Taki nasz los

Od miesiąca wiemy, że nie wszystko zależy od nas. Dziś, po meczu z Czechami, możemy mieć jeszcze szanse na awans na Euro. Jednocześnie możemy je stracić… przed meczem.


Scenariuszy na dzisiejszy wieczór jest kilka. Chronologicznie pierwszym meczem w grupie E eliminacji Euro 2024 będzie starcie Mołdawii z Albanią. Wynik tego spotkania nie jest bez znaczenia dla nas. Otóż jeżeli gospodarze wygrają w Kiszyniowie, starcie z Czechami nie będzie miało już dla nas żadnego znaczenia, bo nie będziemy mieli szans na to, by zająć 2. miejsce w grupie, a na 1. lokatę szans już nie mamy. Wówczas stanie się jasne, że biało-czerwoni nie awansują bezpośrednio na mistrzostwa Europy, bo Mołdawianie mieć będą 12 punktów, a my możemy się z nimi jedynie zrównać, wygrywając z Czechami.

Z tym, że z Mołdawią mamy gorszy bilans bezpośredni. Jeśli jednak w Kiszyniowie padnie remis lub wygra Albania – zespół ten do awansu potrzebuje punktu – wówczas starcie w Warszawie nabiera innego znaczenia. Wtedy tylko zwycięstwo biało-czerwonych pozwoli zachować szansę na awans. Wszystko rozstrzygnie się w poniedziałek, kiedy to Czesi podejmować będą Mołdawian. Sami sobie taki los zgotowaliśmy.

Drużyna jest najważniejsza

Trener Michał Probierz podkreśla, że musimy skupić się przede wszystkim na sobie. Zgadza się z selekcjonerem Karol Świderski, jego były podopieczny z Jagiellonii Białystok.

– Mecz z Mołdawią był dobry i gdybyśmy mieli lepszą skuteczność, gralibyśmy z Czechami o awans. Wiem, jak pracuje trener Probierz i myślę, że to wszystko idzie w dobrym kierunku. Chcemy zacząć wygrywać i liczymy, że jeśli nie awansujemy bezpośrednio, uda się to zrobić po barażach – powiedział napastnik Charlotte FC, który z Mołdawianami w październiku strzelił gola, a teraz jest kandydatem do gry od pierwszej minuty, u boku Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji wraca na boisko po ostatniej nieobecności spowodowanej kontuzją. – Fajnie by było, gdybym strzelił jutro zwycięskiego gola, ale najważniejsza jest drużyna. Nieważne kto strzeli, najważniejsze, byśmy to wygrali – podkreślił piłkarz, który zdobył 10 goli w 26 występach w narodowych barwach. 4 z nich strzelił na Stadionie Narodowym, którego „królem strzelców” jest oczywiście Lewandowski. W 31 meczach na tym obiekcie trafił 29 razy. Ostatnio zdobył 2 gole we wrześniowym starciu z Wyspami Owczymi.

Czy to czas na eksperymenty?

Być może te eliminacje – jakkolwiek się zakończą – nie byłby dla biało-czerwonych tak złe, gdyby nie ich fatalny początek. Kampanię kończymy meczem z Czechami, czyli przeciwko drużynie, z którą rozgrywaliśmy pierwszy mecz. W Pradze, w debiucie Fernando Santosa, Polacy przegrali 1:3, a już po 2 minutach i 10 sekundach spotkania przegrywaliśmy 0:2. – To, co wydarzyło się w naszym pierwszym spotkaniu z Czechami, nie ma prawa się ponownie zdarzyć. Nie pamiętam meczu, żebym tak szybko przegrywał 0:2. Wiemy, jak chcemy grać na własnym stadionie i liczę na to, że zagramy dobre spotkanie i wygramy – to raz jeszcze Karol Świderski. Michał Probierz już w debiucie na stanowisku selekcjonera reprezentacji, na Wyspach Owczych w październiku, zaskoczył wyjściowym składem. Stawiając m.in. na zupełnie niedoświadczonego w pierwszej reprezentacji Patryka Pedę, czy też generalnie dając szanse debiutantom.


Czytaj także


Na pewno zatem nie należy wykluczyć niespodziewanych decyzji, jeżeli chodzi o wyjściowe ustawienie naszego zespołu. Wydaje się jednak, że nie będzie ich aż tyle, ile było przed pierwszym spotkaniem pod wodzą nowego selekcjonera. Do drużyny wraca jeden z pewniaków, czyli wspomniany Lewandowski, a ponadto trudno sobie wyobrazić, by meczu przeciwko Czechom nie zaczęli tacy piłkarze, jak Wojciech Szczęsny, Piotr Zieliński, Przemysław Frankowski, Sebastian Szymański czy Jakub Kiwior. Dopóki jest szansa – choć, jak wspomniano na wstępie, może jej nie być – trzeba walczyć i wyjść w jak najmocniejszym zestawieniu. Nie ma miejsca na eksperymenty. Nawet, jeżeli wszystkie składowe nie ułożą się po naszej myśli, to starcie z czeskim rywalem należy zakwalifikować jako pierwszy mecz Michała Probierza z solidnym przeciwnikiem i zespołem o zbliżonych możliwościach do naszego. To konfrontacja, która może przynieść więcej odpowiedzi niż pytań i być czymś, na czym będzie można w przyszłości budować.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus