Martin Konczkowski: Zapomnieć o Gdańsku

Cztery pytania do… Martina Konczkowskiego, obrońcy Piasta Gliwice.


Wizyty w Trójmieście, a konkretnie w Gdyni i Gdańsku nie zakończyły się dla was szczęśliwie. Znów musieliście sobie wszystko układać w głowie po straceniu dwóch goli i zwycięstwa w końcówce?

Martin KONCZKOWSKI: – Mamy olbrzymi niedosyt po tym spotkaniu, ponieważ oprócz końcówki to było naprawdę niezłe spotkanie z naszej strony. Długo prowadziliśmy 2-0, byliśmy lepszą drużyną, ale takie mecze się niestety zdarzają. Nie powinniśmy byli dopuścić do straty wyrównującej bramki dającej Lechii remis. Nawet już przy wyniku 2:1 i niestrzelonym przez nas karnym, nie powinniśmy byli dopuścić do straty wyrównującej bramki zwłaszcza, że to była końcówka meczu. Trzeba jednak o tym szybko zapomnieć…

Fakt, że kolejny mecz gracie już dziś i że do Gliwic przyjeżdża Legia pomaga zapomnieć i skupić się na tym co przed Wami?

Martin KONCZKOWSKI: – Na pewno plusem jest to, że mecz z Legią gramy już w środę i nie musimy czekać całego tygodnia. Wiadomo, że w mediach to spotkanie z Lechią będzie się jeszcze przewijać, ale my całkowicie skupiamy się już na naszym najbliższym rywalu, z którym zmierzymy się już za dwa dni, dlatego też szybciej możemy zapomnieć o poprzedniej kolejce.

Legia wciąż jest w komfortowej sytuacji i jest blisko zdobycia mistrzostwa Polski. Na kim ciąży większa presja?

Martin KONCZKOWSKI: – Legia nie ma już takiego luzu, jaki miała wcześniej. W dwóch ostatnich meczach straciła punkty i ich przewaga trochę stopniała, więc myślę, że rywale będą chcieli przypieczętować tytuł. My patrzymy przede wszystkim na sobie.

W tym roku zremisowaliście z Legią w lidze i wygraliście w Pucharze Polski. Statystyka ma dla was znaczenie?

Martin KONCZKOWSKI: – Ostatnie rywalizacje były naprawdę dobre w naszym wykonaniu, ale to jest już historia i statystyki. Jeśli chcemy uzyskać kolejny dobry wynik z Legią, to musimy rozegrać naprawdę bardzo dobre spotkanie i musimy być odpowiednio zmobilizowani oraz skoncentrowani.


Fot. Adam Starszyński/PressFocus