Liczby nie kłamią?

Przed Polska – Czechy. Gdyby ułożyć wyjściową jedenastkę tylko na podstawie liczb to znalazłoby się w niej kilka niespodzianek.


Każdy selekcjoner marzy o tym, by jego wybrańcy jak najwięcej grali w drużynach klubowych. By napastnicy strzelali bramki. Pomocnicy notowali asysty. Obrońcy występowali w zespołach, które tracą najmniej bramek. Bramkarze zachowywali jak najwięcej czystych kont. Michał Probierz nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Podczas konferencji prasowej przyznał, że nie powołał niektórych zawodników właśnie dlatego, że nie występują regularnie. Pierwszy z wymienionych był na zgrupowaniu i grał w reprezentacji w październiku, a teraz został oddelegowany do młodzieżówki. Z kolei Skóraś po przenosinach do Belgii ma ogromne problemy. Wprawdzie uzbierał 15 meczów w tym sezonie. Spędził jednak na boisku zaledwie 449 minut. To daje niecałe 20 procent czasu gry swojej drużyny we wszystkich rozgrywkach.

O co dokładnie chodzi? Otóż Club Brugge rozegrał w tym sezonie 25 meczów, co daje 2250 minut. Następnie liczbę minut rozegranych przez zawodnika należy podzielić przez liczbę minut zespołu. Wtedy otrzymamy procent gry danego piłkarza. I właśnie na tej podstawie spróbujemy ustalić wyjściową jedenastkę reprezentacji Polski na mecz z Czechami. Pod uwagę weźmiemy wszystkie rozgrywki klubowe oraz ustawienie, w jakim kadra wystąpi. Trener Probierz w meczach z Wyspami Owczymi i Mołdawią zagrał na 3 środkowych obrońców, 2 wahadłowych, 3 środkowych pomocników i 2 napastników. Choć ustawienie ostatniej z formacji było płynne. W pierwszym starciu w wyjściowym składzie naszego zespołu znalazł się jedynie Arkadiusz Milik. Później jednak graliśmy w tym meczu na 2 napastników.

Przed Polska – Czechy. Najwięcej problemów w obronie

Jeżeli chodzi o bramkarzy, to najlepsze liczby spośród powołanych ma Marcin Bułka. Bramkarz OGC Nice robi w tym sezonie furorę we francuskiej ekstraklasie. Zagrał we wszystkich meczach swojej drużyny od pierwszej do ostatniej minuty. To jedyny taki przypadek w kadrze. Jego koledzy po fachu, czyli Łukasz Skorupski i Wojciech Szczęsny, mieli w tym sezonie niewielkie pauzy. Dodatkowo trzeba pamiętać, że Bułka ma fenomenalne osiągi, bo w 9 z 12 występów nie dał się pokonać, a jego procent obronionych strzałów wynosi aż 85. Oczywiście jest praktycznie niemożliwe, by to właśnie ten zawodnik – który nie ma jeszcze w reprezentacji Polski ani jednego występu i dopiero po raz 2 jest na zgrupowaniu – zagrał z Czechami, ale liczby są po jego stronie.

Największy problem, jeżeli chodzi o częstotliwość gry w tym sezonie, mają powołani przez Probierza środkowi obrońcy. A już bardzo źle wygląda sytuacja z Jakubem Kiwiorem. W tym sezonie w reprezentacji, czyli we wrześniu i w sierpniu, zawodnik ten rozegrał 360 minut. Podczas gdy od początku rozgrywek klubowych, w 19 możliwych meczach Arsenalu, uzbierał… 368 minut! Jakimś pocieszeniem jest to, że od ostatniego zgrupowania tyszanin pograł trochę więcej, ale i tak procent jego gry jest mikry, bo wynosi tylko nieco ponad 20 procent. Niezbyt dobrze wygląda również Mateusz Wieteska. Który po przenosinach z Francji do Włoch grał regularnie, ale ostatnio częściej siedzi na ławce. Dlatego też trójkę defensorów na piątkowe starcie „liczbowo” tworzą Paweł Bochniewicz, Patryk Peda i Jan Bednarek. Czyli zawodnik, który nie grał w reprezentacji od 3 lat, niedawny debiutant, a także piłkarz do drużyny narodowej wracający po przerwie.


Czytaj także:


1000 minut więcej Wszołka

Na prawym wahadle mamy niemały problem, bo ze względu na kontuzję wypadł z kadry Matty Cash, zawodnik, którego procent gry w Aston Villi wynosi niemal 80 procent. W tej sytuacji można zdecydować się na rozwiązanie bardziej ofensywne, czyli z Przemysławem Frankowskim, bo piłkarz ten – pomimo ostatnich problemów – gra na tej pozycji w klubie, a ponadto jego procent jest wyższy od klasycznego prawego obrońcy w kadrze, czyli Tomasza Kędziory. Ale „Franek” ma o ponad… 1000 minut rozegranych mniej w tym sezonie od Pawła Wszołka, który zalicza bardzo dobry sezon w barwach Legii Warszawa na prawym wahadle i dał dobrą zmianę z Mołdawią. Ponadto 4 gole i aż 13 asyst to kolejne liczby, które przemawiają za tym zawodnikiem, choć występuje w ekstraklasie i Lidze Konferencji, a nie w Ligue 1 i w Lidze Mistrzów.

Przenosząc się, wraz z tym kryterium, na lewą stronę boiska, to kandydatem do gry od pierwszej minuty z Czechami jest Bartłomiej Wdowik. Zawodnik ten ma bowiem najwyższy procent gry – 95 – spośród wszystkich powołanych kadrowiczów poza bramkarzami. A do tego 8 goli i 3 asysty. Oczywiście na niekorzyść tego piłkarza przemawia to, że w reprezentacji jeszcze nie zadebiutował, choć akurat Michał Probierz debiutantów się nie boi. Niemniej Wdowik zagrał w tym sezonie ponad 3 razy więcej minut niż Nicola Zalewski, a pod tym względem wygrywa zdecydowanie też z Tymoteuszem Puchaczem.

Slisz, czyli rekordzista

Wiadomo, że mecz z Czechami wygrać musimy. Dlatego też ustalmy, że 2 z 3 środkowych pomocników, to gracze ofensywni. W tej materii specjalnych wątpliwości nie ma, bo Piotr Zieliński i Sebastian Szymański grają dużo – obaj wystąpili we wszystkich meczach swoich zespołów w tym sezonie – i mają inne liczby. Szymański ma 16 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej w 22 meczach. Procent gry Zielińskiego w barwach mistrza Włoch wynosi niemal 90. Natomiast w gronie defensywnych pomocników rywalizacja jest większa. Ale liczbowo najlepiej wypada w niej Bartosz Slisz. To bowiem zawodnik-rekordzista. Żaden z powołanych przez Probierza zawodników nie rozegrał tylu spotkań.

Piłkarz Legii wystąpił we wszystkich meczach swojego zespołu, a było ich w tym sezonie już 26. Mało tego. Slisz spędził na boisku największą liczbę minut spośród kadrowiczów, czyli 2080. Co ciekawe, drugim graczem, który przekroczył barierę 2000 minut, jest Jakub Piotrowski. Piłkarz Łudogorca Razgrad ma za sobą 25 spotkań, czyli w obu tych statystykach nieznacznie tylko Sliszowi ustępuje. Lepszy jest natomiast, jeżeli chodzi o wartość ofensywną, bo strzelił 9 goli i zaliczył 2 asysty w tym sezonie. Jednak przy tym ustawieniu zadaniem defensywnego pomocnika nie będzie jednak raczej strzelanie bramek, czy asystowanie.

Różna liczba meczów

Najniższy procent gry spośród napastników powołanych przez Michała Probierza w tym sezonie zanotował Robert Lewandowski. Oczywiście miało to związek z kontuzją, jakiej nabawił się as reprezentacji, przez co musiał opuścić 3 spotkania FC Barcelony. Jest, rzecz jasna, abstrakcją rozwiązanie, w którym „Lewego” mogłoby zabraknąć na starcie z Czechami, ale Karol Świderski i Adam Buksa grali w tym sezonie procentowo więcej. Trzeba jeszcze wyjaśnić, że w przypadku zawodnika Charlotte FC przyjęliśmy nieco inny sposób liczenia, bo rozgrywki w Stanach Zjednoczonych toczą się systemem wiosna-jesień. Policzyliśmy zatem wszystkie mecze „Świdra” od początku rywalizacji w Leagues Cup, a zmagania te zaczęły się 22 lipca, w środku rywalizacji ligowej.

Pierwszym rezerwowym, bez kwestii, do wpuszczenia na zmęczonego przeciwnika jest Kamil Grosicki, dla którego z racji ustawienia zabrakło miejsca w wyjściowej jedenastce. Jednak liczby Grosika są imponujące. Powyższa analiza ma oczywiście swoje wady. Np. taką, że zespoły kadrowiczów rozegrały w tym sezonie różną liczbę spotkań. Łudogorec Razgrad, Jakuba Piotrowskiego, ma już za sobą 29 spotkań, a Legia Warszawa zaprezentowała się 26 razy. Na drugim biegunie znajdują się OGC Nice, Juventus Turyn i Antalyaspor, czyli ekipy, za którymi dopiero po 12 spotkań. Siłą rzeczy zatem poszczególni zawodnicy mogli zebrać różną liczbę minut. Wniosek jednak jest nico inny. Otóż gdybyśmy mieli przed meczem z Czechami tylko takie problemy, to byłoby miło.


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus