Selekcjoner w 2030 roku

Trener Spójni Landek Mateusz Wrana nie zadowala się 1. miejscem w IV lidze.


Spójnia Landek pod wodzą debiutującego na ławce trenerskiej seniorskiej drużyny Mateusza Wrany w listopad wkroczyła jako lider II grupy IV ligi. Wychowanek MOSiR-u Jastrzębie, a później zawodnik Górnika Zabrze, w którym grał w Młodej Ekstraklasie, GKS-u 1962 Jastrzębie, Olimpii Grudziądz, GKS-u Tychy, Nadwiślana Góra, Decoru Bełk, Iskry Pszczyna, Pniówka Pawłowice, Beskidu Skoczów, MRKS-u Czechowice-Dziedzice, Granicy Ruptawa i Spójni Landek, w wieku 30 lat został ostatecznie zamknął zawodniczy rozdział swojej piłkarskiej biografii i zawiesił buty na kołku oraz rozpoczął nowy etap.

– Z tych wszystkich lat spędzonych na boisku najbardziej w pamięci utkwił mi moment, w którym grając w barwach Decoru Bełk w wyjazdowym meczu III ligi z Odrą Opole doznałem kontuzji kolana – mówi Mateusz Wrana urodzony . – 7 maja 2016 roku zmienił się mój piłkarski światopogląd. Zerwanie więzadeł oznaczało, że „wózek już odjechał”. Wtedy, mając 23 lata, postanowiłem, że zostanę trenerem, a z piłkarskiego okresu pozostały mi już tylko wspomnienia. Najmilsze sięgają… Ligi Mistrzów.

Przygotowując się z GKS-em Tychy do rundy wiosennej w 2015 roku, na zgrupowaniu w Turcji zagraliśmy bowiem sparing z Szachtarem Donieck. Ówczesny mistrz Ukrainy grał wtedy w 1/8 Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. Między pierwszym meczem, a rewanżem, na tureckim boisku zmierzył się z nami. Trener Tomasz Hajto wpuścił mnie do gry w 52. minucie i chwilę później pokonałem Andrija Piatowa i prowadziliśmy 1:0. A wiosną zagrałem 6 spotkań na zapleczu ekstraklasy.

Autorski skład

Lecząc kontuzję Mateusz Wrana zaczął stawiać pierwsze kroki jako szkoleniowiec młodzieży. Akademia Piłkarska Champions w Jastrzębiu-Zdroju, Bełk, Wodzisław Śląski, Rybnik stały się przystankami na trenerskim szlaku, który zmierzał w kierunku pracy z seniorami.

– Ale oferta pracy z pierwszą drużyną Spójni była dla mnie zaskoczeniem – dodaje Mateusz Wrana. – Wcześniej byłem asystentem Łukasza Targiela w III-ligowej Odrze Wodzisław. Formalnie pełniłem tę funkcję także u Dariusza Kłusa grając w minionym sezonie w Spójni Landek. Pod koniec rundy wiosennej jednak okazało się, że nastąpi zmiana trenera.

– Na początku nic nie wskazywało, że to ja przejmę zespół. Pierwsze pytania kierownictwa klubu skierowane do mnie brzmiały: co sądzisz o kandydacie X, Y, Z. Odpowiadałem więc próbując ocenić tych, których znałem, a na temat tych, z którymi nie miałem do czynienia nie zabierałem głosu. Nie wiem czy w ten sposób byłem testowany czy brany pod wiatr, ale na koniec usłyszałem: „czy poprowadzisz Spójnię?”. Zdawałem sobie sprawę, że ten sezon w IV lidze jest specyficzny. Jednak przy planowanej reorganizacji trzeba walczyć o miejsce w czołówce, żeby nie spaść.

– W rozmowach na temat kadry dowiedziałem się jednak, że mogę liczyć na wzmocnienie zespołu, który poprzedni sezon zakończył na 12. miejscu. Wtedy dopiero wyjazdowym remisem z Orłem Łękawica w przedostatniej kolejce zapewniliśmy sobie utrzymanie. Prezesi latem sięgnęli głębiej do kieszeni i mogłem skompletować mój autorski skład.

Zmiana bramkarza

Po transferowych rozmowach przyszedł czas na przygotowania. Sztab szkoleniowy w składzie: trener Mateusz Wrana, asystent trenera Tomasz Kocerba i trener bramkarzy Oskar Jasiak zakończył sparingiem z Unią Dąbrowa Górnicza.

– Wygraliśmy 1:0 – przypomina Mateusz Wrana. – Przyjęliśmy to jako dobry znak, bo był to pierwszy letni sparing zakończony na „zero z tyłu”. Widziałem też, że drużyna złapała i zaakceptowała mój sposób gry, ale początek sezonu mieliśmy pechowy. W pierwszej kolejce po golu Miłosza Misali prowadziliśmy aż do 2. minuty doliczonego czasu gry, a mimo to przegraliśmy 1:2 po golach straconych z karnego i kontry. W tym meczu w naszej bramce wystąpił jeszcze Patryk Pawela, ale już byliśmy dogadani z Kacprem Daną, który w następnym spotkaniu zremisowanym 1:1 w Czańcu usiadł na ławce rezerwowych. Tym razem prowadziliśmy do 90. minuty.

– Błąd bramkarza, który z okrzykiem „moja” zaliczył pusty przebieg. Sprawił jednak, że gospodarze strzałem z 3 metrów do pustej bramki wyrównał. Potem jeszcze po chwili okazję na drugiego gola. Jednak zawodnik wykonujący rzut karny trafił w słupek. Od trzeciej kolejki, już z bramkarzem, który w poprzednim sezonie bronił w I lidze w GKS-ie Tychy, karta się odwróciła. Wygraliśmy z Gwarkiem Ornontowice 2:1. Straciliśmy co prawda gola już w 7. minucie, ale Mateusz Skrobol błyskawicznie wyrównał. W doliczonym czasie gry po jego zagraniu wzdłuż bramki rywal próbując ratować sytuację zaliczył samobójcze trafienie. Także od tego momentu już wszystko zaczęło się układać.

Pozycja lidera

Po 13. kolejce Spójnia Landek znalazła się na szczycie tabeli z dorobkiem 9 zwycięstw, 2 remisów i 2 porażek oraz bilansem bramkowym 27:9. Zespół Mateusza Wrany skorzystał z remisu najgroźniejszych rywali Podbeskidzia II Bielsko-Biała i Polonii Łaziska Górne w ich bezpośrednim starciu. Wyjazdowe zwycięstwo 3:1 z Odrą Wodzisław Śląski dało szkoleniowcowi podwójną satysfakcję nie tylko z racji 2-punktowej przewagi nad dwójką zespołów uznawanych za faworytów wyścigu o 1. miejsce.

– I nie chodzi o to, że wcześniej byłem asystentem trenera w tym klubie. Takich drużyn, z którymi byłem jakoś związany w naszej grupie IV ligi mam sporo. Grałem w Bełku i MRKS-ie Czechowice-Dziedzice, jako trener młodzieży pracuję w Rybniku. Natomiast w GKS II Tychy zdobywałem awans do IV ligi. Potem trener Piotr Mrozek jeszcze jako juniora próbował mnie ściągnąć do Polonii Łaziska Górne – wylicza Mateusz Wrana. – Cieszę się przede wszystkim dlatego, że w Wodzisławiu zagraliśmy dobry mecz.


Czytaj także:


– Powiem szczerze, że przed pierwszym gwizdkiem nie wiedziałem jaki był wynik meczu Podbeskidzia II z Polonią. Wydawało mi się, że spotkanie w Bielsku-Białej też zaczyna się o tej samej godzinie co nasze. Tak się koncentrowałem na naszym meczu, że zapomniałem o rywalach. Dopiero po naszym meczu Tomek Kocerba powiedział mi, że jesteśmy liderami. Bardziej cieszyłem się jednak z tego jak zagraliśmy w Wodzisławiu, bo pokazaliśmy i umiejętności, i charakter.

– Po wyjściu na prowadzenie, które zapewnił nam Kamil Jonkisz straciliśmy bramkę z karnego. Po zdobyciu drugiego gola przez Marcina Mizię straciliśmy zawodnika, bo Damian Zajączkowski został ukarany czerwoną kartką i od 42. Minuty graliśmy w dziesiątkę. Odparliśmy jednak ataki Odry, a jeszcze w 76. minucie skutecznie skontrowaliśmy. Wtedy po dalekim wybiciu piłki przez Kacpra Danę i przegłówkowaniu piłki przez Kamila Jonkisza Miłosz Misala wykorzystał sytuację sam na sam. W dodatku nasz bramkarz w doliczonym czasie gry obronił rzut karny więc było się z czego cieszyć.

Eliminować deficyty

Do samej gry swoich podopiecznych młody szkoleniowiec ma jednak jeszcze sporo uwag. Pod względem liczby straconych goli lepszym rezultatem może się pochwalić Polonia Łaziska Górne. Jej bramkarz w 12 meczach 7 razy wyjmował piłkę z siatki. W klasyfikacji zespołów najlepiej strzelających wyżej notowane są i Podbeskidzie II, i Kuźnia Ustroń. Łaziszczanie także mają 27 trafień i jeden mecz mniej, czyli zaległe spotkanie z MKS-em Lędziny do rozegrania 18 listopada.

– Nie zastanawiam się nad tym czy najlepiej zagraliśmy z Gwarkiem Ornontowice, czy pierwszą połowę z Decorem Bełk. Wtedy na przerwę schodziliśmy prowadząc 3:0 – zaznacza Mateusz Wrana. – Paradoksalnie za wzór mógłbym postawić przegrane spotkanie z Polonią Łaziska Górne. Konkretnie jego pierwsze pół godziny. Cały czas pracuję nad tym żeby drużyna się rozwijała i zespół szedł do góry zarówno w grze defensywnej, którą wizytówką jest 6 spotkań bez straty gola. Także w grze ofensywnej, która raz dała nam 5 goli, a 4-krotnie cieszyliśmy się z 3 trafień w meczu.

– Wiem jakie mamy deficyty i chcemy je eliminować. Z taką myślą przystąpimy nie tylko do najbliższych dwóch spotkań, które nam zostały do rozegrania w tym roku, nie zwalniając treningowego tempa, ale także do zimowego okresu przygotowawczego. Na przykład w meczu z Odrą byłem zadowolony z tego jak wyglądaliśmy pod kątem budowania gry. Również dlatego, choć gospodarze przy stanie 2:1 próbowali atakować, to w trakcie drugiej połowy powiedziałem, że po tym meczu dopiszemy do naszego dorobku komplet punktów.

Marzenia sięgają wysoko

– Nie znaczy to jednak, że jestem „jasnowidzem”, albo że daleko wybiegam myślami w przyszłość. Wręcz odwrotnie. Gdy niedawno pojawiły się głosy naszych działaczy, że może byśmy porozmawiali o celach na rundę wiosenną to uciąłem je krótkim stwierdzeniem, że trzeba poczekać do ostatniej tegorocznej kolejki. Ja mam cel niezmienny, bo z takim przystępowałem do sezonu. Jak najszybciej zdobyć 44 punkty, bo taki dorobek z analizy tabel z ostatnich sezonów da utrzymanie.

– Ponadto za każdym razem wychodzimy na boisko z myślą o tym, żeby wygrać więc tego też nie będę zmieniał. Natomiast jeżeli chodzi o moje trenerskie marzenie, to muszę powiedzieć, że sięga ono bardzo wysoko. Na egzaminie końcowym na licencję UEFA A stwierdziłem, że w 2028 roku zdobędę licencję UEFA PRO. Z kolei w 2030 roku zostanę selekcjonerem i poprowadzę pierwszą reprezentację Polski. Czasu mam więc już niedużo – kończy ze śmiechem Mateusz Wrana.


Na zdjęciu: Przed rokiem Mateusz Wrana zdobył ze Spójnią Landek Puchar Polski na szczeblu bielskiego podokręgu, ale mierzy znacznie wyżej.

Fot. slzpn.pl