Manneh musiał pokonać tysiące kilometrów

 

Pisaliśmy już o tym, że 21-letni Gambijczyk z reprezentacją swojego kraju awansował do fazy grupowej Pucharu Narodów Afryki edycji 2021. Żeby się tam dostać „Skorpiony”, jak na afrykańskim kontynencie woła się na reprezentację Gambii, musiały się uporać w dwumeczu z Dżibuti.

Dobra gra Manneha

Tak też się stało, choć o awans drużynie prowadzonej przez belgijskiego selekcjonera Toma Saintfieta nie było łatwo. Oba spotkania zakończyły się remisami po 1:1 i o wszystkim decydowały karne, które lepiej wykonywali Gambijczycy (3-2) i to oni zagrają w grupie D eliminacji PNA z Angolą, Demokratyczną Republiką Konga oraz Gabonem.

Pomocnik Górnika, który w zabrzańskim klubie pojawił się latem i wystąpił dotąd w ośmiu ligowych spotkaniach, zagrał w rewanżowym meczu w swoim kraju, który odbył się na Stadionie Niepodległości w Bakau. Należał, według doniesień gambijskich mediów, do najlepszych w swoim zespole. Kreował grę, a i sam miał okazje do wpisania się na listę strzelców. Do siatki nie udało mu się jednak trafić.

Latali przez Europę

Teraz Manneh wraca do Zabrza. Wraca z bardzo długiej podróży. Z Górnego Śląska do Bandżul, stolicy Gambii jest bowiem 5,2 tys. kilometrów. Z kolei Dżibuti, ostatni rywal reprezentacji z Afryki Zachodniej, położone jest po przeciwnej części kontynentu. Z Bandżul do miasta i stolicy kraju Dżibuti jest prawie 6,5 tys. kilometrów.

Podróż w obie strony to bagatela, kilkanaście tysięcy kilometrów. – A trzeba jeszcze do tego dodać koczowanie na lotnisku – przytomnie zauważa Norbert Bradel ze sztabu szkoleniowego Górnika.

Podróżowanie po Afryce nie jest łatwe, bo często nie ma bezpośrednich połączeń z poszczególnymi krajami. Zresztą Czarny Ląd to olbrzymi kontynent i podróżowanie po nim rodzi swoje wyzwania. Coś o tym wie sędziwy Stefan Żywotko.

Kończący na początku stycznia sto lat szkoleniowiec ze Lwowa, który od zakończenia wojny mieszka w Szczecinie, przez 14 lat z wielkimi sukcesami pracował w Algierii, gdzie z klubem JS Kabylie siedmiokrotnie sięgnął po mistrzostwo kraju, a przede wszystkim dwa razy zdobył klubowy Puchar Afryki, w 1981 i w 1990 roku. W styczniu 1982 prowadzony przez niego zespół cieszył się też z Superpucharu Afryki po wygranej w karnych z Unionem Douala.

– Jak lataliśmy na pucharowe mecze? Często przez… Europę, a to dlatego, że nie było bezpośrednich połączeń – mówi polski szkoleniowiec.

Kolejna podróż przed nim

Teraz jest pod tym względem znacznie lepiej niż było to w czasach, kiedy trener Żywotko pracował w Algierii, ale podróże dalej dają się we znaki. Mówił o tym po zwycięskich meczach z Dżibuti belgijski selekcjoner Gambijczyków Tom Saintfiet.

– Przed meczem na terenie rywala i przed spotkaniem u siebie przeprowadziliśmy ledwie po jednym treningu. To za mało, żeby wszystko zgrać. Ciężko tutaj mówić o jakimś dobrym przygotowaniu – podkreśla belgijski szkoleniowiec.

Już jednak wkrótce przed Gambijczykami i Mannehem kolejne wyzwanie. W listopadzie ruszają bowiem grupowe eliminacje Pucharu Narodów, z których po dwa najlepsze zespoły awansują do mistrzowskiego turnieju, który w połowie 2021 roku odbędzie się w Kamerunie.

Na początek „Skorpiony” grają z Angolą na wyjeździe. To kolejne tysiące kilometrów dla piłkarza Górnika, jeśli oczywiście dostanie powołanie. 5,2 tys. kilometrów z Zabrza do Bandżul, a stamtąd 4,1 tys. km (w linii prostej) do stolicy Angoli Luandy. W sumie wyjdą kolejne tysiące kilometrów w podróży…

 

Na zdjęciu: Alasana Manneh w ostatnich dniach sporo się najeździł.