Szymon Marciniak obrabował Piasta

Nie był to najlepszy weekend sędziego Szymona Marciniaka. Był głównym arbitrem w sobotniej potyczce Piasta z Ruchem.


Gliwiczanie w większej części meczu mieli przewagę, próbowali tworzyć akcje, dzięki którym mogliby wyjść na prowadzenie. Przy jednej z nich faulowany w polu karnym był Michał Chrapek. Filip Starzyński próbując odebrać mu piłkę, trafił w nogę przeciwnika i spowodował jego upadek.

Nie wskazał na „wapno”

Jednak gwizdek sędziego milczał. Sędzia Marciniak pomimo tego, że widział tę sytuację z bliskiej odległości, nie zdecydował się na wskazanie na „wapno”. Dziwić tym samym może to, że system VAR w tej sytuacji nie zadziałał, bo przewinienie Starzyńskiego wydaje się ewidentne.

Jeśli już jesteśmy przy wozie VAR, to w nim Szymon Marciniak siedział w niedzielę w Białymstoku. Jagiellonia podejmowała u siebie Górnika Zabrze i znów sędziowie się nie popisali. Tym razem nie chodziło o brak decyzji, a o zbyt pochopną reakcję sędziego głównego. Kamil Lukoszek faulował wychodzącego z kontrą Dominika Marczuka. Trafił go ręką w twarz, a ten padł, jak rażony prądem. Sędzia meczu Tomasz Kwiatkowski błyskawicznie wyciągnął czerwoną kartkę i odesłał 21-latka do szatni.

Podtrzymał decyzję

Powtórki jednak pokazały, że uderzenie piłkarza Górnika wcale nie było aż tak ostre, jak wyglądało na pierwszy rzut oka. Z pewnością nie zasługiwał na tak surową karę. Dlatego w takich sytuacjach, gdy zawodnik niesłusznie dostaje bezpośrednią czerwoną kartkę, powinien zainterweniować VAR. Szymon Marciniak zdecydował się jednak utrzymać pierwszą decyzję arbitra z boiska. Tym samym w jeden weekend, w dwóch różnych meczach, nasz „eksportowy” sędzia popełnił dwa błędy, które przynajmniej w teorii mogły zaważyć na wyniku spotkania.


Czytaj także:


Humorystycznie patrząc na sytuację, która wydarzyła się w Gliwicach, trzeba realnie przyznać, że Szymon Marciniak obrabował Piasta z jedynej okazji do strzelenia gola. W końcu zawodnicy Aleksandara Vukovicia w tym sezonie strzelali bramki tylko z rzutów karnych. Wszystkie trzy gole z bieżących rozgrywek zdobywał Patryk Dziczek, właśnie strzelając z 11 metra. Jedyna bramka z gry to gol samobójczy Zorana Arsenicia podczas rywalizacji z Rakowem Częstochowa. Natomiast w Białymstoku zabrzanie zostali obrabowani z szans na dogonienie wyniku. W dziesięciu nie mogli doprowadzić choćby do remisu z nieźle dysponowaną ekipą Jagiellonii.


Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus