeśli tylko tego chcą, a w meczu z „Niebieskimi” chcieli aż nadto i ich upór został nagrodzony. Trener Malinowski dostał od Polskiego Związku Piłki Nożnej zgodę na prowadzenie sosnowiczan w trzech meczach, z Ruchem, a także w Chojnicach z Chojniczanką (23 kwietnia) i u siebie z ŁKS-em Łódź (28 kwietnia). Nie wiadomo jeszcze, jak sprawy by się miały, gdy Zagłębie pod jego wodzą przegrało w Ruchem? Mogło by być różnie, co zresztą sam Malinowski podkreśla.

– Umowa z prezesem Arkadiuszem Aleksandrem była taka, że to tylko na jeden mecz. Gdyby wynik był inny, to pewnie nie rozmawialibyśmy teraz o mojej sytuacji i już w poniedziałek by mnie w klubie nie było. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę A teraz, niech się prezes martwi – mówił zaraz po meczu „Malina”.

Działacze Zagłębie widząc postawę zespołu pod wodzą Malinowskiego zamierzają wystąpić do PZPN-u z prośbą o przedłużenie warunkowej zgody dla trenera do końca sezonu. Znaleźć szkoleniowca, który w trudnym momencie przejmie zespół walczący o utrzymanie w lidze nie będzie łatwo, o czym zresztą działacze Zagłębia już się przekonali, bo mimo kontaktu z kilkoma trenerami, m.in.: Tomaszem Łuczywkiem, następcy Dudka „na już” nie znaleźli.

Sam Marcin Malinowski nie ukrywał, że długo bił się z myślami, czy zostać w klubie po zwolnieniu Dariusza Dudka, czy odejść razem z nim.

– Przez ostatnie dni dużo myślałem jak postąpić. Kosztowało mnie to dużo nerwów i nieprzespanych nocy. Wykonywaliśmy z trenerem Dudkiem sporo pracy. Nie chciałbym powiedzieć, że to hołd, bo to złe określenie. Rozmawiałem z nim o tym i podjąłem decyzję, że warto się podjąć tego zadania przynajmniej na ten jeden mecz. Kosztowało mnie to dużo nerwów, rozgrywałem ten mecz w swojej głowie kilka razy – przyznał Malinowski.

Po meczu z Ruchem Zagłębie dostało tlenu. Gdyby sosnowiczanie przegrali mecz z drużyną z Chorzowa, znaleźliby się w strefie spadkowej. W niedzielę zespół z Sosnowca gra kolejny mecz o życie, tym razem w Chojnicach z zamykającą stawkę Chojniczanką. Komplet punktów na pewno dałby Zagłębiu głębszy oddech. Problem w tym, że jedyną wygrana na wyjeździe sosnowiczanie odnieśli pod koniec lipca ubiegłego roku, wygrywając 4:1 w Opolu z miejscową Odrą. Lepszej okazji na przełamanie chyba nie będzie, patrząc na kalendarz rozgrywek i kolejnych rywali…


Na zdjęciu: Trener Marcin Malinowski „zabił gwoździa” swoim zwierzchnikom…
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus