Mógł zostać w Gliwicach, ale po co?

Z oceną gry 27-letniego napastnika w gliwickim klubie jest kłopot. Niby dostawał wiele szans, niby mocno walczył i pomagał drużynie, ale jego wiosenne statystyki są… co najwyżej średnie. Mateusz Szczepaniak trafiając zimą na Okrzei miał pomóc rozwiązać problem ze zdobywaniem bramek, lecz tak nie do końca się stało.

 

Trener Waldemar Fornalik, który cenił i nadal ceni tego piłkarza, wystawiał go regularnie, czasem w duecie z innymi napastnikami. Ostatecznie Szczepaniak zdobył trzy bramki z czego jedna miała miejsce podczas przerwanych śląskich derbów i w konsekwencji pewne – wydawało się – zwycięstwo Piasta zostało zmienione na walkower.

Kasa misiu, kasa

Nic więc dziwnego, że po zakończeniu sezonu i utrzymaniu gliwiczan, napastnik budził mieszane uczucia. Takich nie miał sztab, który chciał zatrzymać zawodnika. Mateusz Szczepaniak wiosnę spędził bowiem tylko na wypożyczeniu z Cracovii. Umowa nie zawierała klauzuli pierwokupu. Piast interesował się możliwością wykupienia zawodnika z „Pasów”, ale obie strony się nie dogadały.

– Po sezonie w grę wchodziły różne scenariusze, łącznie z tym, żeby został w Gliwicach, ale nie wszystko zależało od nas. Znaczenie też miały kwestie finansowe – przyznaje sam Waldemar Fornalik, któremu także trudno jednoznacznie ocenić pobyt tego napastnika w Piaście. – Wiele czynników miało wpływ na jego sytuację. Na pewno początek był dla niego bardzo udany. Mateusz zdobywał gole, ale później gdzieś wystąpiły problemy, także te zdrowotne. To też przeszkodziło mu w utrzymaniu wysokiej dyspozycji – mówi szkoleniowiec gliwiczan.

Ucieczka z Krakowa

Gdy Mateusz Szczepaniak wrócił do Cracovii najpierw poczuł się bezużyteczny, bo przez pewien czas trenował tylko z drugą drużyną. W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie, został przywrócony do pierwszego zespołu i nawet dwukrotnie pojawił się na boisku w barwach „Pasów”, choć od ulubieńców trenera Michała Probierza raczej nie należał. Ten dziwny „związek” został ostatecznie zakończony transferem do Miedzi, klubu z którego „Szczepan” w 2015 roku wyruszył w Polskę, zahaczając m.in. o Podbeskidzie.

W Legnicy stopniowo odbudowuje swoją pozycję, czego dowodem może być gol w ostatniej kolejce w meczu z Lechem. Bramka Szczepaniaka okazała się tylko honorowa, ale z pewnością daje nadzieje na przyszłość. – Mateusz to dobry i groźny zawodnik, gdy był u nas to strzelił kilka goli. Czasami są takie mecze, że nic nie wpada, ale w każdej chwili może przyjść seria. Ostatnio strzelił gola Lechowi i może to na niego podziałać pozytywnie. Nie możemy mu pozwolić rozstrzelać – mówi o byłym koledze z szatni, Patryk Dziczek, pomocnik Piasta.

– To walczak, ale potrafi też dobrze uderzyć. Znamy go dobrze, z wieloma z nas jeszcze utrzymuje kontakt, to będzie ciekawe spotkać go po drugiej stronie – dodaje Aleksandar Sedlar, obrońca gliwiczan. Z pewnością Szczepaniak w piątkowy wieczór będzie chciał się pokazać byłym kolegom i trenerowi Fornalikowi…

 

Szczepaniak w Piaście

mecze – 14
od pierwszej minuty – 12

z ławki – 2
minuty – 1053
gole/asysty – 3/1

 

Na zdjęciu: Mateusza Szczepaniaka (na pierwszym planie) w Gliwicach dobrze znają. Czy uda im się zatrzymać napastnika Miedzi?